[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Peter to mistrz zwiadu - orzekł Gustlik, patrząc na to, co trzymam w dłoni.
- Pozdrów\e Bohuna! - krzyknąłem do Petera, gdy czajka wypływała na Dniestr.
Zmęczona Agnieszka zało\yła but, wyrwała mi lekarstwo i pomaszerowała do obozu.
- Trzeba by zorganizować operację odwetową - rzekł Gustlik, gdy tylko zostaliśmy
sami.
- Tej nocy? - upewniłem się.
- Tak, najmniej będą się spodziewać. Cały obóz będzie \ył pora\ką.
Mo\e nie wejdziemy do środka, ale przynajmniej przyjrzymy się ich warowni. Jak się
przeprawimy?
- Najlepsze byłoby czółno, ale mam lepszy pomysł. Przypomniało mi się, \e Oliwiusz
wśród sprzętu obozowego miał kilka trzyosobowych, składanych z drewnianych prętów i
płótna kajaków produkowanych kiedyś w Niemieckiej Republice Demokratycznej.
- Wezmę sprzęt, a ty sprawdz miejsce, którędy wszedł Peter - rozkazałem Gustlikowi. -
Kiedy go zauwa\yłeś?
- Jak był w środku. Wyjrzał na ognisku, odchylając połę wejścia do namiotu.
W milczeniu wróciliśmy do obozu. W namiocie Agnieszki paliło się światło. Sądząc z
odgłosów sprawdzała, czy nic nie zginęło. Koloniści ju\ szykowali się do snu zapędzani
44
do łó\ek przez Kamila i Emila.
- Ojcze, gdzie le\ą kajaki? - zapytałem Oliwiusza.
- A chciałbyś taki zło\ony? - uśmiechnął się. Spojrzał na moją zdziwioną minę i
zaśmiał się serdecznie.
- Gdy wy tam nad rzeką bawiliście się w śółkiewskiego pod Chocimiem, to ja
pokazywałem dzieciaczkom, jak się składa kajak - wyjaśnił ojciec. - Le\y u mnie w
namiocie.
- Gdybyśmy wystawili wartowników, to Peter nie wszedłby - oznajmił Gustlik po
powrocie z inspekcji wokół obozu.
Poszliśmy na tyły namiotu Oliwiusza, wyciągnęliśmy długi na cztery metry kajak oraz
wiosła i idąc w górę rzeki, doszliśmy na brzeg. Wodowaliśmy nasz okręt i mocno
wbiliśmy pióra w wodę. Mieliśmy szczęście, \e nurt był tu trochę leniwy, ale i tak tęgo
musieliśmy nawiosłować się, by przepłynąć te pół kilometra. Zajęło nam to dwadzieścia
minut, bo cały czas byliśmy zmuszeni korygować kurs. Wylądowaliśmy pod maleńkimi
skałami w górę rzeki, powy\ej obozu Bohuna. Ukryliśmy kajak w krzakach,
rozkręciliśmy wiosła i uło\yliśmy je w koronie niskiej wierzby. Potem pół godziny
zakradaliśmy się w pobli\e obozowiska kozaków.
Namioty ustawili wzorem rzymskim w czworobok. Na zewnątrz usypali wysoki na
dwa metry wał zakończony metrowej wysokości palisadą. W rogach umieścili wykonane
z drewnianych bali wie\yczki kryte strzechą. Mieli dwie bramy. Jedną od strony lądu,
drugą od rzeki. Nad Dniestrem wybudowali przystań, gdzie były przycumowane trzy
czajki.
Na wie\ach, przy bramach i na pomoście wystawili posterunki. Młodzi chłopcy
odziani w płaszcze z kapturami stali, trzymając w rękach krótkie włócznie. W obozie, na
drewnianych słupach wisiały latarnie oświetlające prawie ka\dy skrawek terenu.
Pośrodku obozu stał okazały, ośmiokątny namiot, z którego szczytu zwisała chorągiew.
Jacyś ludzie, widocznie funkcyjni, chodzili pomiędzy namiotami i okrzykami usypiali
tych, którzy jeszcze nie spali. Wtem z du\ego namiotu wyszedł Bohun, ubrany w swój
tradycyjny strój kozacki. Był z nim ten mały kozak, który oddał mi fiolkę, i Peter.
Ostatni szedł ze spuszczoną głową. Poszli nad rzekę. Skradaliśmy się za nimi, trzymając
się linii krzaków otaczających polanę z obozem.
Gdy dotarliśmy nad Dniestr, zobaczyliśmy, \e mały kozak stoi po kolana w wodzie,
ubrany tylko w rajtuzy. Na brzegu siedzieli Bohun i Peter.
- Zdradziłeś nas, Jureczku - przemawiał Bohun. - Rozumiem, \e Polacy zaczaili się,
zrobili zasadzkę. Was było jednak więcej. Nawet jak Peter przegrał, mogliście dalej
walczyć albo udać, \e o niczym nie wiecie.
- Ale to było jakieś lekarstwo - zajęczał Jureczek.
Chude nó\ki dygotały mu jak szalone.
- Nie szkodzi - Bohun z niezadowoleniem pokręcił głową. - Jesteś kozak i masz
trzymać z kozakami.
Gustlik spojrzał na mnie pytająco. Dałem mu znak, \e się wycofujemy. Tyłem
pełzaliśmy przez krzaki. Gdy byliśmy ju\ przy kajaku i skręcaliśmy wiosła, Gustlik nie
wytrzymał.
- Mogliśmy wyjść i powiedzieć, \e nie mo\na tak karać chłopaka - stwierdził.
- Rozegramy to inaczej, tak, \e Bohunowi pójdzie w pięty - zapowiedziałem.
45
***
Zbli\ał się wieczór, więc z Heleną poszukaliśmy niezbyt drogiego hotelu. Jeden z
mieszkańców Lwowa polecił mi hotel wojskowy. Pojechaliśmy pod wskazany adres, na
osiedle zastawione blokami wybudowanymi ze trzydzieści lat temu.
- Ciekawe, gdzie ten hotel? - zastanawiałem się.
- Rękę daję uciąć, \e ten - Helena wskazała jedenastopiętrowy szary klocek.
- Sienkiewiczowska Helena dała obciąć warkocz, gdy uciekała przed Bohunem -
za\artowałem.
- Tak? - zainteresowała się i popatrzyła na swoje długie jasne włosy.
Helena miała rację, to był ten hotel. W recepcji wręczono nam klucze do pokojów na
ósmym piętrze.
- Ciepła woda będzie między dwudziestą pierwszą a dwudziestą drugą - oznajmiła
recepcjonistka.
Uśmiechnąłem się, bo przypomniały mi się młode lata delegacji i noclegów w polskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    PS24 Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich Fortow Olszakowski Tomasz
    (30) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i... Arsen Lupin tom 1
    (50) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Brązowy notes
    36 Pan Samochodzik i Zagubione Miasto Tomasz Olszakowski
    (57) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Złoty Bafom
    (56) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Adam z Wągrowca
    85 Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i Wyspa Sobieszewska
    Alan Dean Foster The Damned 03 The Spoils of War (v1.0) (Undead)
    DeAnna Talcott Walentynki w Valentine
    Red_Hat_Enterprise_Linux 4 Security_Gu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • montekonrad.xlx.pl