[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miłą, długą pogawędkę z Niolem. Nie ufał temu demonowi ani przez
chwilę.
Colin w pośpiechu okrążył Jeep a i wsiadł do środka. Minął go
kolejny patrol. Dobrze. Przynajmniej kolejni przyjechali i będą szukać
napastników. Choć wątpliwe, że znajdą tych drani. Jechał szybko
przez całą noc. Ruch był mały, ulice ciemne. Emily siedziała cicho
obok niego, ale mógł praktycznie czuć natłok jej myśli. Skręcił w
międzymiastową, tuż za światłami.
-Co ty do cholery robisz?
Emily wreszcie wybudziła się ze swojej zadumy.
- To nie jest droga do mojego domu!
Nie, nie była. Colin poruszył się i nadal jechał.
- Nie zabieram cię do domu dziś wieczorem.
To było zbyt niebezpieczne. Te demony mogą na nią czekać.
Zdecydowanie nie zmierzał podejmować tego ryzyka. Po za tym
chciał ją mieć przy sobie, chciał...
92
-Więc, gdzie mnie zabierasz?
Kątem oka widział jej palce zaciskając się wokół klamki.
-Uspokój się, pani doktor.
-Gdzie. Mnie. Zabierasz.
-Do mnie.
-Niech cię piekło pochłonie!
Usłyszał jak jej paznokcie wbijają się i drapią tapicerkę.
-Zawróć tego Jeep a i odwiez mnie do domu!
-Przykro mi, pani doktor, nie mogę tego zrobić.
Nie to, że chciałby to zrobić.
-Chyba zapomniałaś, że ścigają nas demony.
-Nie zapomniałam...
-I jako oficer departamentu policji Atlanty, moim obowiązkiem
jest zapewnić ci bezpieczeństwo.
Och, to brzmiało całkiem niezle. I to była prawda, w większości.
Chciał zapewnić jej bezpieczeństwo. I również jej pragnął. Tak więc
czy podobało to się pani doktor czy nie jechała z nim do jego domu. A
gdy dotrą na miejsce, cóż, co się stanie pózniej będzie całkowicie
zależało od niej.
93
Rozdział 6
-Ponownie stosujesz zagrywki ze stylu He-man, mruknęła
Emily robiąc krok w stronę kominka. Nie chciała przyznać, nie
mogła, że podoba się jej jego mieszkanie. Podobał się jej domowy,
wygodny, drewniany styl domu. Colin znowu zachował się w
stosunku do niej jak król dżungli. Nie zapytał się jej, czy zechce
spędzić noc w jego mieszkaniu. Nie, on zachował się jak: jestem 
mężczyzną  który  się  tobą  zaopiekuję. To sprawiło, że miała
ochotę krzyczeć.
-Na wypadek gdybyś zapomniał  rzuciła  ocaliłam dzisiejszej
nocy twój tyłek.
-A ja twój.
Był oparty o gzyms kominka, z rękami skrzyżowanymi na piersi.
-To znaczy, że jesteśmy kwita.
-Kwita?
Nie w jej słowniku. Ona go nie porwała.
-Wyluzuj, pani doktor. Możesz wrócić do swojego miłego
domku jutro. Ale nie mogę pozwolić ci odejść dziś wieczorem. To
zbyt niebezpieczne.
-I nie będzie to niebezpieczne jutro?
-Jutro ci dranie mogą już nie być na ulicy. Mundurowi mogli ich
zgarnąć dziś w nocy.
Wpatrywał się w nią, jego błękitne spojrzenie było twarde i
zdeterminowane.
-Przyzwyczaj się to tej myśli, pani doktor; zostajesz tutaj.
Jeśli by chciała, mogłaby stąd wyjść. Mogłaby się wydostać z
tego mieszkania, używając swojej komórki by zadzwonić po
taksówkę, która odwiozła by ją do jej domu. Nie musiała słuchać
Colin, ale ... cholera, miał rację. Było dla niej bezpieczniej, jeśli
została by u niego na tę noc. Dopóki nie dowiedzą się, kto wysłał za
nimi tych bandziorów, było sensowne by trzymali się razem, ale to nie
94
znaczyło, ze podoba się jej ta sytuacja. I z pewnością nie podobał się
jej pomysł bycia z Colinem w jego domu, tylko z nim.
Jej serce biło zbyt szybko i ciężki skurcz pojawił się w dole jej
brzucha od chwili, gdy zadała sobie sprawę, dokąd Colin ją zabiera.
Co się wydarzy? Co ona chce, żeby się wydarzyło?
