[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczywiście.
Jane ściągnie wszystko, co ważne, na swoje konto, a potem
się go wyczyści.
No tak.
Płakać mi się chce na myśl, że wszystkie moje maile zostaną
skasowane, ale nic nie poradzę. Taka była umowa. To nie mój
telefon, został mi tylko pożyczony.
Odkładam go znów na stół, kilka centymetrów od swojego
talerza.
Podam ci nowy numer, jak tylko go dostanę. A jeśli przyjdą
do mnie jakieś maile lub SMS-y&
Natychmiast ci odeślę, bądz spokojna. A raczej zrobi to
moja nowa asystentka.
Kiedy zaczyna?
Jutro.
To super. Uśmiecham się blado i zabieram za
dokończenie zupy. Faktycznie mogłaby być cieplejsza.
Zwietna dziewczyna entuzjazmuje się Sam. Ma na imię
Lizzy. Bardzo inteligentna. Dojada kanapkę i zabiera się za
sałatę. Słuchaj, może mi powiesz, o co chodziło z Lindsay? Coś
ty jej napisała?
Ach, to& Robi mi się gorąco ze wstydu. Chyba coś zle
zrozumiała, bo& Ech, nic takiego. Pochwaliłam ją i dodałam kilka
całusków od ciebie. Na końcu maila.
Sam odkłada widelec.
Całuski? Ode mnie? W służbowej korespondencji? Ma
minę, jakby ta rzecz zgorszyła go najbardziej ze wszystkich.
Nie chciałam! To był odruch, zawsze je dodaję, to takie
sympatyczne.
Sam wznosi oczy do nieba.
O Jezu, więc jesteś jedną z tych infantylnych osób&
Nie ma w tym nic infantylnego. Po prostu chcę być miła.
Zobaczmy. Sam sięga po leżący telefon.
Zostaw! Co robisz? wołam przerażona.
Próbuję go zagarnąć, ale Sam jest szybszy. Zaczyna
przeglądać całą moją korespondencję. Czytając, to się chmurzy, to
unosi brwi, a czasem wybucha nagłym śmiechem.
Na co patrzysz? obruszam się. Powinieneś uszanować
moją prywatność.
Sam całkowicie mnie ignoruje. Czy on nie wie, co to
dyskrecja?
Pociągam kolejny łyk zupy, ale jest już tak zimna, że
straciłam na nią ochotę. Kiedy podnoszę wzrok, Sam nadal z
zapałem oddaje się lekturze. To straszne. Czuję się, jakby mi
grzebał w szufladzie z bielizną.
Teraz już wiesz, jak to jest, gdy ktoś krytykuje twoje maile
mówi wreszcie.
U mnie nie ma co krytykować odpowiadam wyniośle.
W przeciwieństwie do ciebie jestem uprzejma i miła. I nie zbywam
ludzi w dwóch słowach.
Miła, powiadasz. Ja bym to inaczej nazwał.
Akurat. Przewracam oczami. Po prostu nie chce
przyznać, że mam od niego lepsze zdolności komunikacyjne.
Sam czyta jakiś kolejny mail, po czym kręci głową, podnosi
oczy i uważnie mi się przygląda.
Co? Co się stało? pytam zaniepokojona.
Boisz się, że ludzie cię znienawidzą?
Słucham? O czym ty mówisz?
Pokazuje na telefon.
Twoje maile to jedno wielkie wołanie: Buzi, buzi!
Uściski!! Kochajcie mnie! .
Co?! Czuję się, jakby dał mi w twarz. To& guzik
prawda!
Wezmy ten: Cześć, Sue! Mogę przełożyć dzisiejszą wizytę
na pózniej, powiedzmy na piątą? Jestem zapisana do Louisa. Daj
znać. Ale jeśli się nie da, nie przejmuj się. Wielkie dzięki!
Wszystkiego dobrego! Trzymaj się! Zciskam, Poppy . I pięć
całusków. Kim jest Sue, twoją najbliższą przyjaciółką?
Mierzę go wściekłym spojrzeniem.
Recepcjonistką w salonie fryzjerskim.
Czyli dostaje całuski, uściski i specjalne podziękowania za
to, że wykonuje swoją pracę?
Po prostu staram się być miła!
Nie jesteś miła mówi twardo tylko niepoważna. A to
przecież transakcja biznesowa.
Bardzo lubię mojego fryzjera! krzyczę wściekła.
Nabieram łyżkę zupy, zapominając, jaka jest wstrętna, i tłumię
dreszcz obrzydzenia.
Sam w dalszym ciągu przegląda moje wiadomości. Nie
powinnam była pozwolić, aby położył łapę na tym telefonie.
Należało własnoręcznie skasować całą korespondencję.
Kto to jest Lucinda?
Organizatorka wesel odpowiadam niechętnie.
Tak myślałem. Czy ona czasem nie pracuje dla ciebie? Z
jakiej racji zawraca ci głowę tymi wszystkim bzdetami?
Ze wzburzenia przez chwilę nie jestem w stanie nic
powiedzieć. Smaruję masłem kawałek bułki, ale odkładam ją na
talerz.
Owszem, pracuje dla mnie mówię w końcu, unikając
patrzenia mu w oczy. Czasem jej oczywiście pomagam, jeśli tego
potrzebuje&
Sam z niedowierzaniem na twarzy zaczyna wyliczać na
palcach:
Załatwiłaś za nią limuzyny, konfetti, kwiaty do butonierek,
organistę&
Czuję, że się czerwienię. Mam świadomość, że w sumie
zrobiłam dla Lucindy więcej, niż planowałam, ale nie zamierzam
się do tego przyznawać.
Sama to zaoferowałam!
W dodatku jak na mój gust jest zbyt apodyktyczna.
Taki ma sposób bycia. Nie zwracam na to uwagi&
Próbuję go odwieść od dalszego drążenia tematu, ale jest nieugięty.
Czemu nie powiesz jej wprost: Pracujesz dla mnie, spuść
trochę z tonu ?
To nie takie proste. Sprawił, że muszę się bronić. To
jest przy okazji dobra znajoma Tavishów.
Kogo? Sam potrząsa głową, jakby pierwszy raz słyszał to
nazwisko.
Tavishów, moich przyszłych teściów. Profesor Antony
Tavish? Profesor Wanda Brook-Tavish? Ich rodzice bardzo się
przyjaznią i Lucinda jest częścią tego środowiska, jest jedną z nich,
więc nie mogę& przerywam i pocieram palcem nos. Właściwie
nie wiem, do czego zmierzałam.
Sam bierze łyżkę, próbuje mojej zupy i wykrzywia usta.
Lodowata. Tak myślałem. Odeślij ją.
Nie trzeba, naprawdę. Uśmiecham się automatycznie.
Dobra jest.
Nie jest. Odeślij.
Nie! Posłuchaj& to nieważne, i tak nie jestem głodna.
Sam kręci głową.
Zaskoczyłaś mnie, wiesz? To mnie najbardziej zaskoczyło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]