[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biety w klasztorze, kiedy są pewne, że sekundują nienawiści swej przełożonej, i sądzą, że
służą Bogu doprowadzając blizniego do rozpaczy. Był najwyższy czas, żeby przybył archi-
diakon; był najwyższy czas, żeby mój proces się skończył.
Oto chwila najstraszliwsza w moim życiu, bo niech pan pomyśli, że absolutnie nie wie-
działam, w jakich barwach odmalowano mnie przed tym księdzem; nie wiedziałam również,
czy przybywał on, żeby zobaczyć dziewczynę opętaną czy też taką, która symuluje opętanie.
W klasztorze uznano, że jedynie przestrach może sprawić, że ukażę się w pożądanym przez
mniszki stanie; i oto jak się zabrano do tego, aby mnie przerazić.
W dzień wizyty wikariusza generalnego, wczesnym rankiem przełożona weszła do mojej
celi; towarzyszyły jej trzy siostry; jedna niosła kropielnicę, druga krucyfiks, trzecia sznury.
Przełożona powiedziała do mnie twardo, z grozbą w głosie:
 Wstań!... Uklęknij i poleć duszę Bogu!...
 Wielebna matko  powiedziałam jej  zanim wypełnię twój rozkaz, czy mogę zapytać, co
się ze mną stanie, coś postanowiła o moim losie i o co mam prosić Boga?...
Zimny pot wystąpił mi na całym ciele, trzęsłam się; czułam, że nogi uginają się pode mną;
z przerażeniem patrzyłam na jej trzy złowrogie towarzyszki; stały rzędem, twarze miały ponu-
re, usta zaciśnięte i zamknięte oczy. Trwoga sprawiła, że każde słowo pytania, które zadawa-
łam, padało osobno. Po milczeniu, jakie panowało, sądziłam, że nie usłyszano mnie; podjęłam
ostatnie słowa tego pytania, gdyż nie miałam sił powtórzyć go w całości: wymówiłam więc
gasnącym głosem:
 O jaką łaskę mam prosić Boga?...
Odpowiedziano mi:
 Proś Go o odpuszczenie ci grzechów całego twego życia; mów do Niego tak, jakbyś za
chwilę miała stanąć przed Nim...
Na te słowa pomyślałam sobie, że one odbyły naradę i postanowiły pozbyć się mnie. Sły-
szałam, że czasem praktykowało się to w klasztorach pewnych mnichów: że sądzili, skazy-
wali i zgładzali. Nie przypuszczałam, żeby ten nieludzki wymiar sprawiedliwości stosowano
kiedykolwiek w jakimś żeńskim klasztorze; ale było tyle innych rzeczy, które mi nie przyszły
do głowy, a które tam się działy. Na myśl o rychłej śmierci chciałam krzyczeć; ale z moich
otwartych ust nie dobywał się żaden dzwięk; wyciągnęłam ku przełożonej błagalne ramiona i
czułam, że moje mdlejące ciało osuwało się ku tyłowi; runęłam, ale mój upadek był miękki.
W chwilach trwogi, gdy siły opuszczają człowieka  członki uginają się powoli, osuwają się,
że tak powiem, jedne na drugie; ciało nie mogąc utrzymać równowagi jakby świadomie łago-
dzi siłę upadku. Straciłam przytomność i czucie, słyszałam tylko dokoła siebie szum niewy-
raznych, odległych głosów; nie wiem, czy przełożona rozmawiała z zakonnicami, czy dzwo-
niło mi w uszach, docierało do mnie nieustanne dzwonienie. Nie wiem, jak długo byłam w
tym stanie; wyrwało mnie z niego uczucie nagłego chłodu, które wywołało lekki skurcz i do-
było ze mnie głębokie westchnienie. Byłam przemoczona; woda ściekała z mego ubrania na
podłogę; wylano ją na mnie z dużej kropielnicy. Leżałam na boku w tej wodzie z głową
opartą o ścianę, z ustami rozchylonymi, oczy miałam na wpół martwe i zamknięte; usiłowa-
łam je otworzyć i patrzeć; ale wydawało mi się, że otacza mnie gęsta mgła, poprzez którą
43
dostrzegałam tylko powiewne szaty; chciałam się ich uczepić, ale nie mogłam. Robiłam wy-
siłki tym ramieniem, na którym się nie opierałam; chciałam je unieść, ale zbytnio mi ciążyło;
wielkie osłabienie, jakie mnie ogarnęło, zaczęło stopniowo ustępować, dzwignęłam się i
oparłam plecami o ścianę; miałam obie ręce w wodzie, głowę zwieszoną na piersi; jęczałam
bez słów głosem przerywanym i żałosnym. Te kobiety patrzyły na mnie wzrokiem wyrażają-
cym konieczność poddania się ich woli, nieugięte postanowienie, które odbierało mi odwagę
błagania ich o cokolwiek. Przełożona powiedziała:
 Postawcie ją na nogi...  Wzięto mnie pod pachy i podniesiono z ziemi. Dodała:  Skoro
nie chce polecić się Bogu, tym gorzej dla niej; wiecie, co macie robić, kończcie...
