[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życie będzie bezpieczne. Jednak, spoglądając na siedzącego tam i gryzącego wąsa
bukaniera, na wypisane na twarzy całe zło kryjące się w jego duszy, dziewczyna nie
wiedziała, co gorsze śmierć czy Zarono.
Jak daleko musimy iść? spytał Strombanni.
Jeśli wyruszymy za godzinę, powinniśmy wrócić przed północą odparł Conan.
Opróżnił kielich, wstał, poprawił pas i zerknął na hrabiego.
Valenso powiedział. Czy zwariowałeś, żeby zabijać Pikta w barwach myśliwego?
Valenso drgnął.
Co masz na myśli?
Chcesz powiedzieć, że nie wiesz, iż twoi ludzie zabili zeszłej nocy piktyjskiego
myśliwego?
Hrabia potrząsnął głową.
%7ładen z moich ludzi nie wychodził zeszłej nocy do lasu.
No cóż, ktoś tam jednak był mruknął Cymeryjczyk, szperając w kieszeni.
Znalazłem jego głowę przybitą do pnia na skraju lasu. Nie miał na sobie barw wojennych. Nie
znalazłem żadnych śladów butów, z czego wywnioskowałem, że przybito ją przed burzą.
Jednak znalazłem tam inne tropy odciski mokasynów na mokrej ziemi. Piktowie byli tam i
widzieli tę głowę. Musieli należeć do innego klanu, inaczej zabraliby ją ze sobą. Jeśli między nimi a
klanem, do którego należał zabity, panuje pokój, pójdą do jego wioski i przekażą
wiadomość jego plemieniu.
Może to oni go zabili sugerował Yalenso.
Nie. Jednak wiedzą, kto to zrobił, z tego samego powodu, dla którego ja wiem. Na
przeciętej szyi był zaciśnięty ten łańcuch. Chyba zupełnie zwariowałeś, żeby tak znaczyć
swoje dzieło.
Cymeryjczyk wyjął coś i rzucił na stół przed hrabią, który się zerwał, krztusząc się i
podnosząc dłonie do gardła. Na blacie leżał złoty łańcuch z pieczęcią, który hrabia zwykle nosił na
szyi.
Poznałem pieczęć Korzettów powiedział Conan. Ten łańcuch powie każdemu
Piktowi, że to dzieło obcych.
Valenso nie odpowiedział. Spoglądał na łańcuch jak na jadowitą żmiję.
Conan zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na pozostałych. Zarono szybkim gestem
pokazał, że hrabia nie jest zupełnie zdrów na umyśle. Conan wepchnął kord do pochwy i
założył lakierowany kapelusz.
No dobrze, chodzmy rzucił.
Kapitanowie dopili wina i wstali, okręcając pasy. Zarono położył dłoń na ramieniu
Valenso i potrząsnął nim lekko. Hrabia drgnął i spojrzał nieprzytomnie, po czym jak człowiek
pogrążony w transie poszedł za tamtymi z łańcuchem w bezwładnie opuszczonej ręce. Jednak
nie wszyscy opuścili salę.
Belesa i Tina, o których zupełnie zapomniano, zobaczyły zza balustrady, że Galbro zostaje
z tyłu, czekając, aż ciężkie drzwi zamkną się za wychodzącymi. Wtedy skoczył do kominka i
ostrożnie rozgarnął dymiące węgle. Opadł na kolana i przez długą chwilę przyglądał się
czemuś. Potem wstał i pospiesznie opuścił komnatę innymi drzwiami.
Tina szepnęła:
Co Galbro znalazł na kominku?
Belesa potrząsnęła głową; potem, wiedziona niezaspokojoną ciekawością, wstała i zeszła
do pustej sali. W chwilę pózniej uklękła w tym samym miejscu, w którym klęczał seneszal, i
zobaczyła to samo co on.
Były to zwęglone resztki mapy ciśniętej przez Conana w ogień. Pergamin rozpadłby się
przy najlżejszym dotknięciu, lecz nadal były na nim widoczne niewyrazne linie i fragmenty
słów. Belesa nie potrafiła odcyfrować pisma, lecz zdołała dostrzec zarysy czegoś, co zdawało się
rysunkiem wielkiej skały czy głazu, otoczonego znakami oznaczającymi gęsty las. Jej nic to nie
mówiło, lecz wnioskując z zachowania Galbra, musiał on rozpoznać to miejsce po jakiś znanych
sobie szczegółach topograficznych. Belesa wiedziała, że seneszal spenetrował
okoliczne lasy głębiej niż którykolwiek z mieszkających w forcie mężczyzn.
6
AUP NIEBOSZCZYKA
Forteca stała dziwnie cicha w skwarze południa, zacierającym wspomnienie porannej
burzy. Głosy ludzi za palisadą wydawały się stłumione i ospałe. Taka sama cisza panowała na plaży,
gdzie rywalizujące zbrojne załogi obserwowały się podejrzliwie, oddzielone
kilkusetmetrową połacią pustego piasku. Daleko od brzegu Czerwona Ręka stała na
kotwicy z garstką ludzi na pokładzie, gotowa odpłynąć w każdej chwili przy najlżejszym
podejrzeniu zdrady. Karaka była atutową kartą Strombanniego, jego zabezpieczeniem przed
podstępami wspólników.
Belesa zeszła po schodach i przystanęła, widząc hrabiego Valenso siedzącego przy stole i
obracającego w dłoniach zerwany łańcuch. Spojrzenie, jakim go obrzuciła, było pozbawione
miłości, a pełne wyraznego lęku. Zmiana, jaka w nim zaszła, napełniała ją odrazą; zdawał się
pogrążony we własnym ponurym świecie i ogarnięty strachem pozbawiającym go wszelkich
ludzkich cech.
Conan wymyślił sprytny plan, który uniemożliwiał obu oddziałom zastawienie zasadzki w
puszczy. Jednak Belesa była przekonana, iż wcale nie zabezpieczył się przed zdradą ze strony swoich
kompanów. Zniknął w puszczy, prowadząc obu kapitanów oraz ich trzydziestu ludzi, i
zingarańska dziewczyna była zupełnie pewna, że już nigdy nie ujrzy go żywego.
W końcu przemówiła i własny głos wydał jej się zduszony i ochrypły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]