[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jego siostra, Carissa, zadzwoniła do mnie po południu. Szczęka jej opadła, kiedy
oznajmiłam, że byłaś u mnie z Loganem. - Hattie roześmiała się wesoło, po chwili dodała
już poważniej: - Bądz ostrożna, kochanie.
- Ostrożna? Hattie, co masz na myśli?
- Ach, nic takiego.
- Powiedz, proszę. Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?
W słuchawce nastała cisza.
- Mój wnuk nigdy by świadomie cię nie skrzywdził - rzekła w końcu staruszka. -
To dobry chłopak o wielkim sercu. Gdyby nie jego pomoc, nie stać by mnie było na ten
R
L
T
piękny dom opieki, a jego rodziców na podróż po Australii. Obawiam się jednak, że on
jest zbyt skupiony na karierze. Nie chce popełnić błędów ojca.
Sally korciło, żeby spytać, jakie błędy popełnił ojciec Logana, ale nie chciała być
wścibska.
- Tylko ktoś naprawdę wyjątkowy mógłby sprawić, aby Logan zboczył z obranego
kursu - kontynuowała Hattie. - A ty, kochanie, jesteś wyjątkowa.
Gdyby Sally lepiej znała staruszkę albo gdyby rozmawiały twarzą w twarz, może
poprosiłaby ją o wyjaśnienie. Jaki kurs? I dlaczego Logan miałby z niego zbaczać? Cie-
kawe, czy Hattie zakładała, że wszystkie dziewczyny, z którymi umawiał się jej wnuk,
marzyły o tym, aby go poślubić?
- Ja na pewno nie - szepnęła Sally, odkładając słuchawkę.
Może jest zakochana, ale twardo stąpa po ziemi.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Minęła osiemnasta, a Logan wciąż tkwił przy biurku. Ilekroć podnosił głowę, woda
w zatoce stawała się odrobinę ciemniejsza i zapalało się coraz więcej latarni. Teraz na
widocznym przez okno moście panował ogromny ruch. Też powinienem wracać do do-
mu, pomyślał, ale chciał skończyć pisanie oferty. Wolał to zrobić w biurze. Dom stano-
wił swojego rodzaju sanktuarium, azyl od wszelkich spraw związanych z biznesem.
Jeszcze kwadrans i się upora. Ponownie wbił wzrok w rzędy cyfr na ekranie kom-
putera.
- Puk, puk!
Obrócił się zaskoczony.
- Sally? - W ostatnim czasie na samą myśl o niej uśmiechał się szeroko. - Co tu ro-
bisz o tej porze?
- Czekam, żeby z tobą porozmawiać.
- Naprawdę? To przepraszam, gdybym wiedział... - Zmarszczył czoło. - Ale mo-
głaś wcześniej zajrzeć. Maria wie, że personel zawsze ma do mnie dostęp. Albo mogłaś
zadzwonić.
Zobaczył, że trzyma w ręku płytę.
- Nie chciałam, aby ktoś podsłuchał naszą rozmowę.
- Rozumiem. - Nagle zaniepokoił się. - Chyba nie zmieniłaś zdania? Wybierasz się
ze mną na bal?
- Tak. - Podniosła głowę. - Nie wycofałabym się w ostatniej chwili. Dostarczono
mi suknię. Jest wspaniała.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Przyszłam w sprawie służbowej. - Wskazała na płytę.
- Usiądz, proszę. - Wcale nie miał ochoty zachowywać się urzędowo; marzył o
tym, aby zgarnąć ją w ramiona i całować.
- Mogę zamknąć drzwi?
- Jeśli wolisz. - Zmarszczka na jego czole pogłębiła się.
R
L
T
Przysunęła spod ściany krzesło i usiadła. Miała na sobie turkusową bluzkę i prostą
szarą spódnicę, zwykły biurowy strój, który wyglądał na niej niesamowicie seksownie.
Zwłaszcza gdy pełnym nieuświadomionej gracji ruchem założyła nogę na nogę.
Loganowi na moment zaparło dech. Od kilku dni bezskutecznie usiłował zapo-
mnieć o tym, jak ją trzymał w ramionach. Z jej powodu stracił zdolność do koncentracji.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytał.
- O tym. - Położyła płytę na biurku. Przez chwilę milczała, przygryzając dolną
wargę. Sprawiała wrażenie zawstydzonej. - Czy na pewno mogę wysłać jej zawartość na
zewnętrzny adres mejlowy? Maria podobno ma problem ze swoim komputerem i dlatego
zwróciła się do mnie...