Pomyślałam sobie, że te sznury, które przyniesiono, przeznaczone były na to, żeby mnie
udusić, patrzyłam na nie i oczy napełniały mi się łzami. Poprosiłam o krucyfiks do pocałowa-
nia, odmówiono mi. Poprosiłam o sznury, żeby je pocałować, podano mi je. Nachyliłam się,
wzięłam szkaplerz przełożonej i pocałowałam go:
 Mój Boże, zmiłuj się nade mną! Mój Boże, zmiłuj się nade mną! Drogie siostry, posta-
rajcie się, żeby mnie to bardzo nie bolało...
I podstawiłam szyję. Nie potrafię panu powiedzieć, ani co się ze mną stało, ani co mi zro-
biono; jest pewne, że ci, co są prowadzeni na stracenie, a za taką się uważałam, umierają
przed dokonaniem egzekucji. Znalazłam się na sienniku, który mi służył za łóżko, z ramio-
nami skrępowanymi na plecach, w postawie siedzącej, z wielkim żelaznym Chrystusem na
kolanach... Panie markizie, zdaję sobie sprawę, jaką przykrość panu sprawiam tą opowieścią,
ale pan chciał wiedzieć, czy zasługuję trochę na współczucie, którego od pana oczekuję.
Wtedy to odczułam wyższość religii chrześcijańskiej nad wszystkimi religiami świata; jaka
głęboka mądrość jest w tym, co ślepa filozofia nazywa Szaleństwem Krzyża. W tym stanie, w
jakim się znajdowałam, co by mi przyszło z wizerunku prawodawcy szczęśliwego i okrytego
chwałą? Widziałam niewinnego z przebitym bokiem, z koroną cierniową na czole, ręce i nogi
miał przebite gwozdziami i konał w męce; i mówiłam sobie:  Oto mój Bóg, i ja śmiem się
skarżyć... . Uchwyciłam się tej myśli i czułam, że pociecha rodzi się na nowo w mym sercu,
poznałam marność życia i uważałam za szczęście stracić je, zanim zdążę pomnożyć swe wi-
ny. Jednakże liczyłam swoje lata: uświadomiłam sobie, że miałam ich zaledwie dwadzieścia, i
wzdychałam; byłam zbyt osłabiona, zbyt przybita, aby mój umysł mógł się wznieść ponad
strach przed śmiercią; w pełni zdrowia, sądzę, mogłabym się z nią pogodzić z większą odwa-
gą. Tymczasem przełożona powróciła wraz ze swoją asystą  stwierdziły, że przytomność
umysłu nie opuściła mnie na tyle, jak się tego spodziewały i pragnęły. Postawiły mnie na no-
gi; umocowały mi welon i zasłoniły mi twarz; dwie wzięły mnie pod pachy, trzecia popychała
mnie z tyłu, przełożona zaś kazała mi iść. Szłam nie wiedząc, dokąd idę, ale myśląc, że idę na
kazń, i mówiłam:  Mój Boże, zmiłuj się nade mną. Mój Boże, podtrzymaj mnie. Mój Boże,
nie opuszczaj mnie. Mój Boże, przebacz mi, jeśli Cię obraziłam.
Przyszłam do kościoła. Wikariusz generalny skończył odprawiać mszę. Całe zgromadzenie
zakonne było obecne. Zapomniałam panu powiedzieć, że gdy znalazłam się przy drzwiach, te
trzy mniszki, które mnie wiodły, przysunęły się bliżej i zaczęły mnie silnie popychać, uda-
wały, że szamocą się ze mną; jedne ciągnęły mnie za ręce, drugie przytrzymywały z tyłu, jak
gdybym się opierała i odczuwała wstręt na myśl o wejściu do kościoła  a nic podobnego nie
było. Zaprowadzono mnie przed ołtarz; z trudem trzymałam się na nogach; pociągnięto mnie,
ażebym uklękła, tak jakbym się opierała; trzymano mnie, tak jakbym zamierzała uciec. Za-
śpiewano Veni Creator; wystawiono Najświętszy Sakrament; wikariusz generalny udzielił
błogosławieństwa. W chwili błogosławieństwa, gdy pochylamy się na znak czci, te, co trzy-
mały mnie za ręce, zgięły mnie jakby przemocą, a inne naciskały mi barki. Czułam to, co ro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    poematy slowacki
    Carrie Jones [Need Pxies 02] Captivate (pdf)
    03 Prawie
    261. DUO Blake Ally śÂšwietna partia
    Gorć…ce Rio
    Fromm Ucieczka od wolnośÂ›ci
    verne_cinq_cents_millions_begum
    12_Konwersacje w biznesie
    Higgins Jack Sean Dillon 01.Hiena
    Baxter.John.et.al.The.Fire.Came.By.eBook EEn
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl