[ Pobierz całość w formacie PDF ]
posuwistym krokiem po tafli lodowiska.
- Nie jest mi łatwo patrzeć, jak flirtujesz z innym - wyszeptał ze złością.
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś zazdrosny. Wcale nie flirtowałam, a nawet gdybym to robiła, to nie
twoja sprawa. Mogę flirtować, z kim mi się podoba. - Zacisnęła palce na napiętym mięśniu jego
ramienia. - Dlaczego cię to obchodzi?
PONOWNE ZARCZYNY
145
- Ty mnie obchodzisz, Stella - wyszeptał jej do ucha. - Dobrze o tym wiesz. - Zatrzymał się pośrodku
lodowiska.
Tak, wiem. Ty też mnie obchodzisz, pomyślała, stojąc nieruchomo z rękami zarzuconymi na jego
szyję. Pragnę cię. To się nie zmieniło. I wszystko wskazuje na to, że nigdy już się nie zmieni.
Zamknęła oczy. Oddychała z trudem, a jej nogi zaczęły drżeć.
- Chodzmy stąd - mruknął Daniel, pociągając ją w stronę wyjścia. Potem oboje ściągnęli buty z łyżwa-
mi i się ubrali. Stella zdawała sobie sprawę, że gdziekolwiek Daniel zamierza ją zabrać, ona pójdzie z
nim.
Daniel wziął ją za rękę i poprowadził pod ośnieżonymi drzewami w kierunku jeziora. Zapadał już
zmierzch. Kiedy oddalili się od lamp otaczających ślizgawkę, Daniel sięgnął do kieszeni i wyjął
latarkę.
- Widzę, że jesteś przygotowany na wszystkie ewentualności - powiedziała Stella nonszalanckim tonem,
choć jej serce biło mocno i czuła rosnące napięcie. - Sama nie wiem, dlaczego z tobą tu przyszłam.
- Czasem trzeba pójść za głosem instynktu. Musimy porozmawiać, a nie możemy tego zrobić w towa-
rzystwie tłumu ludzi.
Stella zadrżała i otuliła się mocniej kurtką.
- Czy jest ci zimno? - Otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie, a ona poczuła ciepło bijące od jego
ciała.
W tym momencie było jej wszystko jedno, dokąd idą. Ważne było tylko to, że Daniel jest przy niej.
Zatrzymali się na niewielkim płaskowyżu, nad skalistym zboczem opadającym w stronę jeziora. Z
dołu
146
SARAH MORGAN
dochodził łagodny szum wody, a z odległego lodowiska stłumione głosy ludzkie i dzwięki muzyki.
Ale tutaj czuli się tak., jakby byli na świecie zupełnie sami.
Stella odwróciła się w stronę Daniela i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale on objął dłońmi jej
twarz i namiętnie ją pocałował. Kontrast między chłodem jego palców a ciepłem jego ust był tak
podniecający, że zadrżała z pożądania. Objęła go mocno za szyję i przywarła do niego całym ciałem.
- Daniel... Pragnę cię. Wiem, że to szaleństwo i że będę tego żałowała, ale teraz chcę się z tobą kochać.
- Ja też tego pragnę. - Daniel zdjął swoją ciepłą kurtkę i rozpostarł ją na śniegu, a potem delikatnie
położył na niej Stellę. Pragnęła go tak bardzo, że odczuwała niemal fizyczny ból. Gdy do niej przywarł,
wyszeptała cicho jego imię, a potem zapomniała o całym świecie. Zdawała sobie tylko sprawę z tego,
że nigdy nie przeżywała takiej rozkoszy.
Kiedy stopniowo odzyskała świadomość, poczuła lekki chłód. Daniel przytulił się do niej, żeby ogrzać
ją swoim ciałem.
- Nie zabezpieczyłem się - mruknął jej do ucha, a ona uśmiechnęła się gorzko na myśl o tym, że lęk
przed posiadaniem dziecka zdominował wszystkie inne jego odczucia.
- Nic nie szkodzi - odparła, zadając sobie w duchu pytanie, jak może zachowywać się tak normalnie w
tak nienormalnej sytuacji. - To nie są te dni, w których mogłabym zajść w ciążę.
- Więc nie zażywasz pigułek?
- Wcale ich nie potrzebowałam. Nie zadawałam się z żadnym mężczyzną od naszego rozstania.
PONOWNE ZARCZYNY
147
- Myślałem, że poznałaś kogoś przez internet.
- Nic z tego nie wyszło - odparła i zadrżała lekko, czując dotkliwy chłód.
