[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkie wazony, jakie tylko były w pokoju tych samych panien Alan, które miały
zamieszkać w  Cissie . Biedne staruszki! Były zaszokowane i uszczęśliwione zarazem. Panna
Katarzyna opowiadała tę historię w cudowny sposób. Zaczynała tak:  Moja droga siostra
uwielbia kwiaty . Cały ich pokój tonął w błękicie, fiołki wypełniały każdy najmniejszy
wazonik.  To takie niestosowne, a zarazem takie miłe. Wszystko razem nie jest takie proste -
mówiła na koniec, wzdychając. Tak, ci Emersonowie z Florencji zawsze będą mi się kojarzyć
z fiołkami.
- Fiasco wszedł ci w drogę - zauważył Freddy, nie widząc, że twarz jego siostry
oblewa rumieniec. Pan Beebe zerknął na nią i mówił dalej.
- Ci Emersonowie, o których mowa, to ojciec i syn. Syn to przystojny i miły
młodzieniec, całkiem niegłupi, choć bardzo jeszcze niedojrzały - pesymizm, et cetera. Jeśli
zaś chodzi o ojca - o, to uroczy człowiek, choć niektórzy twierdzą, że zamordował swoją
żonę.
W normalnych okolicznościach pan Beebe nigdy nie powtórzyłby podobnej plotki.
Teraz jednak, próbując pomóc Lucy, mówił wszystko, co mu przyszło do głowy.
- Zamordował swoją żonę? - powtórzyła pani Honeychurch. - Lucy, zostań tu z nami,
nie odchodz. Baw się dalej. Doprawdy, ten pensjonat  Bertolini to przedziwne miejsce. To
już drugie morderstwo, o jaki słyszę. Swoją drogą, któregoś dnia musimy zaprosić Charlottę.
Pan Beebe nie przypominał sobie żadnego innego morderstwa, pani Honeychurch
zapewniała go z ożywieniem, że był jeszcze jeden turysta, o którym opowiadano tę samą
historię. Nie mogła sobie przypomnieć nazwiska. Takie jakieś z Thackeraya.
Lucy zapytała brata, czy Cecil jest w domu.
- Nie idz! - zawołał próbując chwycić ją za kostki u nóg.
- Muszę z nim pomówić - odparła ponuro. - Nie bądz głupi, Freddy. Nigdy nie
potrafisz zachować umiaru.
Ruszyła w stronę domu.
- Harris! - głos pani Honeychurch rozległ się jak wystrzał. Lucy drgnęła nerwowo.
Bezsensowne kłamstwa... Czy możliwe, żeby to byli ci sami Emersonowie? Jakim sposobem
mogli być znajomymi Cecila? Nigdy już, nigdy nie będzie kłamać ani niczego zatajać.
Przyspieszyła kroku, czerwona ze wstydu. Obecność Cecila uspokoi ją, wiedziała o
tym.
- Cecil? - zawołała, stanąwszy przed domem.
- Jestem tutaj! - odkrzyknął wesoło, wychylając się z okna palarni. - Miałem nadzieję,
że przyjdziesz. Słyszałem, jak hałasujecie w ogrodzie, ale tutaj jest o wiele milej. Lucy, Muza
Komedii zwyciężą! Zgodnie z prawem George'a Mereditha, Komedia i Prawda kroczą razem.
Znalazłem lokatorów do tej nieszczęsnej willi. Nie bądz zła, nie bądz zła! Przestaniesz się
gniewać, kiedy usłyszysz wszystko od początku.
Z twarzą rozjaśnioną radością wyglądał bardzo pociągająco. Wszystkie niemądre
przeczucia Lucy rozwiały się.
- Słyszałam o tym - odparła. - Freddy nam powiedział. Niedobry Cecil! Chyba muszę
ci wybaczyć. Pomyśl jednak, ile trudu zadałam sobie niepotrzebnie! Panny Alan są męczące.
Oczywiście, że wolę, aby lokatorami zostali twoi znajomi. Nie powinieneś jednak działać za
moimi plecami.
- Moi znajomi? - powtórzył ze śmiechem. - W tym właśnie sedno! Chodz tutaj. - Lucy
nie ruszyła się z miejsca. - Czy wiesz, gdzie spotkałem przyszłych lokatorów? W National
Gallery, kiedy tydzień temu odwiedzałem moją matkę.
- Dziwne miejsce na zawieranie znajomości - powiedziała Lucy nerwowo. - Nie
bardzo rozumiem...
- Spotkałem ich w Sali Umbryjskiej, w której usiłowali znalezć Luckę Signorellego...
Zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że niedawno byli we Włoszech.
