[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spojrzał w jej oczy w taki sposób, że przebiegł po niej miły dreszcz.
Ciebie widzę na wiele różnych sposobów. Trudno, żebym nagle zupełnie oślepł.
Eddi ściągnęła koszulę, którą nosiła na bluzkę.
Czy ludzie nie będą się dziwić, kiedy zobaczą parę dziwaków ze szwami na wierzchu?
Masz rację, ale co z tego?
Zapięła więc koszulę i ruszyli do cieplarni.
Była w niej raz przed wielu laty, na pikniku z przyjaciółmi z college u. Pamiętała imponującą szklaną budowlę,
ale nie zostały jej w pamięci żadne szczegóły. Cieplarnia nadal była okazała, choć czasy świetności miała już za sobą.
Jej środek zajmowały dwie ogromne czasze ze szkła, mauretańska fantazja mieszkańca Minnesoty z początku
dwudziestego wieku, zwieńczone kopułą i krótką, grubą iglicą. Odchodziły od nich dwa szklane skrzydła: jedno z
zaokrąglonym dachem, drugie z płaskim. Samo wejście w postaci małej szklarni zdobiły białe kolumny i dwuspadowy
dach. Na prowadzących do niego szerokich, płaskich schodach stały donice z fioletowymi, czerwonymi i białymi
petuniami. Ich woń przesycała rozgrzane powietrze.
W środku było tak samo gorąco i parno, jak na zewnątrz, ale pachniało zupełnie inaczej: wilgotną ziemią i torfem,
nawozami, mokrą korą i roślinami, które hodowano nie dla ich aromatu. Intensywny i oszałamiający zapach nie miał
nic wspólnego z perfumami. Eddi odniosła wrażenie, że pełno tu małych i ruchliwych stworzeń. Po chwili uświadomiła
sobie, że phouka trzyma ją za łokieć i patrzy na nią uważnie.
To chyba upał wymamrotała.
Wcale nie. To moc, skarbie, skoncentrowana i potężna. Tutaj pod każdym liściem oddycha magia. Powinienem
wyczuć jej charakter i zorientować się, czy służy Mrocznemu Dworowi, czy Zwiatłu, ale nie potrafię. Czarna Królowa
na pewno lubi załatwiać tutaj swoje sprawy.
Eddi była mu wdzięczna za tę opowieść, gdyż w czasie jej trwania zdążyła dojść do siebie. Dziwne i silne
odczucia przybrały charakter cichego szumu w tle.
Chodzmy, mamy zadanie do wykonania.
W cieplarni przebywało zaledwie kilka osób. Raz minął ich ogrodnik, a po ścieżkach spacerowały pogrążone w
rozmowie dwie kobiety z dziećmi w wózkach. Eddi przyjrzała się im podejrzliwie, ale doszła do wniosku, że są
niegrozne.
Okrągłe centralne pomieszczenie w całości zaanektowały palmy. W samym środku, na wyłożonym płytami
podwyższeniu, znajdowała się fontanna życzeń z brązową rzezbą kobiety tańczącej na fali. U jej stóp delfiny
wystawiały z wody zdziwione pyski. Uroda nimfy i jej naturalny wdzięk przypominały Eddi istoty z Jasnego Dworu.
Czy Czarna Pani właśnie tutaj odbywa narady? Jak na tak duże pomieszczenie, było tu niewiele wolnego miejsca,
jedynie zatoczki z ustawionymi wzdłuż brukowanej alejki ławkami.
Rozejrzeli się po ścianach i suficie, szukając czegoś, co mogliby wykorzystać do ratowania Willy ego. Ale
niczego nie znalezli.
Nie sądzę, żeby Mroczny Dwór roztopił się, jeśli polejemy go wodą z węża ogrodowego stwierdziła kwaśno
Eddi.
Szkoda, bo węży ogrodowych jest tu pod dostatkiem.
Może podetniemy im nogi wężami. Zobaczmy następną salę.
Północne skrzydło z płaskim dachem miało orientalny charakter. Rosły tu drzewa cytrusowe, bambusy,
ostrokrzewy, oleandry, magnolie, sosny i jeden wyjątkowy okaz kalifornijskiej sekwoi. Pośrodku, niczym
niespodzianka, była ukryta sadzawka, do której rytmicznie kapała woda ze zródła na dachu. W końcu skrzydła
znajdował się japoński ogródek skalny z kamiennymi ławkami.
A tutaj? spytała Eddi.
Phouka zamyślił się.
Może. Są tu jej ulubione rośliny: werbeny, granaty i mirt...
Właśnie. Czy to miejsce nie jest... tajemnicze?
Phouka patrzył na nią przez dłuższą chwilę.
Ona potrafi być tajemnicza.
Założę się, że tak. Ale nie sądzę, żeby zorganizowała oddanie Willy ego jak wymianę szpiega KGB. Pewnie
będzie chciała zrobić z tego widowisko, prawda?
Hmmm mruknął tylko phouka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]