[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stojących na stole. Widząc, że nie sięgnęła po wino, Rafael uniósł brwi i zakpił:
- Nie odpowiada ci rocznik?
Miejscowe wino dzięki sprawnej strategii marketingowej zaczęło się już pojawiać
na listach win w dobrych restauracjach. Rafael zainwestował w nową winnicę i choć
niektórzy uważali tę inwestycję za wyrzucanie pieniędzy, koszty już zdążyły się zwrócić,
a winnica dawała ludziom pracę w regionie, gdzie nie było jej zbyt wiele.
- Ty też nie pijesz - zauważyła Maggie, nie chcąc przyznać, że ma słabą głowę.
R
L
T
- Prowadzę samochód.
- Która godzina? - Zmarszczyła brwi.
Wyciągnął do niej rękę z rękawem koszuli podwiniętym aż do łokcia. Popatrzyła
na tarczę zegarka i z wrażenia zaschło jej w gardle.
- Do miasta jest daleko.
- Nie martw się. Dobrze wiem o tym, że kobieta może zmienić zdanie.
Krew napłynęła do twarzy Maggie.
- Na jaki temat?
- Możesz to jeszcze przemyśleć. - Zaśmiał się, wpatrując się w jej usta.
Nie wiedziała, czy powinna poczuć ulgę, czy też obrazić się. Lekki nastrój minął i
teraz ta przygoda w towarzystwie nieznajomego zaczęła jej się wydawać niebezpieczna.
Pomyślała, że następnym razem będzie się musiała zdecydować na jakiś bezpieczniejszy
wariant i poszukać sobie jakiegoś motocyklisty o ciele pokrytym tatuażami.
- Dopilnuję, żebyś bezpiecznie dotarła na miejsce, ale dlaczego tak ci się spieszy? -
zapytał Rafael.
Enrique pomachał jej ręką zza pleców swojej kolejnej partnerki.
- Co ty mu powiedziałeś? - zapytała podejrzliwie. - Mówiłeś o mnie?
- Ja tylko tłumaczyłem.
Przypomniała sobie treść rozmowy i spojrzała na niego z przerażeniem. Jeden
kącik jego ust uniósł się w kpiącym uśmiechu.
- Trochę zmodyfikowałem twoje słowa. Powiedziałem, że takich chłopców jak on
zjadasz na śniadanie.
- A jeśli on uznał, że mówisz poważnie?
Rafael niewinnie spuścił wzrok.
- A dlaczego sądzisz, że nie mówiłem poważnie? Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą.
Zarumieniła się i odwróciła wzrok, nie potrafiąc znalezć żadnej riposty.
- Chyba coÅ› zjem.
Sięgnęła po talerz i poszła w stronę długiego stołu zastawionego jedzeniem.
Miejsce obok Rafaela natychmiast zajęła ładna kobieta w bluzce z dużym dekoltem. Gdy
R
L
T
Maggie na nią spojrzała, kobieta odrzuciła głowę do tyłu i wybuchnęła swobodnym
śmiechem.
Uczucie, które ogarnęło Maggie, nie mogło być zazdrością, ale było dziwne i
nieprzyjemne. Zwykle nie przywiązywała wielkiej wagi do własnego zachowania, ale
Rafael był inny niż wszyscy mężczyzni, których znała dotychczas. Był bardzo przystojny
i emanował zmysłowością. Potrząsnęła głową z frustracją; nie potrafiła dokładnie
określić, co w nim takiego jest. Może tego nie dało się ogarnąć rozumem?
Kiedy pózniej próbowała sobie przypomnieć, co się właściwie stało, nie potrafiła
uporządkować przebiegu chaotycznych obrazów. Pamiętała tylko panikę i wrażenie, że
trzeba się spieszyć, na które zareagowała instynktownie. Nie miała pojęcia, dlaczego jej
uwagę przyciągnęła sterta świeżo pociętych drewnianych bali; może zauważyła tam jakiś
ruch. Kątem oka dostrzegła kilkoro dzieci, które bawiły się w pobliżu, a potem usłyszała
dziwny dzwięk i zastygła, sparaliżowana grozą. Sterta pociętych pni zaczęła się kołysać i
rozpadać jak domek z kart. Jeden po drugim pnie zsuwały się ze sterty i staczały po
stromym zboczu prosto na grupÄ™ bawiÄ…cych siÄ™ dzieci.
Talerz wysunął jej się z rąk. Ktoś powiedział jej pózniej, że to jej krzyk
przyciągnął uwagę innych, ona sama jednak pamiętała tylko tyle, że modląc się w duchu,
biegła co tchu w stronę dzieci. Zanim tam dotarła, starsze, zaalarmowane krzykami,
zaczęły już uciekać z drogi toczącym się pniom. Maggie zgarnęła dwoje młodszych,
rzuciła je w ramiona stojącej w pobliżu kobiety i wróciła, zderzając się z mężczyznami,
którzy pędzili w przeciwnym kierunku, unosząc dzieci w ramionach.
Na drodze pni pozostało jeszcze jedno dziecko, chłopczyk o poważnym spojrzeniu.
Wyciągnął do niej ramiona. Pochwyciła go na ręce i próbowała biec, ale nogi miała jak z
ołowiu i odnosiła wrażenie, że porusza się niezmiernie wolno. Brakowało jej tchu.
Słyszała, że niebezpieczeństwo jest coraz bliżej, ale nie odważyła się spojrzeć w tym
kierunku, przekonana, że nie zdąży uciec. Ostatkiem sił rzuciła dziecko w stronę
młodego człowieka, który biegł w ich stronę, i przymknęła oczy, czując odpływ
adrenaliny.
Naraz coś w nią gwałtownie uderzyło. Przez chwilę była przekonana, że to jeden z
pni, potem jednak uświadomiła sobie, że zderzyła się z Rafaelem.
R
L
T
Przestała walczyć; pozwoliła mu wziąć się na ręce i zanieść w bezpieczne miejsce.
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Wraz z tłumem rozkrzyczanych wieśniaków biegł w stronę trawiastego zbocza.
Próbował wyhamować, wbijając obcasy w ziemię, ale impet był zbyt wielki. Wciąż
trzymając Maggie na rękach, przetoczył się przez skraj urwiska. Wylądowali na dole. Na
szczęście ziemia była w tym miejscu miękka. Mimo wszystko z płuc Maggie uszło całe
powietrze. Przez chwilę nie była w stanie oddychać ani nic powiedzieć, przepełniała ją
jednak euforia. %7łyła i to było najważniejsze. Utrata mowy i sińce nic przy tym nie
znaczyły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]