- Cecil, ale...
- W trakcie rozmowy - ciągnął wesoło - dowiedziałem się, że szukają domu na wsi.
Ojciec miałby w nim mieszkać, syn przyjeżdżałby na weekendy. Pomyślałem sobie:  Co za
wspaniała okazja, żeby przytrzeć nosa sir Harry'emu . Wziąłem ich adres i londyńskie
referencje, i napisałem do sir Harry'ego...
- Cecil, to nie fair. Prawdopodobnie spotkałam już tych ludzi przedtem i...
- Absolutnie fair. Każdy sposób ukarania snoba godzien jest pochwały. Ten stary
człowiek przyniesie całemu sąsiedztwu wiele dobrego. A dla sir Harry'ego będzie to dobra
lekcja. Nie, Lucy, klasy powinny mieszać się ze sobą. Niedługo sama się ze mną zgodzisz. Ja
osobiście wierzę w demokrację.
- Nieprawda! Nie wiesz nawet, co to słowo oznacza.
Cecil drgnął i spojrzał na nią zaskoczony.
- To nie fair, Cecil - ciągnęła dalej. - Gniewam się na ciebie, bardzo się gniewam. Nie
miałeś żadnego powodu psuć moich planów. Ośmieszyłeś mnie. Mówisz, że to lekcja dla sir
Harry'ego. Czy zdajesz sobie sprawę, że to się odbywa moim kosztem? Uważam to, co
zrobiłeś, za wysoce nielojalne - powiedziała i wyszła z pokoju.
- Złośnica - mruknął Cecil unosząc brwi.
Właściwie - stwierdził po chwili - było w tym coś więcej niż złość. To snobizm! Lucy
nie miała nic przeciwko nowym lokatorom, dopóki myślała, że są jego znajomymi.
Doszedł do wniosku, że przybysze mogą mieć wysoką wartość jako obiekty jego
obserwacji. Starego pana Emersona mógł tolerować, a George'a dałoby się rozruszać. Jedno
nie ulega wątpliwości: sprowadził ich do Windy Corner w imię Prawdy , a za sprawą
wszechobecnej Muzy Komedii.
ROZDZIAA XI: Z WIZYT U PANI VYSE
Muza Komedii, Choć zdolna sama dbać o swoje sprawy, postanowiła nie odrzucać
pomocy pana Vyse'a. Pomysł sprowadzenia Emersonów do Windy Corner najwyrazniej
przypadł jej do gustu. Wszystko ułożyło się po myśli Cecila. Sir Harry Otway podpisał
umowę dotyczącą wynajmu willi, po czym spotkał pana Emersona i natychmiast zrozumiał
swą pomyłkę. Panny Alan, urażone do żywego, napisały do Lucy chłodny list, przypisując jej
całą winę za to, co się stało. Pan Beebe, cieszący się z przybycia nowych sąsiadów,
powiedział pani Honeychurch, że Freddy powinien odwiedzić ich, kiedy tylko przyjadą.
Istotnie, Muza Komedii miała tyle możliwości działania, że pozwoliła, aby pan Harris, który
w istocie nie był przestępcą, zginął w zapomnieniu.
Jeżeli chodzi o Lucy, to najpierw pogrążyła się ona w najczarniejszej rozpaczy,
wkrótce jednak, przemyślawszy wszystko jeszcze raz, postanowiła się nie martwić. Teraz,
kiedy była zaręczona, Emersonowie nie stanowili już dla niej takiego zagrożenia i Cecil mógł
ich sobie sprowadzać, jeśli tak mu się podobało. Tak, mógł ich sobie sprowadzać. Mimo
wszystko Lucy potrzebowała nieco czasu, aby dojść do takich wniosków. Dziewczęta są
jednak pozbawione logiki i całe to zdarzenie pozostało w pamięci Lucy jako o wiele
ważniejsze i bardziej bolesne, niż było w istocie. Tak więc Lucy była szczęśliwa mogąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Morgan Raye Welon i korona 03 KrĂłlewski potomek (Harlequin Romans 1056)
    Caine Rachel Wampiry z Morganville 4 Maskarada szaleńców
    475DUO.Morgan Sarah Ponowne zareczyny
    Wagner Karl Edward Kane Tom 1 Pajęczyna Utkana z Ciemności
    Morgan Diana Szaleńcza eskapada(1)
    Edward Lasker Szachy i warcaby Droga do mistrzostwa
    Edward Stachura Siekierezada
    Samson Hanna Pokój żeńsko męski na chwałę patriarchatu
    Ecma 262
    Loius L'Amour The_Man_Called_Noon_v1.6_(BD)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lidka.xlx.pl