[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie szepnęła.
Pomożesz? znów spytał. Zastąpisz mnie, kiedy pójdę do szpitala? Clare nie
potrafiła patrzeć mu w oczy.
Daj mi trochę czasu do namysłu.
Wynagrodzę ci to obiecał. Firma należy do chłopców. Nie chcę jej stracić.
Wiedziała, że wysokość jej alimentów zależy od kondycji firmy, więc nie było to jej
obojętne.
Ile czasu ci potrzeba na podjęcie decyzji? spytał. Ponaglanie nic nie pomoże.
Nie wiem powiedziała. Muszę wszystko przeanalizować.
Jeden dzień?
Dłużej.
W takim razie tydzień? Dlaczego tak nalega?
Nie wiem opierała się. Jeśli zamierzasz tu i teraz zmusić mnie do odpowiedzi,
to usłyszysz: nie . Ułożyłam sobie życie bez ciebie i nie widzę sensu znów mieszać
naszych spraw prywatnych z zawodowymi.
Clare, to ważne.
Chciałeś powiedzieć: ważne dla ciebie.
Dla naszych dzieci przypomniał jej.
Potrzebuję czasu nalegała.
Do cholery, Clare, ja nie mam czasu. Nie widzisz? Mam ci to przeliterować?
Umieram.
Umierasz? Słowo to z trudem przeszło przez jej gardło.
Specjaliści mówią, że będę miał szczęście, jeśli ta kuracja zapewni mi jeszcze sześć
miesięcy. Są przerzuty... spójrz na mnie, Clare nalegał. Nie zostało mi wiele czasu.
Pomożesz mi, czy nie?
25 kwietnia 2.34 w nocy
Nie mogę spać. Za każdym razem, kiedy zamykam oczy, widzę Michaela siedzącego
przy stoliku w Mocha Moments. Mówi mi, że umiera.
Umiera!
Pogodził się już z tym, jak gdyby to była rzecz przesądzona. Miałam do niego tysiące
pytań. Odpowiedział na kilka, ale nie chciał zagłębiać się w makabryczne szczegóły. Rak
zaatakował najpierw wątrobę i rozprzestrzenił się na całe ciało. Już nic nie można zrobić.
Nie ma widoków na żaden cudowny środek, żadną metodę, klinikę, która mogłaby go
ocalić. Nie chce, żeby chłopcy o tym wiedzieli; błagał mnie, abym zachowała to
w tajemnicy.
Każdy szczegół tego popołudnia, każdy moment naszej rozmowy wciąż tkwi w mojej
pamięci. Miranda go zostawiła... Nie wiem, kiedy się wyprowadziła. Jestem pewna, że
Michael nie chciał, żebym wiedziała.
Czy ze względu na nią odkładał pójście do lekarza? Ale jeszcze jedna myśl nie
dawała mi spokoju. Gdyby nie było rozwodu i wciąż mieszkalibyśmy razem, może
w porę zdołałabym wykryć chorobę. Czy można by go uratować, gdyby wcześniej
otrzymał pomoc medyczną?
Nigdy się tego nie dowiem.
Do tej pory nie mogę się otrząsnąć po tamtym szoku. Michael poprosił mnie
o przejęcie zarządu nad firmą, nie ukrywał faktu, że odchodzi, na zawsze. Michael
pokłada nadzieję w Micku, który studiuje zarządzanie i w przyszłości może objąć
stanowisko prezesa. Razem z młodszym bratem odziedziczy firmę. Do tego czasu
Michael potrzebuje mojej pomocy.
Po rozwodzie błagałam Boga o to, by Michael cierpiał. Chciałam, żeby wiedział, jak
smakuje zdrada, żeby czuł gorycz po stracie wszystkiego, co najdroższe. Ale nawet
w najstraszniejszych momentach nie życzyłam mu takiego losu.
Kiedy dziś w nocy mój ukochany syn, Alex, wszedł do domu, wiedział natychmiast,
że coś jest nie tak. Dotrzymałam obietnicy danej Michaelowi, ale nie wiem, jak długo
będę potrafiła ukrywać prawdę.
