[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Za robotę - zgodził się Spine. - A język za zębami?
- Zapłaciłem.
- Mało. Nie wiedziałem, że wmontowanie buzki to taka bomba. Za podłożenie bomby
ulubieńcowi Kalifornii trzeba dać więcej.
- Dałem, ile chciałeś - mruknął York.
- Czytam gazety - powiedział Spine. - Byłem głupi, ale już nie jestem. M.M. odpaliłby
fortunę za moją historyjkę z fotką. Spokojnie, panie York. Nie jestem świnią. Za dziesięć
tysięcy bagsów nie puszczam pary z gęby nawet na torturach.
Dyktafon w kieszeni Pete'a zarejestrował ciche przekleństwo Petera Yorka i to, jak
gniewnie wystukuje palcami rytm po blacie kontuaru. Potem York sięgnął po książeczkę
czekową i wypisał sumę.
- Odtąd się nie znamy - dotarł do Pete'a syczący szept.
- Spokojnie, szefie. Ma pan do czynienia z człowiekiem interesu - zapewnił Spine. -
%7łegnam na zawsze.
Opuścił bar chwiejnym krokiem, oszołomiony z lekka trzema szklaneczkami
 Wyborowej . Po chwili Pete ruszył za nim. Zobaczył, jak Spine wsiada do różowego
garbusa z girlandami stokrotek.
Honda podążyła w ślad za volkswagenem i towarzyszyła mu, aż stanął przed
obdrapaną kamienicą w dzielnicy slumsów. Spine, pogwizdując, zniknął za drzwiami
sutereny, ozdobionymi tabliczką:
PRACOWNIA FOTOGRAFICZNA * Portrety * Fotomontaże * Obsługa imprez
rodzinnych Tom D. Spine:
PRACOWNIA FOTOGRAFICZNA
* Portrety * Fotomontaże * Obsługa imprez rodzinnych
Tom D. Spine
ROZDZIAA 5
KTO NAPISAA ANONIM?
Martin Morgan wrócił do domu póznym wieczorem, zmęczony morderczą serią
spotkań wyborczych. %7łona pomogła mu zdjąć marynarkę i kazała przynajmniej na kwadrans
położyć się na otomanie w saloniku. Sama usiadła obok. Wyglądała na zatroskaną, z trudem
kryła zdenerwowanie.
- Jak było na wiecach? - zapytała.
- Ludzie nie wierzą we wczorajszą sensację z  Los Angeles Sun - odparł Morgan,
leżąc na wznak, z przymkniętymi oczami. - Zwłaszcza że dziś nie ma o tym ani słowa. Pytano
mnie o Victora. Zapewniłem, że to brednie, mój syn nie ma nic wspólnego z Ognistymi
Demonami.
- Oby tak było, Martinie... - westchnęła pani Morgan.
- Wątpisz?
- Boję się. O niego i o ciebie.
- Gdyby mieli jakiś dowód przeciwko Victorowi, ukazałby się w dzisiejszym  Los
Angeles Sun - powiedział Martin Morgan. - Kaczka dziennikarska. Będą musieli mnie
przeprosić.
- Oby tak było - powtórzyła z westchnieniem Sybil, dziwiąc się w duchu, że mąż nie
pyta, czy Victor odezwał się, czy dzwonił.
Widocznie zamknął się w sobie i nie chce o tym mówić.
- Na każdym spotkaniu pytano mnie o Błękitną Dolinę - usłyszała. - Domagano się
przyrzeczenia, że jako senator nie dopuszczę do dewastacji tego rajskiego zakątka.
Zapewniłem ludzi, że mogą być o to spokojni.
Nie zauważył lęku w oczach Sybil. Wciąż miał przymknięte powieki.
Do saloniku wszedł służący.
- Telefon do pana - poinformował. - Odłożyłem słuchawkę w gabinecie.
- Przynieś tutaj aparat - poleciła Sybil.
- Nie trzeba. - Morgan podniósł się ze skórzanej otomany.
- Porozmawiam u siebie.
Przeszedł do gabinetu.
Miał niejasne przeczucie, że wie, kto do niego dzwoni o tak póznej porze. Nim wziął
słuchawkę, wcisnął klawisz nagrywania.
