[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do tej pory stały nieco na uboczu. Teraz wmieszały się z powrotem w tłum. Emmanuelle przechadzała się
pozornie bez celu, ale jej oczy wypatrywały Ariane. Hrabina dostrzegła ją pierwsza.
- To znowu pani, moja niepokalana Virginia! - zawołała. Myślałam ju\, \e odbywa pani pokutę w jakimś
kącie, \e się pani umartwia.
Emmanuelle zauwa\yła, \e hrabina zwraca się do niej przy innych oficjalnie, nie mówi po imieniu.
- Wprost przeciwnie - odparła jakby od niechcenia. - Właśnie pewien ksią\ę ciemności porównał mój
uśmiech do kunsztu strip-teasu.
- Któ\ to byk, ten znawca?
- Znam tylko jego imię: Mario. Przypuszczam, \e pani wie, kogo mam na myśli...
Ariane parsknęła śmiechem. - Ach, ten! Je\eli chodzi o niego, to nie przejmuje się grzecznościami. Co zaś
do pani cnoty, to znajdowałaby się w większym niebezpieczeństwie, gdyby była pani pięknym chłopcem.
- Sądzi pani, \e to...
- Gdyby się z tym krył, to bym go tu nie obmawiała. Czy nie zapoznał pani jeszcze ze swoimi ulubionymi
teoriami? Widzę, \e nie obdarzył pani zaufaniem; wobec mnie nie ma \adnych tajemnic. Nawiasem mówiąc,
jest uroczy, uwielbiam go.
- Mo\e ukrywa przede mną swoje skłonności, bo wzbudzam w nim inne? - odparła Emmanuelle
poirytowana.
Miała za złe Marie-Anne, \e zataiła przed nią tę stronę swojego bohatera. Bo czy mo\liwe, \e o tym nie
wiedziała - ona, przed którą nie było \adnych tajemnic?
- Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate! - zadeklamowała Ariane. - Pani eśteta to człowiek z zasadami, nie
da się skusić do zbłądzenia z raz obranej drogi.
- Och, udawało mi się to ju\ z wieloma innymi! - pochwaliła się Emmanuelle.
Ogarniało ją coraz większe rozdra\nienie. Ariane, zachwycona jej agresywnością, pod\egała ją z
widocznym zadowoleniem: - Obawiam się, \e jego nie mo\na skusić, przekonasz się.
- Zobaczymy.
- Brawo. Ta, której uda się nawrócić Maria, zasłu\y sobie na Złotego Priapa. - Stłumionym głosem mówiła
dalej. - Na twoim miejscu nie marnowałabym czasu na tak beznadziejny przypadek; jest przecie\ mnóstwo
innych mo\liwości, \eby się zabawić, i to 0 wiele przyjemniejszych. Mówiłam ci ju\, \e znam setkę
mę\czyzn równie czarujących jak on, którzy byliby niezmiernie szczęśliwi, mogąc oddać się tobie. Mo\e
podesłać ci kilku z nich?
- Nie, wolę trudne zwycięstwa.
- Wspaniale. A więc, wiele szczęścia! - powiedziała Ariane kpiącym tonem. Spojrzała na Emmanuelle
podobnie, jak kiedyś w Klubie, po czym zapytała szeptem: - Nie zaniedbywano cię ostatnio? - Wprost
przeciwnie.
Ariane spoglądała na nią przez dłu\szą chwilę w milczeniu. - Z kim byłaś?
Tego ci nie powiem.
Ale byłaś z kimś.
- Tak.
Ariane uśmiechnęła się do niej przyjaznie.
- Na dzisiejszy wieczór przygotowałam coś specjalnego dla ciebie. Je\eli chcesz.
- A co? - zapytała Emmanuelle, mimo woli zaciekawiona.
- Tego ci nie powiem - powtórzyła Ariane słowa przyjaciółki, ale na widok nadąsanej miny Emmanuelle
zmiękła: - Z Pary\a przyjechało tu na jeden dzień dwóch mę\czyzn. Zostawię ci ich.
- A ty?
- Och, jakoś wyjdę na swoje!
Emmanuelle poczuła, \e wraca jej dobry humor. Roześmiała się. - Jesteś naga pod suknią? - zapytała
Ariane.
- Tak.
- Poka\.
Tym razem Emmanuelle była zbyt podniecona, aby móc się przeciwstawić. Stały z dala od innych gości,
oddzielone od nich dodatkowo parawanem. Ujęła oburącz brzeg sukni i uniosła ją wysoko.
- Wspaniale - pochwaliła Ariane. Jej wzrok spoczął na czarnym runie.
Emmanuelle czuła, jak to spojrzenie przesuwa się po jej płci, niczym palce lub język. Wygięła się trochę,
aby mogło ją polizać.
- Poka\ się bardziej! -poleciła Ariane.
Emmanuelle chciała usłuchać, ale suknia była zbyt obcisła. - Zciągnij ją powiedziała hrabina.
Emmanuelle kiwnęła głową. Trawiła ją teraz \ądza, aby być naga. Sutki piersi pałały nie mniejszą chęcią
oddania się, ni\ jej łono. Zsunęła suknię z ramion i szarpnęła za suwak pod pachą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]