[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Musiał ją przytrzymać, co wywołało kolejne wybuchy radości ich widowni.
- Co powiedziałeś? - powtórzyła przez śmiech.
- Tajemnica. Musisz mi zaufać.
- Nie ufam ci. Uknułeś jakiś straszny plan. Jego oczy błyszczały. Ruth wstrzymała oddech.
- Zdaje ci się, że znasz mnie tak dobrze? - spytał wyzywająco. - Jestem potworem?
- Tak, strasznym potworem.
Gondola zakołysała się i wyruszyli w podróż.
- Powiedz mi, co mu mówiłeś - nalegała.
- Zapomniałem - drażnił się z nią.
Zza pleców dobiegł ich wybuch śmiechu, a potem gondolier zawołał:
- Wszystko w porządku, signorina. Powiedział, że nie ma przy sobie pieniędzy, więc musimy wpaść
jutro do biura.
- Wielkie dzięki - burknął Piętro. Zerkając przez ramię, dodał: - Przypomnij mi, żeby ci podwoić
czynsz.
- Si, signore.
Młodego mężczyznę wyraznie rozbawiło, że Piętro mógłby się na nim zemścić.
- Czynsz? - spytała Ruth.
- Mam kilka małych lokali - wyznał powściągliwie.
Przypłynąwszy niewielki odcinek Kanału Grandę, krótka procesja z gondolą na przodzie skręciła.
Siedzący w łodzi turyści byli zaintrygowani. Mandolinista trącił struny, a potem zaczął śpiewać. Nie
była to serenada, tylko piosenka z list przebojów.
- Prosiłem go, żeby uważnie dobierał repertuar - szepnął Piętro.
Kiedy piosenka wybrzmiała, rozległy się okrzyki domagające się poprawniejszego wykonania.
Zpiewak spojrzał niepewnie na Pietra, a ten popatrzył na niego spode łba.
- Zabawiam turystów tylko w ograniczonym zakresie.
- Gdzie się zatrzymacie? - spytała Ruth.
- Poszukamy jakiegoś taniego hotelu - odparł błazen.
- Wszystkie hotele są pełne - zawołał Piętro. - Lepiej wracajcie.
- Może znajdzie się jakieś biuro podróży, które nam pomoże.
- Nie znajdzie się.
- Znam jedno... - zaczęła Ruth.
- Nie znasz - wtrącił Piętro.
- Znam, na placu Zwiętego Marka... Piętro uciszył ją pocałunkiem.
Cały czas dumała, jak go skłonić do kolejnego pocałunku, a tymczasem mimowolnie rozwiązała
problem. Wystarczyła mała prowokacja. Zapisała to sobie w pamięci.
Rozkosz bycia w jego ramionach, a także udręka związana z utratą samokontroli zablokowały
wszelkie my-
śli w jej głowie. Piętro z kolei pragnął ją całować, lecz nie przy świadkach. Chciał ulec emocjom,
budząc jej uczucia. Co prawda ona tego nie potrzebowała, bo była pełna namiętności i gotowa mu się
odwzajemnić, gdy zostaną sami. Dała mu to do zrozumienia. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Kiedy Piętro wypuścił ją z objęć, westchnęła.
- Pewnie mają teraz o czym mówić - stwierdziła.
- Już ich nie ma - odezwał się gondolier.
Aódz motorowa rzeczywiście skręciła w inny kanał. Mandolinista zaintonował kolejną pieśń.
- On śpiewa po wenecku? - spytała. - O czym śpiewa? Piętro zaczął tłumaczyć słowa piosenki.
- Całe piękno świata należy do mnie. Tajemnice, których nikt nie zna, pozostaną z nami na zawsze.
Ale czy ja mam na myśli Wenecję, czy naszą miłość?
- Piękna piosenka. - Położyła mu głowę na piersi.
- Słyszałaś ją kiedyś?
- Nie - odparła, domyślając się, o co pyta Piętro. - Ani od Gina, ani od nikogo innego.
- Obchodzi mnie tylko Gino.
Ruth czekała na kolejny pocałunek, ale Piętro patrzył na wodę. Coś go zdenerwowało. Chyba ten
mężczyzna, który stał między nimi. Gdyby byli naprawdę sami, byłoby inaczej. Póki co wtuliła się w
niego i pozwoliła rzeczom biec własnym trybem. Czas przestał istnieć. Ich oczom ukazywały się wą-
skie kanały prowadzące w ciemność, a potem łączące się z innymi kanałami. Z oddali dobiegała
muzyka i śmiech.
- Kiedy ostatnio coś jadłaś? - spytał nagle Piętro.
- Nie pamiętam. Nie zdążyłam zjeść śniadania, potem byłam zajęta, a pózniej pobiegłam na dworzec.
- Ja też, i jestem głodny.
- A ja umieram z głodu.
Na znak Pietra gondolier podpłynął do brzegu. Wysiedli na niedużym placu, gdzie w kilku budynkach
paliły się światła. Kiedy gondola odpłynęła, Piętro otoczył Ruth ramieniem i zaprowadził do małej
knajpki należącej do jego przyjaciela.
Restauracja nie była droga ani modna, zgodnie z oczekiwaniami Ruth. Była to właściwie pizzeria,
gdzie dania szykowano na oczach gości. Jeden z kucharzy właśnie się popisywał, podrzucając placek
coraz to wyżej.
- Piętro! - Ruth nie zrozumiała jego pozostałych słów.
- Ciao, Sandro.
Piętro wywrócił kieszenie, pokazując, że jest bez grosza. Sandro machnął ręką. Zaprowadzono ich do
stolika w małym ogródku na tyłach. Było dość ciepło jak na styczeń. Po chwili Sandro przyniósł im
menu zawierające chyba pięćdziesiąt rodzajów pizzy.
- Wybierz, co chcesz. Sandro robi każdą pizzę osobno - wyjaśnił Piętro. - To prawdziwy geniusz.
Miał rację. Jedzenie okazało się tak wyśmienite, że przez kilka minut nie odezwali się ani słowem.
Potem Piętro jęknął.
- Co się stało? Jest pyszne - zaprotestowała Ruth.
- Jedzenie jest świetnie. Myślałem o dzisiejszym dniu.
- Czy baronessa dała ci się we znaki?
- Przez większość dnia robiła mi wykład na temat znaczenia karnawału.
- Czy ona nie wie, że mieszkasz tutaj całe życie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Gordon Korman Bugs Potter 02 Bugs Potter Live At Nickaninny
    Four Weddings and a Fiasco 1 The Wedding Gift Lucy Kevin
    Dickson, Gordon R D5, El Espiritu de los Dorsai
    Gordon Korman Our Man Weston
    Dickson Gordon R. Dorsaj
    Gordon R. Dickson Nekromanta
    Gordon Abigail Intruz
    Carpenter Leonard Conan Tom 49 Conan Bohater
    Clark Lucy Harlequin Medical 490 Podwójne szczęście
    Borun_Progniesmiertel
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl