[ Pobierz całość w formacie PDF ]
papierosa z wodoszczelnej papierośnicy. Nie wiedział, co robić dalej, musiał czekać
na powrót Millera i Panayisa. Był zresztą pewny, że i Dusty nic już Stevensowi nie
pomoże. Ani on, ani nikt. Louki rozpalił ognisko. Stare wysuszone drzewo paliło się
gwałtownie, prawie bez dymu. Niemal natychmiast po jaskini zaczęło się rozchodzić
ciepło i wszyscy trzej z rozkoszą przysunęli się bliżej ognia. Z wielu miejsc sklepienia
pociekły do wielkiej kałuży na żwirowatym dnie coraz to obfitsze strumienie wody z
topniejącego śniegu. Niebawem zrobiło się błoto. Ale dla Mallory.ego i Andrei te
przykrości były niczym w porównaniu ze szczęściem zaznawania ciepła po raz
pierwszy od przeszło trzydziestu godzin. Mallory czuł, jak żar przenika go niby
błogosławieństwo, czuł ulgę w całym ciele, a powieki zaczęły mu się kleić z senności.
Oparty o ścianę drzemał, nie wypaliwszy nawet pierwszego papierosa, gdy do jaskini
wpadł podmuch zimnego wiatru ze śniegiem i zjawił się Brown, ze zmęczeniem
ściągając z ramion rzemienie nadajnika. Jak zwykle miał posępną minę, ale jego oczy
rozjaśniły się na widok ogniska. Był siny na twarzy i drżał z zimna. Nic dziwnego,
pomyślał Mallory, siedział bez ruchu przez pół godziny na otwartym lodowatym
zboczu pagórka. Brown w miolczeniu pochylił się nad ogniem, wyciągnął papierosa i
patrzył zamyślony w płomienie, obojętny zarówno na chmurę pary, która go
natychmiast otoczyła, jak i na przenikliwy swąd przypalającego się ubrania. Wyglądał
na bardzo przygnębionego. Mallory sięgnął po butelkę, nalał trochę ogrzanego
retsimo mocno zaprawionego żywicą greckiego wina i podał Brownowi.
Wypij to od razu jednym haustem poradził. W ten sposób nie poczujesz smaku.
Trącił nogą odbiornik i spojrzał na Browna. Znowu nie udało się połączenie?
Nawiązałem z nimi łączność, nie ma się co martwić, sir. Brown skrzywił się od
lepkiej słodyczy wina. Odbiór był pierwszorzędny, zarówno tutaj, jak i w Kairze.
Uzyskałeś połączenie! Mallory pochylił się, zaciekawiony. Byli zadowoleni z
wiadomości o swoich podróżnikach?
Nie powiedzieli. Przede wszystkim kazali mi nic nie gadać. Brown niedbale
poprawił ognisko parującym butem. Nie wiem, jak sir, ale otrzymali wiadomość, że
w ostatnich dniach Niemcy dostali tutaj wystarczającą liczbę sprzętu na dwie albo
trzy stacje pelengacyjne. Mallory zaklął.
Stacje pelengacyjne& to pierwszorzędnie! pomyślał krótko o egzystencji
włóczęgów, do jakiej podobne stacje namiarowe zmusiły jego i Andreę w Białych
Górach na Krecie. Do diabła, Casey, na takiej wyspie wielkości półmiska mogą nas
zlokalizować z zamkniętymi oczami!
Oczywiście, że mogą przytaknął ponuro Brown.
Czy słyszałeś o tych stacjach, Louki? zapytał Mallory.
Nie, majorze. Nic nie słyszałem. Louki wzruszył ramionami. Boję się, że nawet
nie wiem, o czym mówicie.
I ja też tak myślę. Zresztą, to nie ma znaczenia& Teraz już za pózno. A jakie masz
inne dobre wiadomości, Casey?