- Jak się masz, Martin. - Poznał jowialny głos Johna Waltersa. - Zdaje się, że miałeś
dzisiaj gorący dzień, osiem spotkań z wyborcami.
- Aż dziewięć - skorygował Morgan.
- Na pewno wszystkie udane - Walters zaśmiał się ciepło.
- I bez gorzkiej niespodzianki w  Los Angeles Sun . Zapewniłem właściciela gazety,
że dojdziemy do porozumienia.
- Na jakiej podstawie, John? - zapytał Martin Morgan.
- Znam cię dobrze, jesteś rozważnym człowiekiem. - Głos Waltersa stał się jeszcze
cieplejszy. - Z pewnością wahałeś się, ale zwyciężył rozsądek. Tylko ta duma, co? Honor ci
nie pozwalał do mnie zatelefonować. Rozumiem, rozumiem... - Pogłos dobrotliwego
śmiechu. - Jak nie góra do Mahometa, to Mahomet do góry. No więc ja dzwonię. Aby
usłyszeć, że przemyślałeś propozycję i przyjmujesz warunek.
- A jeśli się mylisz? - zapytał Morgan z bijącym sercem.
- Mam podstawę, żeby sądzić, że nie jestem w błędzie. Skończmy tę komedię, Martin.
Morgan głęboko zaczerpnął powietrza. Trochę kręciło mu się w głowie.
- Skończmy - powiedział. - Ta podstawa to mój sekretarz, Peter York?
W słuchawce zapanowała cisza, jakby przerwano połączenie. John Walters odezwał
się dopiero po paru chwilach i w jego głosie nie było już cienia przyjaznej jowialności.
- Ich cierpliwość się wyczerpuje. Dali ci trochę więcej czasu, bo zapewniłem, że nie
jesteś głupcem. Ale pojutrze cała Kalifornia zobaczy na pierwszej stronie  Los Angeles Sun
zbira kopiącego kobietę. Ten zbir to Victor. W uniformie Ognistych Demonów. I to będzie
twój żałosny koniec.
Morgan odłożył słuchawkę. Po chwili, mimo póznej pory, nakręcił czyjś numer i
nagrał się krótko na automatyczną sekretarkę.
Wrócił do saloniku. Sybil czekała na niego. Zaskoczył ją wyraz twarzy męża: rozpacz
czy rozbawienie? Niby uśmiechał się, ale nie do końca. W jego oczach dostrzegła błyski,
jakich nie znała.
- Kto dzwonił? - rzuciła niecierpliwie.
- Na kilkaset spraw sądowych, w których występowałem jako obrońca, przegrałem
tylko cztery - powiedział z dziwnym uśmieszkiem Morgan. - I wiesz co? Odczuwałem
niedosyt porażek. %7łeby czuć grunt pod nogami, trzeba od czasu do czasu obrywać po nosie.
Wtedy przestaje się bujać w obłokach.
- Co to za wywód, Martin?
- Za trzy dni stanę do wyborów i przegram je - rzucił wesoło kandydat na senatora.
-Jest zwyczaj dziękowania współtwórcom sukcesu. A współtwórcom klęski? Mam już prawie
gotową listę.
Sybil Morgan zbladła. Do głowy przyszła jej straszna myśl.
Ale nie.
To niemożliwe.
- Jeszcze możesz zrezygnować z kandydowania - powiedziała cicho. - Było nam
dobrze, nie musi być lepiej. Brzydzę się polityką. Jesteś wspaniałym adwokatem i masz
rodzinę, która cię kocha.
- O, tak, na pewno! - potwierdził z entuzjazmem mąż.
Panią Morgan zaniepokoił ten ton entuzjazmu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Hitchock Alfred Gadający grobowiec
    DePalo Anna Noc w Las Vegas
    Letters on Demonology and Witchcraft
    Hitchcock Alfred Ucho szatana
    Haycox Ernest Pieklo w dolinie
    Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zśÂ‚a
    Dynastia z Bostonu 11 Wilks Eileen Wzajemne zauroczenie
    01. Mackenzie Myrna Jak w bajce... Wspólna tć™sknota
    Glen Cook The Tyranny of the Night
    BuśÂ‚yczow Kiryl Dziewczynka z przyszśÂ‚ośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl