[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cji wypłynie dopiero za jakiś czas. Nim to nastąpi, Ritchie
musiaÅ‚ cierpliwie czekać i uważnie wszystko obserwo­
wać.
ROZDZIAA ÓSMY
Ritchie miaÅ‚ sÅ‚uszność, sÄ…dzÄ…c, że stanowisko maszta­
lerza zostanie obsadzone przed przybyciem Bragga do
Compton Place. Na szczęście jednak nowy pracownik
okazał się do tego stopnia nierzetelny, że gdy Bragg zgłosił
się do pracy, George chętnie go zatrudnił, tym bardziej że
przybysz przedstawiÅ‚ siÄ™ jako byÅ‚y kawalerzysta, który po­
padł w tarapaty.
- W stajni jest nowy pracownik, zatrudniony przez pa­
na Rice'a i George'a - obwieścił pewnego popołudnia
Jack. - George utrzymuje, że ten człowiek świetnie zna się
na koniach. Wstrętny Brodribb powiedział, że gdyby to
była prawda, pan Ritchie powinien się do niego zgłosić na
kilka lekcji jazdy konnej, co niewÄ…tpliwie ogromnie by siÄ™
panu przydało.
Pandora, która doÅ‚Ä…czyÅ‚a do nich w salce lekcyjnej, ko­
rzystając z tego, że William chwilowo nie może jej za to
prześladować, popatrzyła uważnie na Jacka.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Brodribb uważa,
że pan Ritchie potrzebuje dodatkowych lekcji - powie­
działa. - Moim zdaniem jest całkiem niezłym jezdzcem.
Nigdy się o niego nie martwię, kiedy wspólnie wyruszamy
na wycieczki. Szkoda, że William nie zabrał ze sobą Brod-
ribba, on ma fatalny wpÅ‚yw na innych sÅ‚użących. Jego ma­
niery są skandaliczne. Poinformowałam o tym Williama,
lecz on najzwyczajniej oświadczył, że Brodribb to jeden
z jego najbardziej użytecznych pracowników, w związku
z czym muszę nauczyć się z nim żyć.
- Czy wiadomo wam, jak siÄ™ nazywa ten augur? - spy­
tał od niechcenia Ritchie.
- Bragg - wyjaśnił Jack. - Kto to jest augur?
- To człowiek uważający się za wyrocznię w jakiejś
dziedzinie - wytÅ‚umaczyÅ‚ Ritchie. - W tym wypadku cho­
dzi o osobÄ™ doskonale znajÄ…cÄ… siÄ™ na koniach, toteż może­
my nazwać go centaurem. Chyba pamiętasz, czym były
centaury, prawda?
- Półludzie, półkonie, sir, według wierzeń Greków -
pospieszył z odpowiedzią Jack.
- Doskonale - pochwalili go chórem Ritchie i Pando­
ra. Uśmiechnęli się do siebie. Od pewnego czasu coraz
częściej mówili to samo jednocześnie.
- Naprawdę musimy przestać - powiedział Ritchie,
kiedy zostali sami.
- To nie bÄ™dzie Å‚atwe. - Pandora westchnęła. - Prze­
cież zazwyczaj robimy to bez zastanowienia.
- Racja - przyznał Ritchie.
CaÅ‚a trójka zgodnie postanowiÅ‚a wyruszyć popoÅ‚ud­
niem na poszukiwanie skamielin, korzystając z tego, że
William nie mógł stanąć im na drodze. Do tego Ritchie
już niedługo miał się spotkać z przyjacielem.
Gdy przybyli do stajni, zastali tam George'a oraz Roba,
który napełniał wiadra wodą dla koni. William zostawił
swojÄ… dwukółkÄ™ i miÄ™dzy innymi dlatego postanowiÅ‚ za­
trudnić jeszcze jedną osobę do stajni.
- Gdzie ten nowy? - spytał Jack, zanim George zdążył
ich powitać i spytać, jak daleko się wypuszczają i których
koni chcą dosiąść. - Pan Ritchie chce zobaczyć augura -
dodał.
George nie byÅ‚ pewien, co znaczy to sÅ‚owo, lecz pomy­
ślał, że pewnie coś dobrego, sądząc po entuzjazmie Jacka.
- Dosiadł tego wielkiego ogiera, Nerona, niedawno
kupionego przez pana Williama - wyjaśnił. - Brodribb
nie może dać mu rady, natomiast Bragg radzi sobie wy­
śmienicie. Oto on.
Spokorniały Nero spokojnie wkroczył na podwórze,
dzwigajÄ…c na grzbiecie jezdzca. Pandora szeroko otwarty­
mi oczami patrzyła na Bragga, który doskonale panował
nad rumakiem.
- Rety - mruknęła. - On naprawdę musi być augurem,
skoro potrafi dosiąść Nerona. Nikomu innemu ta sztuka
się nie udała.
Bragg przyjrzaÅ‚ siÄ™ grupce ludzi na podwórzu. Z po­
mieszczeń dla służby wyszedł Brodribb, przeciągając się
i ziewając. Właśnie wstał po popołudniowej drzemce.
- Wróciliśmy, co? - zaczepił Bragga, który zsiadł
i przekazał mu cugle. - Najwyrazniej pan go oswoił!
- Tylko tymczasowo - wyjaśnił Bragg, spoglądając na
Ritchiego. Rzekomy guwerner staÅ‚ z tyÅ‚u i wÅ‚aÅ›nie zdej­
mował okulary, by lepiej się przyjrzeć powolnemu Rufu-
sowi, którego przyprowadzono mu na przejażdżkę.
George uznał, że nadeszła pora na przedstawienie
Bragga rodzinie oraz pedagogowi.
- To jest panna Pandora Compton oraz panicz Jack
Compton, wnuki sir Johna oraz rodzeÅ„stwo przyrodnie pa­
na Williama. A to pan Edward Ritchie, guwerner. Nie jest
specjalnie doÅ›wiadczonym jezdzcem, dlatego zawsze mu­
simy siodłać dla niego Rufusa.
Bragg uśmiechnął się, prezentując mocne białe zęby,
a nastÄ™pnie uprzejmie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… wszystkim nowo po­
znanym. Na koniec ponownie wbił wzrok w Ritchiego.
- Pan Edward Ritchie, tak? - mruknÄ…Å‚. - Kiepsko so­
bie radzi z końmi? Hm, zapamiętam to sobie.
- Najlepiej mu wychodzi jazda na koniu na biegunach
- prychnÄ…Å‚ Brodribb.
- Ciekawostka - powiedziaÅ‚ Bragg. - To też sobie za­
pamiÄ™tam. Pomóc panu wsiąść? Niech siÄ™ pan nie boi, bÄ™­
dę uważał.
Ritchie nie miał pewności, czy powinien pochwalić
Bragga za jego umiejętności aktorskie, czy też zganić za
strojenie sobie żartów.
- Ale bÄ™dzie pan ostrożny, prawda? - spytaÅ‚ piskli­
wym gÅ‚osem. - Pan Brodribb o maÅ‚o mnie nie zrzuciÅ‚, po­
magając mi dosiąść konia.
- Doprawdy? Może pan mieć pewność, że z nowicju­
szami zawsze postępuję delikatnie. No, to hopla! O tak.
Wygodnie siedzimy? Niech siÄ™ pan nie boi upadku. Rufus
to Å‚agodny konik i na pewno doskonale pan to wyczuwa.
- Tak, łagodny i miły - potwierdził niepewnie Ritchie.
Postanowił ciągnąć tę grę i czerpać z niej radość, skoro nie
pozostaje mu nic innego. Uznał, że pózniej rozmówi się
z Braggiem.
Pandora, zirytowana kpinami z mężczyzny, którego
pokochała, doszła do wniosku, że pora zakończyć te żarty.