Nic specjalnego, sir. Nie wolno mi nadawać to rozkaz. Mamy się ograniczać do
kodów: tylko potwierdzenia, przeczenia, pozdrowienia i tym podobne. Nadawanie
ciągłe tylko w razie absolutnej konieczności albo wtedy, kiedy ukrycie się jest tak czy
inaczej niemożliwe.
Na przykład w celi skazańców w tych przytulnych lochach Nawarony mruknął
Mallory. Zmarłem na stojąco. Pozdrowienia!
Z całym szacunkiem, sir, ale to wcale nie jest wesołe powiedział Brown z irytacją.
Ich flota desantowa, głównie kutry i ścigacze, wyruszyła dziś rano z Pireusu
ciągnął dalej. Około czwartej rano. Kair spodziewa się, że dziś w nocy zatrzymają
się gdzieś na Cykladach.
To zupełnie genialne odkrycie. Gdzież indziej, u diabła, mogliby się zatrzymać?
Mallory zapalił nowego papierosa i tępo zapatrzył się w ogień. W każdym razie
dobrze wiedzieć, że są już w drodze. To wszystko, Casey? Brown skinął głową w
milczeniu.
No, dobra. Bardzo dziękuję, że wyszedłeś. A teraz najlepiej się połóż i spróbuj
usnąć, jeśli możesz& Louki uważa, że powinniśmy zejść do Margarithy przed świtem
i schować się tam na cały dzień. Mają jakąś starą studnię przygotowaną na nasze
przyjęcie, a w nocy wyruszylibyśmy do Nawarony.
Boże! jęknął Brown. Dziś cieknąca jak sito jaskinia, jutro opuszczona studnia,
prawdopodobnie do połowy wypełniona wodą. Gdzie się zatrzymamy w Nawaronie,
sir? W jakiejś krypcie na miejscowym cmentarzu?
Byłoby to niezwykle dogodne pomieszczenie w istniejących warunkach stwierdził
oschle Mallory. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Wyruszamy przed
piątą. Patrzył, jak Brown kładzie się obok Stevensa, a potem przeniósł wzrok na
Loukiego. Mały człowieczek usiadł po drugiej stronie ogniska na jakiejś skrzynce i
ogrzewał wielki kamień. Potem zawinął go w płótno i przyłożył do skostniałych nóg
Stevensa. Od czasu do czasu podsycał ogień. Nagle zorientował się, że Mallory
bacznie mu się przygląda, i podniósł głowę.
Robi pan wrażenie zmęczonego, majorze wydawało się, że Louki jest czymś
zaniepokojony. Zaraz, jak to się mówi?& jakby pan coś miał na wątrobie. Panu się
nie podoba mój plan? Myślałem, żeśmy się zgodzili&
Nie martwię się twoim planem
oświadczył Mallory. Nie martwię się nawet sobą. Natomiast martwię się skrzynką,
na której siedzisz. Jest w niej wystarczająca ilość trotylu, żeby wysadzić w powietrze
krążownik, a ty siedzisz na tym zaledwie trzy stopy od ognia. To niezdrowo, Louki.
Louki poruszył się niespokojnie na skrzynce i szarpnął za koniec wąsa.
Słyszałem, że tnt można rzucić do ognia i będzie się spokojnie palił jak żywiczna
sosna.
Zgadza się potwierdził Mallory. Możesz go również giąć, łamać, piłować, ciąć,
skakać po nim i kuć kowalskim młotem i nic się nie stanie. Ale jeśli zacznie się topić
w gorącym i wilgotnym powietrzu, wtedy płyn zaczyna się krystalizować. Och,
bracie! A w tej dziurze zaczyna się robić o wiele za gorąco i za duszno.
Więc wyrzucimy to! Louki zerwał się i cofnął w głąb jaskini. Wyrzucimy na
dwór! Zawahał się. Jeśli śnieg i wilgoć&
Możesz to równie wsadzić do słonej wody na dziesięć lat i też nic się nie stanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]