[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzecz, ile różnych natur kryje się w Zyziu. Ale chyba właśnie dlatego nie można go
lubić naprawdę. Co innego podziwiać. Ale lubić? Nie. Nie, ja w każdym razie. . .
154
Obserwowałem go w milczeniu, jak pogwizdując zwijał parę arkuszy brystolu
w rulon i okręcał go sznurkiem.
Nic więcej nie dostaną. . . powiedział.
Co ty właściwie kombinujesz?. . . Myślisz, że ci się uda wykpić jakoś. . .
Nie jakoś, ale grą sprostował. Czy mówili, w jakim stanie jest mój
aparat?
Podobno nie uszkodzony, ale skonfiskowany.
A zatem wyjdziemy bez strat. . . zamruczał Zyzio. No, to na razie,
cześć ruszył do wyjścia.
Idę z tobą! powiedziałem podniecony.
Nie. To by popsuło wszystko. Mam dla ciebie inne zadanie. Czekaj przy
telefonie.
Zadzwonisz?
Tak. Wracaj do domu i czekaj cierpliwie przy telefonie i nie próbuj nic na
własną rękę. Oni chcą rozmawiać tylko ze mną.
Nie pozostawało mi nic innego, jak wrócić do chaty i czekać. Nie czekałem
zresztą długo. Już po paru minutach zadzwonił telefon.
Słuchawkę podniosła mama.
Tak powiedziała. O Boże! Co? Trumna?! Zakład Pogrzebowy?! Tu
nikt nie umarł. . . Ach, przepraszam. . . Tomek? To dobrze, bo myślałam. . . Zaraz
go poproszę. Mama spojrzała na mnie podejrzliwie. Telefon do ciebie. Też
mają zwyczaje! %7łeby tak straszyć!
Czy. . . czy to pani Opatowa? zastygłem z wrażenia.
Tak, zaraz cię z nią połączą. Chce z tobą mówić. Co ty tam znowu zbroiłeś?
Ja?
Masz, tłumacz się mama wręczyła mi słuchawkę.
Tu Opatowa usłyszałem energiczny głos matki Matyldy. Czy mówię
z Tomkiem?
Tak, proszę pani.
Niech ona natychmiast przyjdzie rzekła ostro pani Opatowa. Tak
dalej być nie może! Nie dam dłużej demoralizować dziecka! Nie życzę sobie,
żebyście się spotykali. . . Madzia była świeża i nie zepsuta, a ty psujesz ją.
To chyba nie ja. Przepraszam, ale do kogo ta mowa?
Do Tomka Okista, Czy ty jesteś Tomek?
Jestem, ale nie rozumiem. . .
Zrzuć maskę usłyszałem grozny głos.
Ja. . . ja nie mam maski, proszę pani!
Zaraz. . . ty jesteś ten, który ma kanciastą głowę, Madzia mi pokazywała. . .
Kanciastą głowę i wielkie długie usta, taki półatleta.
Mam opływową głowę i małe usta. A wzrostu, jak do tej pory, tylko metr
sześćdziesiąt jeden. . .
155
To chyba nie ty. Ty jesteś jasny i pewny siebie?
Jestem ciemny i nieśmiały, proszę pani.
Nie. To nie twoje zdjęcia są tutaj.
Zdjęcia?
Narozwieszała pełno zdjęć jakiegoś chłopaka. Może wiesz, kto to?
To pewnie Gnat, proszę pani.
Co za okropne nazwisko. Aobuz jakiś?
Nie, to kolega. . . bardzo porządny. . .
Ale zawraca jej w głowie.
Nie, to nie on. On ją tylko wykorzystuje. . .
Co ty mówisz, moje dziecko?
Wykorzystuje do pracy fotoreporterskiej.
W takim razie to ty. . . to ty jesteś tym nieszczęściem.
Nieszczęściem?! Jak to!
Wyciągasz Madzie z domu i włóczycie się godzinami bez sensu.
Czy ona to tak przedstawia?
Ona? To trusia! Nie piśnie ani słowa. Zastraszyłeś ją! Ale ja mam na szczę-
ście oczy i uszy. Koniec z tym. Madzia musi się uczyć.
Ale ona uczy się. . . i naprawdę nie robi nic złego. Po prostu pracuje w ko-
mitecie.
W jakim komitecie?
Redakcyjnym.
Ja nie mam jeszcze sklerozy, synku, co ty mi takie rzeczy. . .
Niewątpliwie, proszę pani, ale Madzia naprawdę poszła robić zdjęcia do
szkolnej gazety.
Nie jestem medium, żebyś mi wmawiał rzeczy absurdalne. Madzia nie mo-
gła pójść robić zdjęcia, bo widzę jej aparat na półce.
To jest zepsuty aparat odparłem. Poszła z aparatem Zygmunta Gnac-
kiego.
Gdyby tak naprawdę było, to już dawno wróciłaby. Madzia jest punktualna.
Niech się pani nie denerwuje rzekłem łamiącym się głosem Madzia
na pewno wróci.
Jak mam się nie denerwować, kiedy o trzeciej miała pójść na lekcję an-
gielskiego i nie poszła, a o szóstej mamy zamówioną wizytę w poradni zdrowia
psychicznego. . .
Ale po co? nie mogłem się powstrzymać od uwagi. Madzia jest ab-
solutnie zdrowa psychicznie, proszę pani.
Niestety, bardzo w to wątpię. Ostatnio stała się skryta. Musi się pozbyć
skrytości oświadczyła pani Opatowa. Jestem pewna, że teraz też się kryje. . .
Pani się myli. . . Gdzie miałaby się kryć i po co?
156
Oczywiście u ciebie, zagadałeś ją, zawróciłeś jej głowę, a teraz biedne
dziecko się boi, że jej narobię wymówek i się kryje. . . Powiedz, że nic jej nie
zrobię, niech tylko się przyzna, że tam jest. . . Madziu, dziecko moje, odezwij się!
Powiedz jej, żeby podeszła. . .
Czy pani myśli, że ja schowałem Madzie do szafy?
Tak myślę. . .
Ależ. . .
Cicho, słyszę szmer koło ciebie, to ona!
Nie, to nasza kotka Hermenegilda.
Robicie sobie z biednej matki balona. Przecież wyraznie słyszę chichot. . .
To chichocze De Funes, proszę pani. W telewizorze, proszę pani.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]