- Maria? Maria prosiła cię o wysyłanie mejli?
- Tak.
- Dlaczego?
- Miała ostatnio problemy z internetem. Czasem prosi mnie o drobne przysługi.
Wczoraj na przykład chciała, abym przegrała na swój komputer mnóstwo plików.
- Co takiego?
Sally poruszyła się niespokojnie.
- Trochę mi niezręcznie mówić o Marii za jej plecami. Pewnie wszystko jest w po-
rządku. Powiedziała, że chce mieć dodatkowe kopie. Dla bezpieczeństwa.
Logan poczuł narastającą panikę.
- Mamy w firmie dokładne procedury. Maria nie powinna używać twojego kompu-
tera.
- Kiedy prosiła o zrobienie dodatkowych kopii i przesłanie ich do niej, nie widzia-
łam w tym nic złego. - Sally potrząsnęła głową. - Ale kiedy poprosiła o wysłanie ich na
zewnątrz... - Zamilkła.
- Co jest na płycie?
- Nie wiem, nie czytałam tych dokumentów. Uznałam, że muszę porozmawiać z
tobą. To trochę tak, jakby obcy na lotnisku poprosił nas o zabranie paczki, a my byśmy
się zgodzili, nie wiedząc, co jest w środku.
- Dobrze, sprawdzmy. - Z ponurą miną wsunął płytę do komputera.
R
L
T
I zdębiał, kiedy jej zawartość ukazała się na ekranie.
Sally pochyliła się nad biurkiem. Widziała przerażenie w oczach Logana, to, jak
krew odpływa mu z twarzy.
- No i co? - spytała przejęta.
- Tu są szczegółowe informacje na temat spraw, które omawialiśmy na zebraniu
zarządu. Tajne informacje. - Drżącą ręką rozluznił krawat, jakby ucisk uniemożliwiał mu
nabranie powietrza. Po chwili otworzył kolejny plik i zaklął siarczyście. - A tu mamy
strategię Blackcorp na najbliższe trzy lata.
- Ale... - Sally usiłowała ogarnąć to, co powiedział.
Logan przeczesał ręką włosy.
- Nigdzie tego nie wysłałaś?
- Nie.
- Całe szczęście. - Odetchnął z ulgą. - Gdyby to trafiło do naszej konkurencji, zna-
liby każdy nasz ruch. Chodz, zobacz. Tu są listy naszych kontaktów firmowych. Klu-
czowe strategie. Obliczenia, ceny.
Okrążyła biurko. Zobaczyła rzędy cyfr na ekranie komputera oraz strach w oczach
Logana. Dzięki Bogu, że zaufała swojej intuicji i postanowiła się upewnić, czy powinna
słuchać poleceń Marii.
- Dokąd miałaś to wysłać?
- Na kilka adresów. - Wyjęła z kieszeni kartkę, którą Maria jej dała.
Logan rzucił na nią okiem, po czym poderwał się na nogi, przeklinając na czym
świat stoi.
- Cholera jasna! Nie do wiary, że mogła tak podle postąpić! - Zdenerwowany krą-
żył po gabinecie. - Przez nią mógłbym stracić wszystko, co do grosza!
Doszedł do ściany, zawrócił, doszedł do biurka, znów zawrócił. Strach, który prze-
śladował go od młodzieńczych lat, zakradł mu się do serca.
- Pewnie od początku to planowała. - Huknął pięścią w ścianę. - Odkąd tylko tu
przyszła. Pewnie ktoś, jakaś inna firma, chciała przejąć Blackcorp. - Wtedy spełniłby się
jego najczarniejszy sen.
R
L
T
Popatrzył na Sally z wyzwaniem w oczach, jakby sprawdzał, czy rozumie, w czym
rzecz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
    0695. McCauley Barbara Prywatne Ĺźycie gwiazdy
    Barbara Elsborg Finding the Right One (pdf)
    Cartland Barbara Anglik w ParyĹźu
    Cartland Barbara Spełnione marzenia
    Cartland Barbara Niezwykła misja
    Cartland Barbara Jej jedyna miłość
    McMahon Barbara Weekend nad oceanem
    Cartland Barbara Pokusa miłości
    Cartland Barbara Zauroczenie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tutakeja.pev.pl