[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaprogramowany na jakikolwiek powrót. Zbadał trzy pozostałe ściany i podłogę. Nic.
Leniwie odchylił głowę w tył opierając ją o ścianę i zmusił się, by jeszcze raz
przyjrzeć się wszystkim szczegółom pomieszczenia. Były tu cztery ściany, podłoga, a wysoko
nad głową sufit, którego ściany nie dosięgały, lecz łączyły się z nim poprzez filary. Był stół,
skrzynka produkująca jedzenie, oraz dwa stołki nie dające się przesunąć i wykorzystać do
żadnej wspinaczki.
Stół& stołki& skrzynka& Zbadał też wszystko inne. Czyżby sekret tkwił mimo
wszystko pośrodku izby? Podniecony nadzieją, podniósł się z podłogi. Ani jeden stołek nie
dał się odsunąć dalej niż podczas pierwszej próby. A przyciski& Najwyrazniej miały służyć
do dostarczania żywności, a nie do manipulowania jakimiś urządzeniami w ścianie. Teraz
stół.
Wytężając wszystkie siły nie zdołał go przesunąć nawet o ułamek centymetra.
Metalowe nogi, pozornie spoczywające na powierzchni podłogi, były prawdopodobnie w nią
wmontowane, sądząc z mizernych efektów popychania i pociągania.
Stół, stołki, skrzynka&
Znów wdrapał się na stołek, by pomyśleć. Przed sobą miał układające się według
pewnego szablonu kolory  czerwony, zielony, żółty, brązowy& Czerwony od zarania
dziejów kojarzył się jego rodzajowi z intensywnością i z niebezpieczeństwem. Była czerwień
ognia, który niszczył, jeśli się go nie opanowało, i czerwień rumieńca, jaki gniew sprowadza
na oblicze człowieka. Zielony koił oczy. Był to kolor wzrastania, kolor życia. %7łółty& %7łółte
było złoto, skarby, światło słoneczne. To także rodzaj siły, lecz mniej niszczącej niż
czerwony. Brązowy& Brązowa była ziemia  coś, co wymagało pracy, a nie pracowało
samo z siebie.
Dlaczego tracił czas, roztrząsając znaczenie kolorów? Musi znalezć wyjście! Musi!
Mimo to nie mógł oderwać uważnego spojrzenia od rzędów przycisków  czerwony,
zielony, żółty, brązowy& Dostarczyły jedzenia, były jednak bezużyteczne, jeśli chodziło o
wydostanie się stąd.
Brązowy  żółty  to złoto ukryte w ziemi; zielony  to, co na niej rośnie;
czerwony  ogień, który może strawić na niej całe życie. W jego głowie zaczął falować i
układać się jakiś wzór, choć próbował odsunąć od siebie tę głupotę i myśleć konstruktywnie o
sensownych działaniach. Lecz czy te myśli rzeczywiście były głupie? Przypuszczał, że Fanyi
powiedziałaby, że nie, gdyż wiara we własną Moc Szamanki pozwalała jej akceptować bez
zastrzeżeń dziwaczne fantazje umysłu. Sander nigdy tak naprawdę nie wierzył w nic, czego
nie mógł zobaczyć, dotknąć czy usłyszeć.
A przecież podczas tej podróży zetknął się już ze sprawami, których nie można było
tak zmierzyć. Jako kowal pracował rękoma, lecz to, czego nimi dokonał, było najpierw
obrazem w jego głowie, tak więc urzeczywistniał projekt, którego żaden inny człowiek nie
mógł widzieć. Przez to on również, w pewien sposób, obcował z nieuchwytnym.
Czy po wszystkich doświadczeniach minionych godzin powinien teraz odmówić
wykorzystywania wyobrazni, kiedy ona może być jedynym kluczem do pokonania ścian?
Tamten głos z przestworzy, który wcześniej do niego przemówił, używał słów kowalskiego
zaklęcia. Zlewały się one co prawda z innymi, których Sander nie rozumiał, lecz tych kilku
był pewien. Musi to potraktować jako swego rodzaju omen i zaufać domysłom, choćby
wydawały się kompletnie zwariowane.
 Brązowy  wypowiedział na głos i przycisnął kciukiem najciemniejszy guzik w
tym rzędzie.  Złoty  wyszukał najjaśniejszy, przypominający mu najbardziej stopiony,
gorejący metal, wlewany pospiesznie do formy.  Zielony.  Nie ten ciemny tam na górze,
lecz ten w połowie rzędu, najbardziej pokrewny bujnej zieleni wczesnej wiosny. 
Czerwony.  A ten był w odcieniu, jaki mógł posiadać tańczący płomień.
Rozległ się odgłos tarcia. Jedna ze ścian przełamała się na dwie części, z których jedna
została podciągnięta w górę, pozostawiając wąski otwór. Sander nie był nawet zaskoczony.
Już naciskając przyciski w wybranej przez siebie kolejności miał przeczucie, że rozwiązał
kolejny mały fragment zagadki.
Dodało mu to nieco pewności siebie i z tą pewnością przeszedł przez otwór, by raz
jeszcze stawić czoła nieznanemu.
ROZDZIAA PITNASTY
Nie była to, jak się spodziewał, kolejna izba, lecz raczej wąski korytarz ujęty w ramy
przez nagie ściany. Sander kroczył nim z tą nową wiarą, jakiej dostarczyło mu złamanie kodu
otwierającego drzwi. Nie był też zaskoczony, kiedy zbliżywszy się do końca korytarza
zobaczył obracający się w bok, bez jakiegokolwiek udziału z jego strony, fragment gładkiej
powierzchni ściany.
Gdzieś spoza niej sączył się dzwięk. Były to szumy, brzęczenia, trzaski i inne hałasy.
Znów zwolnił, starając się przewidzieć, czemu tym razem będzie musiał stawić czoła.
Przyszło mu do głowy, że ktokolwiek korzysta z tego dziwnego labiryntu, nie jest osobą, z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    0695. McCauley Barbara Prywatne Ĺźycie gwiazdy
    Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie
    Norton Andre Pani Krainy Mgiel
    Norton Andre Strzez sie sokola
    Heather MacAllister Nie unikniesz przeznaczenia
    Brust_Steven_ _Taltos
    Eden Cynthia Gorć™tszy po póśÂ‚nocy RozdziaśÂ‚y 1 6
    Amanda McIntyre Shake My Tree (pdf)
    Jack L. Chalker WOS 2 Exiles at the Well of Souls
    D249. Johnston Joan Bez miśÂ‚ośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl