[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzyły się i do bufetu wszedł Joel, który od razu wyczuł
panującą tu napiętą atmosferę. Przez dłuższy czas
patrzył na nich w milczeniu, unosząc pytająco brwi.
Właśnie przed chwilą poprosiłem Nell, żeby za
mnie wyszła za mąż, ale ona odmówiła wyjaśnił
John. Jesteś prawdziwym szczęściarzem, Joel. Moje
gratulacje dodał, wyciągając do niego dłoń, którą on
odruchowo uścisnął.
Gratul...? zaczął Joel, nie rozumiejąc, czego
mają dotyczyć słowa kolegi.
John, przecież nie mówiłam ci, że... My nie...
wyjąkała Nell drżącym z przerażenia głosem, czu-
jąc, że jej serce zaczyna bić w przyspieszonym tem-
pie. Nic nie zostało postanowione, bo...
Nie musisz się tłumaczyć, Nell przerwał jej
John. Wpełni to rozumiem. Moje zachowanie było
zupełnie nie na miejscu.
Proszę cię, John, tylko nie przepraszaj powie-
działa, a kiedy on ruszył w kierunku drzwi, zawołała:
Zaczekaj, John. Joel i ja niezupełnie doszliśmy do
porozumienia w sprawie naszego małżeństwa...
On jest ojcem twojego syna oświadczył John,
jakby jej nie słysząc. To zrozumiałe, że chcecie być
razem.
SYN DOKTORA MATHESONA 113
Proszę cię, John, zachowaj to w tajemnicy rze-
kła Nell błagalnym tonem. Poza tobą nikt o tym
nie wie.
Oczywiście, daję ci na to moje słowo honoru
zapewnił uroczyście, a potem wyszedł z bufetu,
zostawiając Nell sam na sam z Joelem.
Co tu się, do diabła, dzieje? spytał Joel ze
złością. Co go skłoniło do proponowania ci mał-
żeństwa właśnie tutaj? Rozejrzał się znacząco po
dość obskurnym pomieszczeniu. A może go spro-
wokowałaś?
Nie!
Więc jak do tego doszło?
No cóż, nie rzuciłam się na niego, jeśli o to ci
chodzi odparła, odzyskując odwagę. On uważał,
że jestem okropnie blada i kiepsko wyglądam.
Co takiego? Nic z tego nie rozumiem.
Uważał, że jestem okropnie blada i kiepsko
wyglądam powtórzyła z naciskiem. Chciał się
mną zaopiekować.
Cholera! zaklął. A teraz myśli, że my...
zamierzamy się pobrać. Czy nie o to właśnie chodzi?
Trafiłeś w dziesiątkę przyznała.
Nie żartuj sobie ze mnie. Czy to ty skłoniłaś go
do uwierzenia w te brednie? ciągnął zwściekłością,
złowrogo marszcząc czoło.
Nie. Powtarzam: nie! powiedziała, wyraznie
wymawiając każde słowo. On sam doszedł do
takiego wniosku.
Wspaniale! Zanim się obejrzymy, cały szpital
będzie nam gratulować oznajmił ironicznym to-
114 REBECCA LANG
nem. Sama doskonale wiesz, że nie jestem na to
przygotowany, o ile w ogóle kiedykolwiek będę. Nie
zdziwiłbym się, gdybyś sama wszystko ukartowała.
Słysząc to obrazliwe oskarżenie, Nell bez chwili
namysłu uderzyła go w twarz.
Po tym wybuchu niespodziewanie poczuła wielką
ulgę. Przez chwilę w bufecie panowała zatrważająca
cisza.
Nawet nie przeszło mi to przez myśl rzekła
z pewnym trudem, czując, że drżą jej usta. Ty chy-
ba naprawdę uważasz, że jesteś dla kobiet darem od
Boga. Wygląda na to, że wyszłam w twoich oczach
na idiotkę ciągnęła z goryczą w głosie. Mówi-
łam prawdę. Zawsze byłeś nieprzystępny i zacho-
wywałeś się z rezerwą. Zawsze też wysoko się
ceniłeś.
Wysoko się ceniłem? powtórzył, marszcząc
brwi.
Owszem. Kiedy dziesięć lat temu pracowaliśmy
na nagłych wypadkach, piekielnie długo zwlekałeś,
zanim umówiłeś się ze mną na randkę.
O ile pamiętam, nie myślałem wtedy o tym, żeby
się z kimkolwiek wiązać odparł z przekąsem. Ha-
rowałem jak wół, studiowałem i przygotowywałem
się do egzaminów. Zresztą nie muszę ci tego tłuma-
czyć. Sama przez to przeszłaś. A ty z całą pewnością
nie byłaś przesadnie dojrzała, nawet jak na dziewięt-
nastolatkę, za którą cię uważałem. Byłaś bardzo miłą
i fajną dziewczyną, podobnie jak wiele innych...
John mi się oświadczył, bo mnie kocha. Tak
powiedział. To więcej niż kiedykolwiek usłyszałam
SYN DOKTORA MATHESONA 115
od ciebie. Przypuszczam, że ty chcesz ode mnie tylko
seksu, choć wiesz, czego ja bym chciała.
Hm, on niewątpliwie przyjął pewne założenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]