[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bez problemu. Kasjer wypisywał już numer wagonu i miejsca. Ile-
-de-France wjeżdża na peron o 9.43. W Amsterdamie będzie pan o 12.28.
Stojąca za Litowem kobieta z pudlem nadal grzebała w torebce i nadal pomru-
kiwała pod nosem. Zirytowała Litowa takich jak ona powinno się zamykać.
Zapłacił za bilet i ruszył w kierunku peronów, przeczesując bacznym spojrzeniem
przewalający się tłum, próbując wypatrzyć ukrytych obserwatorów, bo tego, że
jest obserwowany, był zupełnie pewien.
Wszystko wydawało się zupełnie normalne. Pośpiech pasażerów przemierza-
jących we wszystkich kierunkach wielką halę kas, ogólna atmosfera frustracji
i podenerwowania, głos megafonów w tle, recytujący nie kończącą się litanię
przyjazdów i odjazdów pociągów z całej Europy.
Kobieta przy okienku z biletami pierwszej klasy przeprosiła kasjera. Nie mo-
że znalezć portmonetki. Może tymczasem zechciałby załatwić następną osobę. . .
Zerknęła spod oka na drugi koniec hali i zobaczyła Litowa kierującego się ku
peronom. Za chwilę zniknie jej z oczu. Odeszła spiesznym krokiem od okienka,
powstrzymując pudla wyrywającego się radośnie do przodu, i po chwili znalazła
się tuż obok Maxa Kellermana, który udawał, że czyta gazetę. Pozwoliła pudlowi
biec dalej, a sama zatrzymała się raptownie, robiąc to w taki sposób, że smycz
zaplątała się Niemcowi wokół nóg.
Strasznie przepraszam wymamrotała po francusku, wyplątując go ze
smyczy. Colette uwielbia mężczyzn. Ekspres do Amsterdamu o 9.43. Zatrzy-
muje się na pięciu stacjach: Bruksela Północna, Antwerpia Wschodnia, Roosen-
daal, Rotterdam i Haga. Potem już Amsterdam. . .
Przekaż to Hendersonowi odparł półgłosem Kellerman. Powiedz mu,
51
że jadę za nim.
Ruszył szybkim krokiem do krótkiej kolejki, która uformowała się przy okien-
ku z biletami pierwszej klasy. Rozkojarzona dama po sześćdziesiątce, z białym
pudlem na smyczy, skierowała się w stronę budki telefonicznej.
* * *
Do przyjazdu Ile-de-France , luksusowego transeuropejskiego ekspresu do
Amsterdamu, pozostało bardzo niewiele czasu, a na stacji Brussels Midi zatrzy-
muje się on tylko na trzy minuty. Mimo to Serge Litow przespacerował się wzdłuż
peronu, po czym nagle wrócił do hali kasowej.
Max Kellerman z walizką, w jasnym płaszczu i kapeluszu pozostał
w miejscu na wypadek, gdyby Litow zjawił się ponownie w ostatniej chwili
i wsiadł do pociągu. Mógł przecież stanąć gdzieś z boku i obserwować drzwi,
żeby sprawdzić, czy jest śledzony. Mogło też być i tak, że wykupienie biletu do
Amsterdamu było tylko pierwszym z trików, mających na celu zgubienie cieni,
o których Litow musiał wiedzieć, że nie odstępują go ani na krok.
Wróciwszy do hali kasowej Litow podszedł szybko do budki telefonicznej,
zamknął się w niej dokładnie i wykręcił numer kierunkowy do Brugii. Rozej-
rzał się uważnie na wszystkie strony, czy ktoś go nie obserwuje. Nikogo takiego
nie wypatrzył. Nie zauważył kobiety z pudlem, która usiadła na pobliskiej ławce
i ostentacyjnie jadła kanapkę. Gdyby mimo wszystko zwrócił na nią uwagę, ta
kanapka tłumaczyłaby jej obecność: wykupiwszy bilet, miała przed sobą długie
oczekiwanie na pociąg i wolała ten czas spędzić w hali biletowej.
Jeśli wyjdzie z dworca, idziesz za nim, Alphonse rzuciła między jednym
a drugim kęsem do siedzącego obok mężczyzny.
Nie wydaje się, żeby chciał złapać ekspres do Amsterdamu.
Ma jeszcze trochę czasu odparła spokojnie Monique.
Dużo bym dał, żeby wiedzieć, z kim i o czym rozmawia mruknął Al-
phonse.
Zamknięty w budce Litow uzyskał połączenie z numerem w Brugii i natych-
miast rzucił do słuchawki:
Tu Serge, pański przyjaciel ze Stampen. Puścili mnie. Po prostu. Ot, tak.
Tu Berlin. Mów krótko, czekam na ważny telefon. Gdzie jesteś?
Na dworcu Brussels Midi. Kupiłem bilet do Amsterdamu. Jaka trasa i czy
może mi pan dać jakieś wsparcie? Oni na pewno. . .
To byli nasi przyjaciele? przerwał ostrym tonem Berlin. I znasz ich
rodzinne miasto?
52
Tak, tak, nie mam już czasu. Muszę złapać ten ekspres. A może nie?
Ależ tak. Dalszą część podróży odbędziesz drogą powietrzną, jeśli rozu-
miesz, co mam na myśli. W Kopenhadze będzie ktoś na ciebie czekał. Pomoże ci
we wszystkich trudnościach, jakie możesz napotkać. Do widzenia.
* * *
W niewielkiej kamieniczce w Brugii doktor Otto Berlin odłożył słuchawkę
i spojrzał ponad stołem na Sonię Karnell, która właśnie nalewała kawę. Odczekał,
aż poda mu filiżankę i dopiero wtedy zaspokoił jej ciekawość.
Serge Litow rozpoczyna swoją ucieczkę. Jest w tej chwili na Midi w Bruk-
seli. Puścili go wolno. Twierdzi, że wie, gdzie znajduje się główna baza Telesko-
pu.
Ależ to cudownie!
Doprawdy? Berlin przesunął spojrzeniem po szarych ścianach i pozła-
canych ramach, w których panujący tu mrok nie pozwalał dostrzec obrazów. Wy-
sokie kamieniczki po przeciwnej stronie ulicy odcinały cały dopływ światła.
O tym, czy mu się udało, dowiemy się dopiero wtedy, gdy go przesłuchamy. Teraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]