[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co sobie wszyscy pomyślą? Nowa lekarka przesypia pół niedzieli!
Czym prędzej wstała, wzięła prysznic i ubrała się, a potem pomyślała, że
gdyby komuś była potrzebna jej pomoc, to by ją obudzili. A skoro nikt się nie
pojawił, to wyrzuty sumienia są kompletnie nie ma miejscu.
Wkrótce zaczyna się urodzinowe przyjęcie blizniąt, a ona musiała jeszcze
zapakować prezenty.
Po krótkiej krzątaninie wreszcie była gotowa. Odsunęła od siebie myśli o
Joshui. Najpierw przekona się, jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie po
tej nocy. Czy Joshua ucieszy się na jej widok? Czy uda, że nic się nie stało? Czy
powita ją z otwartymi ramionami i pocałuje w obecności innych?
Na tę myśl aż poczerwieniała.
Chwyciła kapelusz i pomknęła do pubu na drugą stronę ulicy. Gdy tylko
weszła do środka, jej spojrzenie automatycznie powędrowało ku Joshui, który
stał za barem z shakerem do koktajli w ręce i uśmiechem, który był reakcją na
coś, co właśnie powiedział Mark.
Rach siedziała z blizniętami na podłodze. Dzieci radośnie rozdzierały i
rozrzucały papier pakunkowy, otwierając prezenty. Dustin przyklejał na ścianie
obrazek osła będący częścią popularnej gry dla dzieci, a Giselle ostrożnie
niosła urodzinowy tort w kształcie ulubionej przez dzieci postaci z kreskówek.
Postawiła go na stoliku w rogu sali.
Ooo! Becka pierwsza wypatrzyła tort. Patrz, Jimmy.
Ooo! Jimmy zawtórował siostrze z zachwytem. A gdy chwila
zaskoczenia minęła, dzieci zaczęły skakać i klaskać z radości.
77
R
L
T
Ja chcę kawałek! zawołał Jimmy, a zaraz po nim jak echo powtórzyła
te słowa jego siostra.
W tym samym momencie Becka zobaczyła Abbey, która przystanęła w
drzwiach, i podbiegła do niej, wyciągając ręce.
Prezenty?
Abbey uśmiechnęła się i pochyliła.
Tak, kochanie. To jest dla ciebie.
A dla mnie? Jimmy nie dał o sobie zapomnieć.
Oczywiście. Abbey wręczyła im pięknie zapakowane prezenty,
wiedząc, że w ciągu paru sekund podarty papier będzie się walał na podłodze.
Wszystkiego najlepszego.
Co się mówi? przypomniał dzieciom ojciec. Abbey podniosła wzrok
zaskoczona. Nie zauważyła, kiedy Joshua wyszedł zza baru i stanął tuż za nią.
Dzieci wyrecytowały równocześnie:
Dziękuję, Abbey.
Nie ma za co. Abbey się uśmiechnęła, a dzieci zaczęły rozdzierać
papier. Kiedy wyjęły ręcznie malowane portrety swoich ulubionych bohaterów
filmów animowanych, aż westchnęły z podziwu. Zwłaszcza że twarze tychże
bohaterów dziwnie przypominały Beckę i Jimmy'ego. Możecie powiesić
obrazki w swoim pokoju.
Abbey... Joshua przyglądał się jej dziełu. One są... doskonałe.
Spojrzał na nią. Nie miałem pojęcia, że jesteś taką zdolną artystką. Mogłabyś
urządzić wystawę swoich prac.
Zaśmiała się.
Wątpię, ale dziękuję.
Dzieci chwaliły się obrazkami, pokazując je obecnym. Gdzieś pomiędzy
dekorowaniem domu balonami a dwudziestoma minutami snu, zanim bliznięta
78
R
L
T
się przebudziły, Joshua przysiągł sobie trzymać się z dala od Abbey. Teraz,
stojąc tak i podziwiając jej wdzięk i urodę, czuł, że jego przysięgi nie są warte
złamanego grosza.
Co takiego jest w tej kobiecie, że tak trudno mu wobec niej zachować
dystans?
Abbey zdjęła kapelusz i podeszła do Dustina, żeby mu pomóc.
Coraz częściej zatrzymujesz wzrok na pięknej pani doktor zauważyła
cicho Giselle, zbliżając się do Joshui.
Co? Daj spokój. Jesteśmy przyjaciółmi.
A ja jestem Francuzką. Nie obrażaj mojej inteligencji, wiem, kiedy w
grę wchodzi język miłości.
Nie chcę cię urazić, Giselle, ale my z Abbey tylko się przyjaznimy.
Giselle prychnęła.
Masz szansę na szczęście. Nie takie, jak ci się wydawało, że miałeś, ale
na prawdziwe szczęście. Takie szczęście jak moje z Markiem. Przedtem nie
byłeś szczęśliwy. To smutne, co stało się z Miriam, ale to już przeszłość.
Trzeba iść naprzód.
Giselle ostrzegł ją, a jego przyjaciółka uniosła ręce.
Australijczycy sÄ… tacy uparci. ZapomniaÅ‚am. Pardonnez moi, chéri.
Napływało coraz więcej gości i bliznięta znowu znalazły się w centrum
uwagi. Joshua dbał o to, by nie zapominały o dobrych manierach, kiedy
otrzymywały podarunki. Pub zapełnił się dorosłymi i dziećmi, które teraz
przeniosły się do pomieszczenia na tyłach, gdzie niegdyś była osobna sala dla
kobiet.
Mark i Giselle pomagali Dustinowi i Rach przygotować ucztę dla gości.
Kiedy wszyscy zjedli, a słońce zniżało się ku zachodowi, wyszli na zewnątrz
79
R
L
T
podziwiać czarodziejski świat, jaki Joshua wykreował dla swoich blizniąt
kolorowymi lampkami.
Przez całe popołudnie i wczesny wieczór Jimmy trzymał się blisko
Abbey. Gdy wyszli przed dom, Abbey wzięła chłopca na ręce, zaś Becka
przytulała się do ojca. Abbey i Joshua z konieczności stanęli obok siebie, żeby
dzieci mogły razem podziwiać bajkowe światła.
Abbey szepnęła coś Jimmy'emu na ucho, a ten zaraz powiedział:
Dziękuję, tatusiu.
Becka powtórzyła to samo za bratem, a kiedy Abbey zerknęła na Joshuę,
dostrzegła, że się wzruszył. Rodzice łatwo się wzruszają, kiedy ich dzieci
powiedzą coś miłego. Abbey zastanowiła się, ile podziękowań Joshua otrzymał
za wszystko, co robił.
Oczywiście, wspierało go całe miasto, ludzie mu pomagali, dbali o
bezpieczeństwo jego dzieci, a jednak przez wiele godzin zostawał z dziećmi
sam. Rankiem, kiedy musiał je ubrać i podać im śniadanie, wieczorami, kiedy
je kąpał i czytał im bajki na dobranoc.
Tymczasem goście odśpiewali Happy Birthday", a zaraz potem
pokrojono tort.
Abbey przypatrywała się Joshui i jego relacjom z dziećmi. Nie wątpiła,
że zrobiłby dla nich wszystko. Spędził bezsenną noc, by im sprawić
urodzinową niespodziankę. Kochał je, to oczywiste, ale przede wszystkim
zaspokajał ich potrzeby. Mył im ręce, kiedy się pobrudziły. Prowadził je do
toalety, gdy przebierały nogami. Brał je na ręce, kiedy go o to prosiły. Ale jak
często przewracał się z nimi na podłodze, łaskotał je i śmiał się razem z nimi?
Czy je kochał? Tak. Czy się o nie troszczył? Oczywiście. Czy wiedział, gdzie
miały miejsca najbardziej wrażliwe na łaskotanie? Tego już nie była pewna.
80
R
L
T
Dostrzegała pewien dystans między ojcem a jego dziećmi, i to jej dawało do
myślenia.
Bolesnym faktem było to, że w stosunku do niej Joshua zachowywał
dystans, ale to akurat rozumiała.
Od chwili jej przyjazdu między nimi iskrzyło i oboje próbowali tę iskrę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]