- Pan Ritchie staÅ‚ siÄ™ caÅ‚kiem niezÅ‚ym jezdzcem, bio­
rąc pod uwagę, że przybył tu jako zupełny żółtodziób. -
Popatrzyła na George'a.
- Zatem ma smykałkę do koni, hę? - wtrącił się Bragg.
Ritchie nie miał pojęcia, w jaki sposób udało mu się
kontrolować mięśnie twarzy, mimo że Bragg nieprzerwa­
nie go zaczepiał. Aby nie okazać rozbawienia, odwrócił
się do George'a i poinformował go, że jadą do Howell's
End, czyli nieco dalej niż zwykle.
- W takim wypadku lepiej bym się czuł, gdyby ktoś
państwu towarzyszył. Proponuję wziąć pana Bragga, który
i tak powinien poznać okolicÄ™. Gdyby przytrafiÅ‚o siÄ™ paÅ„­
stwu coś złego, sprowadzi pomoc.
- Coś złego? - zająknął się Ritchie, usiłując unikać
spojrzenia Bragga. - Dlaczego pan myśli, że mogłoby stać
się coś złego?
- Wczoraj nieznani sprawcy zaatakowali dwóch straż­
ników celnych z Brighton. Jeden z nich zginaj. KtoÅ› usi­
łował przechwycić dyliżans pocztowy z Brighton. Na
szczęście rabusiowi nic z tego nie wyszło, niemniej zanim
uciekÅ‚, postrzeliÅ‚ w ramiÄ™ jednego z pasażerów. Od pew­
nego czasu przez Sussex przetacza siÄ™ fala przemocy
i każdy podróżujÄ…cy powinien być przygotowany na kÅ‚o­
poty. Panie Bragg, proszę się zaopiekować tymi osobami,
osobiście pana do tego zobowiązuję.
Bragg otarł czoło.
- Zrobię, co w mojej mocy - zapowiedział.
- To nie jest konieczne - zaprotestowaÅ‚a niezadowo­
lona Pandora. - Wszyscy tutaj wiedzÄ…, kim jesteÅ›my. Je­
stem pewna, że na własnym terenie nic nam nie grozi.
George pokręcił głową.
- Pan William nigdy mi nie wybaczy, jeśli dojdzie do
nieszczęścia, panno Compton. Lepiej wziąć pana Bragga.
Ritchie pomyślał, że doskonale się składa, gdyż Bragg
jak najszybciej powinien poznać okolicę.
KorzystajÄ…c z nieobecnoÅ›ci Williama, rzekomy guwer­
ner spotykaÅ‚ siÄ™ z PandorÄ… w bibliotece i w salce lekcyj­
nej. Lata pózniej Ritchie wspominaÅ‚ tÄ™ sytuacjÄ™, nie poj­
mując, jak zdołali zachowywać się przyzwoicie. Było jas-
ne, że Pandora jest równie żywiołowa w miłości, jak
w życiu.
Jeśli chodzi o niego... Wystarczyło, że przebywał w jej
towarzystwie, by jego myÅ›li krążyÅ‚y wyÅ‚Ä…cznie wokół naj­
bardziej intymnych spraw. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    2006 49. Świąteczne wizyty 3. Sekret słodkiej Charity Ranstrom Gail
    Wi_Foo_Sekrety_bezprzewodowych_sieci_komputerowych_wifoo
    Andrea Laurence Seks, milosc i sekrety
    Cartland Barbara Niezwykła misja
    Susan_Ee_ _02_ _Angelfall._Penryn_i_ssssssssssssssssssssssssssssssssssssswiat_po
    02 MiśÂ‚ośÂ›ć‡ ponad miśÂ‚ośÂ›ć‡ (LOVE) Lynn Sandi
    Dr. Who Target 086 The Dominators # Ian Marter
    Dickson, Gordon R D5, El Espiritu de los Dorsai
    Wild Kate Feral
    Esther Mitchell The Underground Series 02 Mind Killer
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • montekonrad.xlx.pl