[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramionami. - Raczej nie. Andy stwierdził wczoraj, że jak tylko ty i Matt
wpadacie na siebie przypadkiem, sypią się iskry.
Przesłał jej konspiracyjny uśmiech.
RS
91
- No, powiedz wujowi Mike'owi: coś między wami nie gra?
- Nie. - Sharon włożyła torebkę do szafki z wielkim hałasem, byle tylko
Mike nie widział jej twarzy. - Mylisz się.
Zatrzasnęła drzwiczki, czekając na koniec śledztwa. Mike nie miał złych
zamiarów, ale chciała to uciąć.
Struchlała, gdy koło drzwi za jej plecami coś się poruszyło. To był Matt.
Musiał wejść do pokoju niepostrzeżenie. Musiał też zatem słyszeć, o czym
mówili, i aż ją ciarki przeszły na tę myśl.
- To w porządku. Pójdę sprawdzić, czy nie czeka na mnie jakaś robota -
wybąkał Mike, zerkając nerwowo na Matta, i wymknął się z pokoju, dyskretnie
zamykając drzwi. Sharon czuła, jak wzbiera w niej histeryczny śmiech.
Mike sądził chyba, że chcą zostać sami. Po co? Pławić się w tak ulubionych
przez pary rozmowach? Pewnie jedyne, co Matt ma jej do powiedzenia, to
wyrażenie niezadowolenia, że włącza w ich prywatne sprawy osoby trzecie.
Zakręciła się na pięcie, by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Podsłuchiwałeś? Wiesz przynajmniej, że plotki nie pochodzą ode mnie.
- Nie wiem nic o żadnych plotkach - rzucił zwięzle. - I nigdy bym cię o nie
nie podejrzewał.
- O, świetnie! To zabrzmiało jak wyraz zaufania. Muszę to zapisać.
Dwudziestego sierpnia Matthew Dempster stwierdził, że nie jestem niczemu
winna. Prawdziwie pamiętny dzień, trzeba go zakreślić w kalendarzu na
czerwono.
- Przestań! Wiesz, że nic tym nie zyskasz!
- Oczywiście, że wiem! Wiem, że żadne moje słowo ani zachowanie niczego
nie zmieni. Twoje decyzje są nienaruszalne jak kamień.
Wzięła głęboki oddech, bojąc się, że za chwilę powie coś, czego będzie
żałować.
- No to dowiedz się z przyjemnością, że wkrótce wszystko zmieni się na
lepsze.
- To znaczy? - spytał tonem, po którym przebiegły ją dreszcze. Zerknęła
niepewnie, nie wiedząc, czy ujrzy w jego oczach złość czy inne, równie silne
emocje.
Sama była wściekła, bo wciąż wypatrywała czegoś nieistniejącego.
- To znaczy, że staram się o inną pracę. Po tym, co mówił Mike, jestem
pewna, że to jedyna dobra decyzja.
Oczekiwała, że Matt coś powie, a on sterczał w miejscu bez słowa.
RS
92
- Mam spotkanie w moim poprzednim zespole w Londynie, w przyszłym
tygodniu. Zresztą to formalność.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
Mówił do przesady powściągliwie. Nie sposób było odgadnąć, co czuje.
Sharon zastanowiła się, jak w ogóle udaje jej się jeszcze funkcjonować.
- Uważam, że to dobry pomysł. W Londynie mam przyjaciół. Będzie mi tam
łatwiej żyć.
Przez jego twarz przemknął ledwo dostrzegalny wyraz żalu.
- Ufam, że wyjdzie ci to rzeczywiście na dobre, Sharon. Zasługujesz na to.
Brzmiało to szczerze. Sharon odwróciła zmącony przez łzy wzrok.
- Dziękuję. Ja... Dam ci wymówienie, jak wszystko tam ustalę. Nie przejmuj
się mną, gdybyś chciał od razu zacząć szukać kogoś na moje miejsce. Na
pewno coś znajdę, nawet jeśli tamta praca nie wypali.
- Nie wątpię. Z twoim doświadczeniem...
Zanim zdążyła pomyśleć, co tym razem chce jej zakomunikować, rozległ się
alarm. Matt z trudem się pozbierał.
- Pierwsze wezwanie dzisiaj. - Otworzył przed nią drzwi. Sharon
wymamrotała jakieś podziękowanie i minęła go. Bert był już w korytarzu,
odbierając wiadomość od Mike'a, i właśnie się za nią rozglądał.
- Ranny w Hambleton Hills. Złamana noga i prawdopodobne inne obrażenia.
- Rozumiem. - Sharon przyspieszyła kroku. Matt położył jej przelotnie dłoń
na ramieniu.
- Uważaj na siebie.
Wymusiła na sobie grymas uśmiechu.
- Zawsze uważam.
- Może jednak nie zawsze. - Zcisnął jej ramię i poszedł do biura.
Sharon pędziła korytarzem, nie chcąc nawet myśleć, o co mu chodziło.
Czym prędzej weszła na pokład helikoptera i zapięła pas. Zamknięta w sobie,
nie zauważyła, jak ze świstem ulatują nad ziemię.
Ranna kobieta była w marnym stanie. Nazywała się Debbie Wilson i
wspinała się z kolegami z college'u. Jeden z nich szczęśliwie nie stracił głowy i
zaznaczył miejsce wypadku, rozkładając na ziemi kolorowe kurtki
przeciwdeszczowe. Było tam dość ponuro, wiele kilometrów od najbliższej
drogi. Sharon nie dziwiła się, że wezwanie trafiło właśnie do nich.
- Moim zdaniem złamanie - zauważyła, badając lewą nogę kobiety. Kolano
było wyraznie przemieszczone, kość piszczelowa i kość strzałkowa wyglądały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Jennifer Armintrout Blood Ties 2 Blood Ties The Possession
    Barwy miłości Taylor Kathryn
    Rigby Taylor Dome of Death
    Foley Gaelen Trylogia Ascencion 01 Jego wysokość pirat
    Higgins Jack Czas zemsty
    Mercedes Lackey & Ellen Guon Knights of Ghosts and Shadows
    suma_20
    Forester Cecil Scott PowieśÂ›ci Hornblowerowskie 07 (cykl) Okrć™t Liniowy
    Anna Klodzinska Sygnaly smierci
    suma_30
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • krypta.opx.pl