- Marzniesz. Bardzo cię przepraszam. Sam nie wiem, jak mogłem być taki bezmyślny. - Daniel
odsunął się od niej i pomógł jej się ubrać. Kiedy wstali, owinął ją swoją kurtką. Nie byłaby w stanie
powiedzieć, dlaczego ten opiekuńczy gest tak bardzo ją wzruszył, że omal się nie rozpłakała.
Jako namiętna kobieta marzyła o tym, żeby wyznał jej: Kocham cię. Nie mogę bez ciebie żyć". Ale
wiedziała, że nigdy nie usłyszy od niego tych słów.
- Wezwę przez telefon taksówkę - mruknęła, zadowolona z tego, że otaczające ich ciemności kryją jej
zażenowanie. - Poproszę, żeby zabrali mnie z parkingu. Czy można tam dojść, nie przechodząc obok
lodowiska?
- Tak.
- To świetnie. Pokaż mi drogę.
- Stella...
- Chcę jak najszybciej pojechać do domu, Daniel -przerwała mu, wiedząc, że i tak nie doczeka się słów,
które chciała od niego usłyszeć.
- W takim razie odwiozę cię - oznajmił, a potem poprowadził ją boczną ścieżką, o której istnieniu nie
wiedziała. Po chwili minęli furtkę i znalezli się na parkingu.
- Mogę zadzwonić po taksówkę.
- Nie bądz śmieszna. - Otworzył jej drzwi swojego lśniącego samochodu sportowego, a ona wśliznęła
się na skórzany fotel, dziękując Bogu, że nie musi z nikim rozmawiać.
148
SARAH MORGAN
- Chyba nasi koledzy nie będą uważać nas za nie-towarzyskich.
- To jest przyjęcie świąteczne. Przyszła na nie połowa pracowników szpitala. - Daniel wyjechał z
parkingu i ruszył w stronę domu Patricka. - Nikt się nami nie interesuje.
Kiedy dojechali na miejsce i Daniel wyłączył silnik, Stella chwyciła swoją torbę.
- Dziękuję. - Zdawała sobie sprawę, że powinna coś jeszcze powiedzieć, ale nie miała pojęcia co...
On również milczał.
Wyciągnęła rękę w stronę klamki.
- Zaczekaj - wychrypiał Daniel, kładąc dłoń na jej nodze. - Zaproś mnie do środka, Stella.
- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł, a ty? Przez chwilę milczał, a potem cofnął rękę.
- Może masz rację. Znów sprawiłbym ci ból, a naprawdę wcale tego nie chcę. Czy w pierwszy dzień
świąt idziesz po pracy do Patricka? - Gdy się zawahała, wybuchnął gorzkim śmiechem. - Domyślam
się, że twoja odpowiedz brzmiałaby: Nie, jeśli ty tam będziesz". Nie mylę się, prawda?
- Nie wybieram się do Patricka - odparła pospiesznie. - Idę do Ełlie. Ty powinieneś spędzić ten dzień u
swojego brata. Tam jest twoje miejsce.
- Nie czuję się szczególnie towarzyski. Kiedy uporam się z pacjentami, którzy przesadzili z ilością
alkoholu lub nie dopiekli indyka, chyba pójdę na spacer. - Spojrzał przez okno na wirujące płatki
śniegu i świąteczne światełka, którymi Patrick udekorował dom. - W górach zapominam o bożym
świecie.
- Powinieneś pójść do Patricka - powiedziała ła-
PONOWNE ZARCZYNY
149
godnie. - Ucieszy się z twojej wizyty. A dzieci poczują się zawiedzione, jeśli nie spędzisz z nimi tak
ważnego święta.
Sama myśl o tym, że Daniel będzie bawił się z Alfiem i Posy, wprawiła ją w przygnębienie. Gdyby nie
znosił dzieci i nie znajdował z nimi wspólnego języka, łatwiej byłoby jej podjąć decyzję, którą uważa-
ła za nieuchronną.
Rozstanie z nim było dla niej trudniejsze niż za pierwszym razem, bo wtedy działała pod wpływem
impulsu. Ale teraz jej gniew już się wypalił i pozostał tylko bezbrzeżny smutek. Tym większy, bo
zdawała sobie sprawę, że Daniel byłby wymarzonym ojcem dla ich dzieci.
- Dobranoc. - Otworzyła drzwi samochodu, a on tym razem nie zrobił nic, żeby ją powstrzymać.
- Dobranoc, Stella.
Idąc w stronę drzwi stajni, zdawała sobie sprawę, że ich zbliżenie było błędem.
A słowa pożegnania zabrzmiały w jej uszach jak nieodwołalny werdykt.
ROZDZIAA DZIESITY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]