[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozstrzygnęli waśnie i spory.
- Proponuje pani głosowanie? Teraz? - Oczy Shesh przemieniły się w wąskie szparki.
- Żebyście oboje mogli wpływać na nasze decyzje swoimi sztuczkami Jedi?
Leia uśmiechnęła się protekcjonalnie.
- Takie sztuczki, jak pani je nazywa, działają tylko na umysły osób o słabej woli -
powiedziała cierpko. - Spodziewam się, że nie znajdę takich pośród członków tego komitetu.
Słysząc to, zwolennicy i przeciwnicy propozycji Jacena wybuchnęli donośnym
śmiechem, co pozwoliło rozładować napięcie.
- A może obawia się pani przegranej, senatorko? - zadrwiła, zerkając na Kuatkę.
- To nie ja przegrałabym, panie senatorze, ale Nowa Republika -odparła Shesh. -
Jeżeli chodzi o mnie, nie mam nic przeciwko głosowaniu.
Fey’lya wstąpił na podwyższenie i zarządził głosowanie. Zliczający głosy
protokolarny android podał wynik niemal natychmiast, gdy tylko ostatni senator przycisnął
guzik na panelu. Zgodnie z przypuszczeniami Leii, propozycja Jacena przeszła większością
zaledwie dwóch głosów.
Przewaga była za mała, żeby można było przystąpić do działania bez poparcia całego
senatu. Wystarczyła jednak, aby Fey’lya, powołując się na wymóg zachowania ścisłej
tajemnicy, uznał przedstawianie problemu pod obrady wszystkich senatorów za zbyt
niebezpieczne i oznajmił, że uznaje wynik głosowania za wiążący. Zważywszy na szacunek,
jaki dotąd jej okazywał, Leia się spodziewała, że Bothanin właśnie tak postąpi.
Nie zachwycało jej jednak, że zawdzięcza zwycięstwo wyłącznie uprzejmości Fey’lyi.
Odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
- Panie przewodniczący, czy uzna pan wynik głosowania za wiążący? - zapytała. - Ma
pan okazję ocalić życie milionów istot.
Sierść Bothanina znowu zafalowała. Mogło to dowodzić, że jego poparcie jako
przywódcy Nowej Republiki stało się jeszcze słabsze, niż Leia dotąd przypuszczała.
- Okazję ocalenia milionów czy może unicestwienia miliardów? -odpowiedział
Fey’lya po chwili.
- Co takiego? - Leia zdumiała się nie tyle samą odpowiedzią, ile irytacją w swoim
głosie. Możliwe, że była bardziej zmęczona, niż sądziła; może też miała do siebie żal, że tak
bardzo przeliczyła się w rachubach. Tak czy owak, stwierdziła, że tylko z najwyższym
wysiłkiem powstrzymuje się, by nie zakląć. - Panie przewodniczący Fey’lyo, plan Jacena jest
bardzo rozsądny...
Bothanin uniósł dłoń, by jej przerwać.
- Nie powiedziałem nie - zaczął cicho. - Chyba pani jednak wie, co oznaczałoby dla
nas zniszczenie trzech dużych gwiezdnych jednostek.
Może to nas kosztować utratę kilkunastu następnych planet. - Uniósł rękę, jakby się
nad czymś zastanawiał, pogładził kremową sierść na policzku i dodał nieco bardziej
stanowczym tonem: - Poproszę, żeby propozycją pani syna zajęli się wojskowi.
- Zajęli się wojskowi? - wybuchnął Jacen. - Zanim coś postanowią, statki z
uchodźcami będą wyglądały jak bryły żużlu.
- Jestem pewien, że generał Bel Iblis rozpatrzy twoją propozycję w trybie
przyspieszonym - uspokoił go Borsk Fey’lya. - Do tej pory powinniśmy grać na zwłokę...
- Grać na zwłokę? - powtórzyła niedowierzająco Leia. Czuła się tak źle, że nie miała
pojęcia, jak długo zdoła jeszcze silić się na uprzejmości. Osobiście znała Garma Bel Iblisa i
pamiętała, że na początku tej wojny poproszono go - podobnie jak Wedge’a Antillesa - o
powrót do czynnej służby. Przypuszczała, że generał nie będzie zwlekał z rozpatrzeniem
propozycji ani z podjęciem decyzji. Istniały jednak procedury, na które nawet on nie miał
żadnego wpływu. Wiedziała, ile czasu potrzebują wojskowi na załatwienie jakiejkolwiek
sprawy. I nikt nie mógł zagwarantować, że podejmą decyzję, zanim będzie za późno. - Jak
wyobraża pan sobie granie na zwłokę z Yuuzhan Vongami?
Fey’lya wyszczerzył zęby w - uspokajającym jego zdaniem uśmiechu.
- Poprosimy, żeby Tsavong Lah przysłał jeszcze jednego emisariusza, z którym
moglibyśmy prowadzić negocjacje - powiedział.
- Emisariusza?! - wykrzyknął oburzony Jia. - To będzie wyglądało, jakbyśmy chcieli
ustalać z nim warunki kapitulacji.
Spiczaste uszy Fey’lyi opadły obłudnie do przodu.
- O to nam właśnie chodzi, panie senatorze - zapewnił. - W ten sposób zyskamy na
czasie. - Bothanin przeniósł spojrzenie na Leię. -Proszę się jednak nie obawiać, księżniczko -
dodał. - Bez względu na decyzję, jaką podejmie generał Bel Iblis, powiemy emisariuszowi
tylko tyle, że ultimatum jego ziomków jeszcze bardziej zacieśniło więzi, jakie zawsze łączyły
Nową Republikę z rycerzami Jedi.
Jai wyszczerzył zęby w sardonicznym uśmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]