[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechać. Jestem bardzo grzeczna.
Wytrącała go z równowagi i zdawała sobie z tego sprawę, więc nie
pozostawało mu nic innego, jak brnąć dalej.
I co powiedział lekarz?
Lekarka. Przesympatyczna pani położnik o imieniu Helen. Stwierdziła,
że główka jeszcze nie jest ustalona, więc muszę poczekać około tygodnia.
I co zamierzasz robić przez ten czas?
Będę czytać odrzekła z dumą. Będę czytać i czytać, i jeszcze raz
czytać. Nie romanse, doktorze, ani nie kryminały. Literaturę medyczną. Jeśli
mam zostać lekarzem rodzinnym, to muszę być dobra. Czy wiesz, że znowu
pojawiły się pluskwy?
Pluskwy?
Podróże po całym świecie sprawiły, że pluskwy znowu się
rozprzestrzeniają pouczyła go. Jeśli stawi się u mnie pacjent z czerwonymi
plamami, powinnam go zapytać, czy ostatnio nie nocował w hotelu. A jak w
miejscowym hotelu zostanie stwierdzona obecność pluskiew, to jest cała lista
rzeczy, które należy zrobić. Uśmiechnęła się. Przeczytałam wytyczne
ministerstwa zdrowia. Wiedziałeś, że za dnia chowają się w szwach materaca?
I nie wystarczy spryskać hotelu środkiem owadobójczym. To ma
poważne skutki zdrowotne. Muszę wiedzieć, co mam robić. Mogę nawet
zaniknąć taki hotel, jak jego właściciel nie dopełni wszystkich procedur.
Ciekawe.
Owszem, ciekawe mruknęła z odcieniem dezaprobaty. Nie podoba
mi się ten lekceważący ton. Jak pogryzą cię pluskwy, to pierwszy polecisz do
lekarza odpowiedzialnego za okręg. Jeszcze dużo trzeba się nauczyć.
Bez wÄ…tpienia.
96
R
L
T
Tego nie wolno ignorować. Spiorunowała go wzrokiem.
I nagle to wszystko: pluskwy, lody, jej kąśliwy ton przestały być dla
niego ważne.
Chyba już pójdę powiedziała, wstając z ławki. Ten prysznic... to
chyba słaby pomysł.
Chyba słaby. O co tu chodzi?
Wiedział doskonale. Po prostu ciągnęło go do tej kobiety uosabiającej
wszystko, czego unikał jak ognia. Odpowiedzialności. Poświęcenia.
Zaangażowania emocjonalnego.
Który z jego znajomych lekarzy przejąłby się pluskwami? Ale Maggie
czuje siÄ™ odpowiedzialna za wszystko, co jest bliskie jej sercu.
Za farmę, za Angusa, za mieszkańców Yandilagong.
Za niego? No proszę. Spoglądając jej w oczy, pomyślał, że zna ją na
wylot. Gdyby jej pragnÄ…Å‚...
Bardzo jej pragnął. Nie, nie. Skok w tę otchłań...
Maggie...
Nie szepnęła. Ty nie chcesz tego... co jest między nami. Nie teraz, a
może nigdy. Jedz już.
John prosił, żebym miał nad tobą pieczę.
Możesz do mnie zadzwonić. John też może do mnie dzwonić. Już
dzwonił, więc ty nie musisz.
Czy czegoÅ› ci potrzeba?
Nie.
To znaczy, że to koniec.
Tak. Odwróciła się. Chwilę pózniej...
Stali w miejscu, gdzie piesi przechodzili z parku przy plaży do sklepów.
Sygnalizator na przejściu nie działał. Kiedy siedzieli na ławce i jedli lody, Max
97
R
L
T
niemal podświadomie odnotował zamieszanie na ulicy: pisk opon, odgłos
klaksonów, stukot obcasów na asfalcie.
To auto wypadło praktycznie znikąd. Pędziło z taką szybkością, że inne
samochody zwalniały. Mijało je z piskiem opon i gnało w stronę skrzyżowania.
Zdecydowanie przekraczało dozwoloną prędkość, nawet gdyby nie było tam
ludzi.
A ludzi było pełno. Rodziny wychodziły z parku, turyści z lodami i
aparatami fotograficznymi zmierzali w stronę sklepów, dwóch urzędników w
ciemnych garniturach szło w kierunku parkingu, młoda matka pchała wózek.
Na odgłos pisku opon wszyscy znieruchomieli.
Nikt nawet nie krzyknął. Słychać było tylko ryk silnika.
%7łółty błysk, odgłos uderzenia i tłuczonego szkła. Jakieś ciało przeleciało
nad maskÄ….
Samochód się nie zatrzymał, wręcz przyspieszył, z rykiem silnika gnając
pod górę, przez następne nieczynne światła, po czym zniknął za zakrętem.
PozostawiajÄ…c za sobÄ… chaos.
98
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Wszyscy zamarli w bezruchu niczym chór w tragedii greckiej. Aż ktoś
krzyknÄ…Å‚.
I nagle Maxa już nie było u jej boku. Porażona tym, co się stało, nawet
nie zauważyła, kiedy zniknął. Teraz klęczał przy bezwładnym ciele na jezdni.
Boże, to dziecko.
Odrzuciła loda oraz torbę. Selekcja priorytetów. Max zajmuje się
dzieckiem. SÄ… inne ofiary?
Tak. Pośrodku ulicy stała kobieta z wózkiem, tępo wpatrzona w dziecko
leżące trzy metry dalej. Przeniósłszy na nią wzrok, Maggie zauważyła jej
ramię, z którego lała się krew. Doskoczyła do niej, chwyciła ją za rękę i
wysoko ją uniosła.
Siadaj powiedziała, ale kobieta z przerażeniem wpatrywała się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]