[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mam w biurze mnóstwo kopert - próbowała żartować.
Mac roześmiał się.
- Zajrzyj do środka - powiedział, podsuwając kopertę
w jej stronÄ™.
Georgia uniosÅ‚a jÄ… bardzo wolno i bardzo wolno otwo­
rzyła. W środku był bilet na lot do Limy za niespełna trzy
tygodnie.
- Polecimy razem - mówiÅ‚ z przejÄ™ciem Mac. - SpÄ™dzi­
my w Limie kilka dni, a pózniej wyruszymy w góry szla­
kiem Inków. Zobaczysz wschód słońca nad Machu Piechu.
BÄ™dziemy tylko my i góry. Zawsze chciaÅ‚aÅ› zobaczyć Ma­
chu Piechu o świcie - przypomniał. - Wreszcie spełnisz
swoje marzenie! Możemy... - Przerwał, widząc jej minę.
RS
Georgia wÅ‚ożyÅ‚a bilet do koperty i przesunęła jÄ… w je­
go stronÄ™.
- O co chodzi? - spytał z niedowierzaniem.
- Mac, nie mogę pojechać do Peru.
- To krótka podróż - próbowaÅ‚ tÅ‚umaczyć. - Potrzebu­
jesz odpoczynku. Wczoraj sama mówiÅ‚aÅ›, że jesteÅ› przemÄ™­
czona. W redakcji z pewnoÅ›ciÄ… sobie poradzÄ…. To tylko sie­
dem dni. Może narobią trochę bałaganu, ale kiedy wrócisz,
będą cię bardziej cenić! - mówił, starając się sprowokować
ją do uśmiechu.
- Nie chodzi wyÅ‚Ä…cznie o redakcjÄ™. MuszÄ™ przecież my­
śleć o Tobym.
- Tak, wiem. Czy naprawdę nikt nie może zaopiekować
się nim przez tydzień?
- To nie kanarek w klatce, którego możesz podrzucić sÄ…sia­
dom, żeby dali mu wody i coś do jedzenia. - Georgia czuła
się upokorzona. Mac nadal nie rozumiał, na czym naprawdę
jej zależało. - Toby przechodzi teraz trudny okres. Ma jakieś
problemy w szkole, ale nie chce mi nic powiedzieć. Nie mogę
polecieć do Peru i zostawić go samego.
- Cóż... w takim razie wezmy go ze sobą - powiedział
rozczarowany Mac. SpodziewaÅ‚ siÄ™, że Georgia bÄ™dzie za­
chwycona, a tu taki niewypał.
- Nie możemy wziąć go ze sobą - odezwała się Georgia.
- Toby musi chodzić do szkoły. A poza tym, jak ośmioletni
chłopiec ma sobie poradzić na ścieżkach Inków?
NastÄ…piÅ‚a chwila nieznoÅ›nej ciszy. Mac patrzyÅ‚ z ka­
miennÄ… twarzÄ…. Georgia zagryzÅ‚a wargÄ™. ZależaÅ‚o jej, że­
by zrozumiał.
RS
-Słuchaj Mac, ten bilet... to piękny gest z twojej
strony. Musisz jednak zrozumieć. Nie mogę go przyjąć
- tłumaczyła, obejmując filiżankę dłońmi, by ukryć ich
drżenie.
- Szczerze mówiÄ…c, nie rozumiem. MówiÅ‚aÅ›, że powinie­
nem pomyśleć o tym, czego chcesz i potrzebujesz. Zawsze
chciaÅ‚aÅ› zobaczyć Machu Picchu. Potrzebujesz też odpo­
czynku. ..
Georgia ostrożnie odstawiÅ‚a filiżankÄ™ i przycisnęła dÅ‚o­
nie do skroni.
- Wiem, ale miaÅ‚am na myÅ›li życie, jakie teraz prowa­
dzÄ™. To prawda, kiedyÅ› potrafiÅ‚am rzucić wszystko i poje­
chać w jakieś fascynujące miejsce. Gdybyś zrobił mi taką
niespodziankÄ™ pięć lat temu, byÅ‚abym szczęśliwa. Marzy­
łam o czymś takim, ale wtedy nie przyszło ci to do głowy,
prawda?
Mac nic nie odpowiedziaÅ‚. SÅ‚uchaÅ‚ tylko z zaciÅ›niÄ™ty­
mi zębami.
- Teraz potrzebuję czegoś innego. Oczywiście, nadal
chciałabym zobaczyć Machu Piechu, ale nie mogę sobie
pozwolić na nagÅ‚y wyjazd. ZaÅ‚ożę siÄ™, że nawet nie pomy­
ślałeś o moich planach, zanim zarezerwowałeś bilety.
- Gdybym zapytaÅ‚ ciÄ™ o rozkÅ‚ad zajęć, nie byÅ‚oby nie­
spodzianki!
- Słusznie, ale dowiedziałbyś się, że tego dnia, kiedy
samolot będzie lądował w Limie, jest zebranie w szkole
Tobyego. Dwa dni pózniej mam spotkanie z Griffem Car-
verem. Zawdzięczam mu tę pracę i nie mogę w ostatniej
chwili odwołać rozmowy.
