[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Robimy wszystko, co można, by wrócił.
- Wiem, ale i tak czujÄ™ siÄ™ winna.
- Ja też. Ale przez to wcale nie przestaję cię
pragnąć. Czy to znaczy, że jestem nieczułym ojcem?
- Nie - wyszeptała Marnie. - To znaczy, że jesteś
tylko człowiekiem.
- Może. A może po prostu żyję chwilą. Nauczyłem
się tego w Wietnamie, kiedy wiedziałem, że każdy
dzień może być ostatnim w moim życiu. Przysięgałem
sobie tam, że jeśli przeżyję to piekło, to nie stracę już
ani sekundy z życia.
- Czułam się tak samo, kiedy ojca zaatakowała
choroba Alzheimera.
Nieoczekiwanie Tate odpiął Marnie stanik i rzucił
go do wody. Przyglądali się, jak odpływa. Potem
odwrócił się do niej i przez dłuższą chwilę wpatrywał
siÄ™ w dziewczynÄ™.
- Czy wiesz, że twoja skóra lśni jak srebro w świetle
księżyca?
- Nie. - Uśmiechnęła się.
Dotknął jej rzęs. Potem pochylił głowę i powiódł
ustami po ramionach Marnie.
- Mmm. Twoje włosy łaskoczą.
- Podoba ci siÄ™ to?
- Szalenie. - Prawie krzyknęła, gdy nagle ugryzł ją
w ramię. - Nigdy przedtem... nie przeżywałam takiej
przyjemności.
Zaskoczony tym wyznaniem, przestał ją pieścić.
- NaprawdÄ™?
- Naprawdę. Twój dotyk jest jak dynamit - wy
szeptała.
Objęła ramionami szyję Tate'a. Jęknął, gdy usta
Marnie dotknęły jego gorącej, słodkawej w smaku
skóry.
- Marnie, ja zwariujÄ™.
- To dobrze.
Pochylił się i językiem dotknął jej sutek. Wbiła
paznokcie w jego ramiona. Pomyślała, że jednak on
musi ją kochać. Musi. To nie mógł być wyłącznie
seks. Tylko dlaczego ciągle miała wątpliwości? Trzy
mała się ich kurczowo, nie chciała, by zupełnie
zawładnęło nią pragnienie, jakie Tate w niej wzbudzał.
Przesunęła dłonie i objęła nimi pośladki Tate'a.
Były twarde, gładkie, cudowne.
- Czy to dlatego, że jezdzisz konno? To znaczy,
czy dlatego jesteś taki wysportowany i umięśniony?
- Tak. Również biegam. - Roześmiał się. - Nie
mam zamiaru wyhodować sobie brzuszka.
- Nie wyobrażam sobie, żeby kiedykolwiek mogło
do tego dojść. Jesteś aż nadto... wspaniały - powie
działa ze wstydem. Zauważyła jego podniecenie.
- Nie tak wspaniały jak ty - odparł.
Marnie nie mogła wydobyć głosu. Dłonie Tate'a
objęły jej talię.
- Jesteś taka szczupła.
- wiczÄ™.
- A tutaj? - Oparł ręce na biodrach dziewczyny
i zsunął dół kostiumu. - Czy masz taką twardą
pupę, bo ćwiczysz? - Palcami dotknął najintymniej-
szego miejsca.
Pod Marnie ugięły się kolana.
- Nie wiem - szepnęła. - Proszę... och... jesteś...
- Obejmij mnie nogami - rozkazał pospiesznie
unosząc pośladki Marnie. - Czy kochałaś się kiedyś
w ten sposób?
- Nie.
Gorący dreszcz przeszedł po plecach dziewczyny.
Ale nie mogła mu powiedzieć, co czuje. Kiedy ją
wypełniał, w ogóle nie mogła myśleć.
- Marnie - wyszeptał muskając ustami jej szyję.
- Nie chciałbym, by cię bolało.
- To wyjdzmy stąd - odrzekła pospiesznie. Ogień
trawił jej ciało.
W chwilę pózniej leżeli na trawie. Wpiła palce
w plecy Tate'a. Całował jej szyję, piersi, brzuch.
Oddawała mu się w ekstazie. Poruszał się coraz
szybciej. Kiedy nadszedł moment spełnienia, niemal
straciła oddech. Przyciągnęła go mocno do siebie,
a z jej piersi wyrwało się długie, głębokie westchnienie.
Opadła na trawę.
Obudził ją zapach boczku. Przeciągnęła się i uśmiech
nęła na wspomnienie nocy. Wyciągnęła rękę, by
dotknąć Tate'a. Miejsce obok niej było puste. Tate
zniknął. Poczuła się rozczarowana, ale nie zdziwiła
się jego nieobecnością.
Zerknęła na zegarek. Siódma. Tate prawdopodobnie
był już w biurze. Niebiański zapach z kuchni to
dzieło Annie, więc nie ma co się spieszyć ze wstawa
niem. Chciała przemyśleć jeszcze kilka spraw.
Zaczęli się kochać nad basenem, skończyli w łóżku
Marnie. Wszystko to było więcej niż cudowne. Leżała
i czekała na rozkoszny dreszcz wspomnienia. Tym
razem nie nadszedł. Zamiast niego pojawił się strach.
Co ze sobą zrobi, jeśli będzie musiała wyrzec się Tate'a?
Wstała, wzięła prysznic, narzuciła tunikę i podreptała
do kuchni. W drzwiach stanęła zdumiona.
- Tate?
Odwrócił się i uśmiechnął.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odpowiedziała wchodząc do
środka. Przystanęła obok. W obciętych dżinsach
i starej, bawełnianej koszulce Tate wyglądał bardzo
pociągająco. Marnie poczuła, że znów oblewa ją fala
gorÄ…ca. - A gdzie Annie?
- Wyszła.
- Och.
Roześmiał się.
- A bo co? Czy sądzisz, że nie potrafię zrobić
śniadania?
- Hmm - zażartowała - poczekamy, zobaczymy.
Odłożył widelec i przyciągnął Marnie ku sobie.
Przechyliła głowę, by go lepiej widzieć. Miał gęste,
wilgotne rzęsy.
- Czemu nic jesteÅ› w pracy?
- Zaraz tam będę.
- Cudownie pachniesz - powiedziała oddychając
głęboko.
DotknÄ…Å‚ wargami szyi Marnie.
- Nie tak cudownie jak ty. Jeśli zaraz nie usiądziesz
grzecznie na krześle, to zaciągnę cię z powrotem do
łóżka.
Wysunęła się z jego objęć i na miękkich nogach
podeszła do krzesła.
- Tchórz.
Zrobiła zdziwioną minę.
- Nie tchórz, tylko zmęczona.
Przechylił głowę do tyłu, roześmiał się i nalał kawy.
Odebrała od Tate'a filiżankę i usiadła. W tym
samym momencie drzwi do kuchni otworzyły się.
Zerknęła na nie przez ramię Tate'a i filiżanka wypadła
jej z ręki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]