Zrobię to, o co prosił Michael złożę wypowiedzenie Murphy Motors i wznowię
pracę w jego firmie. Dzięki temu, że przez jakiś czas będziemy razem pracować, zmiana
zarządu przebiegnie płynnie.
Michael umiera i przyszedł do mnie po pomoc. Dla dobra dzieci gotowa jestem
podjąć to wyzwanie i stanąć na wysokości zadania. Ale nie chcę się angażować
emocjonalnie.
Człowiek do pewnego stopnia
kształtuje swój los,
bez względu na okoliczności.
Martha Washington
Rozdział 26
JULIA MURCHISON
Lista błogosławieństw:
1. Mama.
2. Wygodne buty.
3. Zamówienie ubrań ciążowych.
4.
13 maja Dzień Matki
W domu panuje cisza i wszyscy jeszcze śpią. Obudziłam się wcześnie, chociaż to
jedyny dzień w roku, kiedy mogę spać do oporu bez poczucia winy. Ten spokój był za
błogi, więc siedzę sobie w salonie i rozmyślam nad tym, co ma się dzisiaj wydarzyć.
Po kościele mama przyjdzie na drugie śniadanie, a potem pójdzie na obiad do siostry
i jej rodziny. Janice chciała, żebyśmy wszystkie świętowały Dzień Matki, ale ja nie
mogłam.
Chciałam spędzić ten dzień z mężem i dziećmi. Pózniej będziemy mieć mnóstwo
czasu dla reszty rodziny. Poza tym, odwiedzi nas matka Petera. Po raz drugi w tym roku
to już jest wyrazny rekord! Przyjechała na jakieś spotkanie zawodowe i tylko przy
okazji wpadnie do nas. Po prostu mamy tego pecha, że mieszkamy w okolicy. Jakaż to
niewdzięczność z mojej strony! Ale tak czuję.
Nigdy nie dogadywałam się z moją teściową. Jest tak niepodobna do mojego męża,
że aż trudno uwierzyć, że ci dwoje to matka i syn. Przyleciała tu z Seattle w interesach
i nalega na to, by spać w pokoju hotelowym zarezerwowanym przez swoją firmę. Mam
nieodparte wrażenie, że odwiedza nas z konieczności. To tak, jak gdyby zapomniała, że
ma dzieci i wnuki. Przez te wszystkie lata z trudem trzymałam język za zębami. Mam
wspaniałego, kochającego męża. Peter swoje wychowanie zawdzięcza opiekunkom. To
one dawały mu miłość i wsparcie psychiczne, jakiego matka nie była w stanie zapewnić
jedynakowi.
Zaprosiliśmy matkę Petera do kościoła i na drugie śniadanie. Odmówiła, a mnie to
wcale nie zdziwiło. Podobno nie chce mi przeszkadzać w spotkaniu z moją matką.
Peter broni swojej matki, więc powstrzymałam się od komentarza. Jednak na
dzisiejsze popołudnie nie czekam z niecierpliwością. Pragnęłabym tylko, aby dzieci
dobrze się zachowywały, ale to prawdopodobnie marzenie ściętej głowy. Nasze dzieci to
typowe nastolatki. Myślą wyłącznie o sobie.
Nie będę grać dla babci na klarnecie! upierała się Zoe. Julia dodała plasterki
ogórka do obiadowej sałatki i wstawiła ją do lodówki.
Ojciec cię o to prosił przypomniała krnąbrnej córce.
Nie będę go słuchać!
Rozumiała niechęć córki. Nikt nie lubi, jak się go wyrywa do tablicy, ale z drugiej
strony musiała stanąć po stronie Petera. Mąż był dumny z Zoe i chciał pokazać matce jej
talenty.
Kiedy wróci tata? spytał Adam. Siedział przygarbiony na sofie, przeglądając
ostatni numer czasopisma Car and Driver .
Julia przeczytała literki na wyświetlaczu mikrofalówki.
Daj mu jeszcze dziesięć minut.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]