RS
- Więc nic z tego?
- Niestety.
Mac z ponurą miną sięgnął po kopertę.
- W takim razie odwołam wszystko.
Georgia poczuła napływające do oczu łzy. Odwróciła
głowę. Nie chciała, by Mac domyślił się, jak wielką miała
ochotÄ™ na ten wyjazd.
- Wiesz, bardzo chciałam, żebyś zrobił coś wspaniałego
i pokazał, że naprawdę o mnie pomyślałeś.
- To wÅ‚aÅ›nie próbowaÅ‚em zrobić - powiedziaÅ‚ Mac z go­
ryczÄ….
- Wiem, ale nie myślałeś o mnie. Wyobraziłeś sobie coś,
co mogÅ‚oby być interesujÄ…ce i co zrobiÅ‚byÅ› z przyjemnoÅ›­
cią. Bardzo mi przykro. Jeżeli chciałeś mnie przekonać, że
mnie naprawdę kochasz, to ci się nie udało.
Mac spojrzał na nią z kamienną twarzą.
- Na to wyglÄ…da.
- Bardzo mi przykro - powtórzyła, czując jednocześnie
złość i smutek.
Mac nadal nie potrafił zmienić podejścia do życia. To
było łatwe do przewidzenia. Mogła sobie pogratulować, bo
zapowiadało się, że to ona wygra zakład. Ale nie cieszyła
się. Wieczorem leżała w łóżku i zastanawiała się nad tym,
patrzÄ…c w sufit. Teraz Mac zapewne wyjedzie. Bardzo te­
go chciała. Wreszcie będzie mogła wieść życie, jakie sama
sobie wybraÅ‚a, nieskomplikowane i niezbyt radosne. Nag­
le poczuÅ‚a taki sam smutek jak wtedy, kiedy podjÄ™li de­
cyzjÄ™ o separacji. JeÅ›li ten bezsensowny zakÅ‚ad wciąż bÄ™­
dzie obowiązywał, ostateczne rozstanie przyniesie jej tylko
RS
wiÄ™ksze cierpienie. NajrozsÄ…dniejszym rozwiÄ…zaniem byÅ‚o­
by zakończyć to jak najszybciej i pogodzić się z myślą, że
kiedyś kochali się i byli szczęśliwi, ale teraz nie mogą już
być ze sobą.
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Georgia podjęła decyzję. Czekała teraz na dzień, kiedy
Mac przyjdzie i poinformuje jÄ… o wyjezdzie. Jednak nic ta­
kiego nie nastąpiło. Mac jak zwykle zjawiał się w redakcji,
by omówić nastÄ™pne zadania, a sama nie miaÅ‚a odwagi za­
czynać kolejnej rozmowy podobnej do tej, jaką prowadzili
w kawiarni nad rzekÄ…. W tej sytuacji bez reszty zaangażo­
wała się w pracę.
ArtykuÅ‚ wstÄ™pny, który poÅ›wiÄ™ciÅ‚a Mavis Blunt, zaowo­
cowaÅ‚ mnóstwem listów. Czytelnicy pisali o innych lu­
dziach, wartych dziennikarskiego zainteresowania. Nie­
które listy były tak wzruszające, że Georgia postanowiła
stworzyć nowÄ…, staÅ‚Ä… rubrykÄ™. Mac przygotowaÅ‚ seriÄ™ do­
skonaÅ‚ych portretów, a Cassie z entuzjazmem przeprowa­
dzaÅ‚a wywiady. NabraÅ‚a już doÅ›wiadczenia i sama propo­
nowała kolejne tematy.
Stopniowo zebrania redakcji stawały się coraz bardziej
interesujące i ożywione. Padało coraz więcej pomysłów.
Georgia zauważyÅ‚a, że wszyscy bardziej angażujÄ… siÄ™ w pra­
cę. Prawdopodobnie Mac miał w tym największy udział.
Jego zdjęcia przyciągały uwagę. Jednocześnie Georgia
wprowadzała zmiany w układzie graficznym, dzięki cze-
RS
mu pismo nabierało nowoczesnego wyglądu. Jej marzenia
miały wreszcie szansę się ziścić.
Atmosfera w redakcji poprawiła się, choć rozmowy
w obecnoÅ›ci Gerogii nadal byÅ‚y dość sztywne i oficjal­
ne. BrakowaÅ‚o jej przyjacielskich stosunków, jakie pano­
wały w londyńskich redakcjach, niestety, zaprowadzenie
takich samych zwyczajów w Askerby okazało się trudne.
Wprawdzie cotygodniowe wspólne wyjścia pracowników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    2002.12 Układ mnożšcy – watomierz
    007 _ryzyko
    Hart Jessica Romans Duo 1067 Ślub jak z bajki
    1114.Hart Jessica Zwykła księżniczka
    034.Hart_Jessica_Labirynt_Minotaura
    Hart Jessica Dlaczego wróciłeś
    126.Inny czas
    Starfish Peter Watts
    Jeffrey Lord Blade 18 Warlords of Gaikon
    Cresswell Jasmine DoskonaśÂ‚a narzeczona
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • krypta.opx.pl