-Dlaczego się nie rozgościsz, pani doktor?, Colin pochylił głowę
w stronę kanapy. Ja muszę pójść posprzątać.
Następnie odszedł, znikając w korytarzu, cicho zamykając za
sobą drzwi. Emily zmarszczyła brwi. Mężczyzna prawie wybiegł z
pokoju. Prawie w połowie argumentów. To było dziwne.
-Colin?
Wyszła na korytarz. Drewniana podłoga skrzypiała pod nią.
-Colin, wszystko w porządku?
Teraz, kiedy o tym myślała, było tam napięcie na jego twarzy. I
wyglądał nieco blado. Walczył z czterema mężczyznami. To
zrozumiale, że człowiek mógł wyglądać na bladego i spiętego. Zrobiła
krok do przodu.
-Colin?
Dopadło ją dokuczliwe uczucie niepokoju. Co jeśli jest ranny?
Starając się ukryć swoje rany? Słyszała szum spływającej wody.
Emily stanęła przy białych drzwiach. Zgadła, że to łazienka. Nie
chciała przeszkadzać, gdyby nic się nie stało, ale... Coś było nie tak.
Jej instynkt był w stanie wysokiej gotowości. Jej palce zacisnęły się
wokół klamki.
-Słyszysz mnie?
Szarpnięciem otworzył drzwi. Stał patrząc na nią, jego tors był
nagi, a woda kapiąca z jego palców miała czerwony kolor. Czerwona
woda. Krew.
-O Boże, jesteś ranny!
Colin cofnął się, wsunął ręce pod wodę płynącą z kranu.
-Colin?
Złapała go za ramię. Czuła jego napięte mięśnie.
-Cholera, gdzie jesteś ranny?
Zacisnął pod wodą dłonie w pięści.
-Krew nie jest moja.
95
Nie jego? Emily szarpnęła jego ręce, spojrzała na czyste teraz
palce. Nie było na nich ani jednego zadrapania. Spojrzała w górę,
patrząc mu w oczy. Był blisko, tak blisko, że ciepło jego ciała
otaczało ją. Jej wzrok powędrował na jego tors.
Nagi. Silny. Wysportowany z twardymi mięśniami. Pokryty
lekkim ciemnym puszkiem włosów. Emily przełknęła i zdała sobie
sprawę, że nadal trzyma jego ręce. Zdała sobie sprawę, że gładzi jego
nadgarstki. Zdała sobie sprawę, że go pragnie. Ale podążanie za tym z
Colinem byłoby błędem.
-P...powinnam pozwolić ci...
Zrobić co? Dokończyć striptiz? Obraz mentalny, który
natychmiast błysnęła jej w umyśle wysłał falę gorąca, rosnącą między
jej udami.
-Umm. Poczekam w salonie.
Zdecydowanie, rozpaczliwie potrzebowała seksu. Jedno
spojrzenie na męski tors, a ona była w totalnej rozsypce. Emily
zmusiła zwoje ręce by uwolnić jego nadgarstki. Woda wciąż płynęła
za nią, a jej dzwięk stał się dziwnie głośny w małym pomieszczeniu.
Zrobiła krok w bok, zamierzając wyjść i zachować choć resztę
godności, jaka jej jeszcze została.
-Nie uciekaj od mnie, pani doktor.
-J...ja nie uciekam.
Po prostu odchodzę  w porządku, skradam się  jak najdalej od
pół nagiego mężczyzny, który czyni ją bardzo, bardzo nerwową.
Uniósł ręce, jego palce złapały za oprawkę jej okularów, po czym
powoli zdjął jej z niej. Emily zamrugała, próbując dostosować swoje
oczy do nagłej zmiany. Colin patrzył na nią, a jego oczy były pełne
głodu. Chciał jej.
-Nie zamierzam tego zrobić tym razem, pani doktor.
Patrzył teraz na jej usta. Wpatrując się w nią tymi gorącymi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Colley Jan Diamentowe imperium 04 Najcenniejszy klejnot (Gorący Romans Duo 922)
    Graham Heather Gorączka nocy 01 Uśmiech tygrysa
    044. Palmer Diana Pustynna gorączka
    Mann Catherine Gorąca kampania
    Gorące Rio
    Dare Tessa Spindle Cove 03.1 Dama o północy t. 1
    Burroughs, Edgar Rice Tarzan The Lost Adventure
    Jacquemard Serge Harry Schulz 01 Zacz晜‚o sić™ w Dallas
    L Frank Baum Oz 06 The Emerald City of Oz
    082.Major Ann Dziecko buszu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lidka.xlx.pl