[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To ty, Austin, doprowadziłaś mnie do tego stanu. Mógłbym mieć żółte
papiery.
Głowa Austin powędrowała do góry.
To najbzdurniejsze twierdzenie, jakie kiedykolwiek słyszałam
powiedziała, spojrzawszy na niego. Ty, który wiesz, dokąd zmierzasz,
który wiesz, kim jesteś. Ty nie możesz być wariatem.
Odwrócił powoli głowę, by spojrzeć na nią. Na widok zapłakanej buzi
ścisnęło mu się gardło. Z wysiłkiem próbował przywołać miał
nadzieję miły wyraz twarzy.
Objął swoje uda, by powstrzymać się przed pochwyceniem Austin w
ramiona.
O? odezwał się. Czyżby? Niestety, mylisz się. Jestem
kompletnie skończony. Pozbawiony zupełnie samokontroli, postrzelony,
świrnięty.
Zwirnięty?
Absolutnie. Na całego. Nieodwołalnie. I to przez ciebie, Austin.
Przeze mnie? Ze zdziwieniem otworzyła oczy.
Przez ciebie odparł, kiwając uroczyście głową. Od chwili,
kiedy wpadłaś mi przez sufit, straciłem rozum westchnął
rozpaczliwie.
W takim razie odzyskaj go! Nie powinieneś chodzić świrnięty i
postrzelony tylko dlatego, że ktoś ci wpadł przez sufit. Masz ważniejsze
sprawy przed sobą.
Tak samo natarł łagodnie jak ty.
Austin patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, po czym pokręciła
głową.
RS
59
Nie. Nie ja. Ty nie pojmujesz. Po prostu nie rozumiesz. Jej głos
nagle załamał się, a do oczu ponownie napłynęły łzy. Zostaw mnie w
spokoju. Idz sobie. Proszę cię, Sam, daj mi po prostu spokój. Widziałam
twoją twarz, kiedy ci powiedziałam, że jestem geniuszem. Widziałam, w
jaki sposób na mnie patrzyłeś.
Dobrze więc, do cholery podniósł nieco głos. Czego
oczekiwałaś? Chciałbym się domyślić, co też robi cię taką smutną bez
żadnego widocznego powodu. Było to zgadywanie w ciemno.
Wyciągnąłem fałszywy wniosek, myśląc, że miałaś kłopoty z nauką.
Kiedy mi oznajmiłaś, że jesteś geniuszem, oniemiałem, ponieważ
diametralnie się pomyliłem. Nie dałaś mi żadnej szansy, żebym mógł coś
powiedzieć. Sama oceniłaś, jak ja to odebrałem. To było wstrętne.
To? Wstrętne? To twoje spojrzenie na mnie, jak na jakiegoś
potworka, było wstrętne.
Nie. To ty tak to odebrałaś. Spojrzałem na ciebie dziwnie, bo
przyznaję, byłem zaskoczony. Zapewne mogłaś coś z mojej twarzy
wyczytać, ale nie myślałem o żadnym potworku. Okazujesz się
geniuszem. No i? Czego ode mnie oczekujesz? %7łe padnę ci do stóp? %7łe
będę bił pokłony? Poproszę o przepowiednie na temat jutrzejszego kursu
akcji? Bądz sobie sprytna. Ale ja i tak pozostanę wyższy, silniejszy i tak
ja mogę wejść do męskiej toalety, a ty nie. Wzruszył ramionami.
Na dłuższą metę wszystko i tak się wyrównuje.
Austin nie odrywała od niego wzroku.
Masz rację powiedziała. Zbzikowałeś. Machnął
zrezygnowany ręką.
To już ustaliliśmy. Teraz powinniśmy to omówić. Austin
odetchnęła, oparła głowę o drzewo i zamknęła oczy.
Och, Sam, ty nic nie łapiesz. To, że jestem geniuszem, jest
strasznym problemem, niepewnością.
Gorszym niż zabronienie ci wchodzenia do męskiej toalety?
Ujął jej dłoń i położył ją na swoim udzie.
Och, Austin, pewnie że nie rozumiem. Mówiłaś mi, że szukasz
swojego miejsca. Jestem przekonany, że możesz być, kim tylko zechcesz,
i robić wszystko, na co tylko masz ochotę. Tymczasem co? Skąd wpadłaś
na pomysł, że jesteś potworkiem? Powiedz mi. Pomóż mi to zrozumieć.
Dlaczego? zapytała, nie otwierając oczu.
Bo cię kocham" pomyślał Sam. Było to takie proste i takie
skomplikowane. Kochał ją. Nie był to jednak moment na takie wyznanie.
RS
60
Dlaczego masz ze mną rozmawiać i pomóc mi zrozumieć?
powtórzył. Ponieważ między nami zaszło coś specjalnego, Austin.
Czuję to, gdy wchodzisz, czuję to, gdy cię całuję i przytulam. Wystarczy,
że o tobie pomyślę.
Austin otworzyła oczy, drżały jej usta. Och, jak to miło brzmi.
Czy ty też to czujesz? wymknęło mu się z głębi piersi. Patrzył
jej prosto w oczy. Austin?
Tak wyszeptała ale nie wiem, co to jest Jak na geniusza,
musisz czasem też się zbłaznić" pomyślał.
To jest miłość! Pózniej się nad tym zastanowimy. Jak na razie
wystarczy, iż zauważyłaś, że coś między nami się dzieje. Opowiedz mi,
Austin. Kto sprawił, że czujesz się jak odmieniec?
Ludzie. Otarła ręką łzy spływające po policzkach, nie ruszając
drugiej przytrzymywanej przez Sama na udzie. Ludzie z instytutu.
Jakiego instytutu?
To wielki biały budynek w środku miasta. To wina mojego ojca.
Powiedział mi, że to będzie dla mnie wyzwaniem, jako że czułam się
znudzona i niespokojna.
Poczekaj. Gdzie jest ten instytut?
W Nowym Jorku. Górnym.
Aha, dobrze. I wysłał cię tam twój tata?
Tak. Skończyłam szkołę średnią, kiedy miałam dwanaście lat, w
wieku lat siedemnastu posiadałam dwa stopnie naukowe i tytuł. Nie
przeszkadzało mi to, bo żyłam w domu u rodziców, którzy traktowali
mnie normalnie. Ojciec uczył mnie gotowania, mama grywała ze mną w
wilka i owce, Houston i Dallas zaznajamiali z rowerem. Nikt nie
przejmował się moją inteligencją.
Rozumiem. Miałaś wspaniałą rodzinę. Naprawdę wspaniałą.
Wiem i bardzo ją kocham. Jakby nie było, kiedy miałam
siedemnaście lat, znudziło mnie studiowanie. Według rodziców nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]