[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprawionego zażartym bojem, a wśród dymu wonnych kadzideł chwały nie czują duszących wyziewów krwi
przelanej i zabójczych miazma- tów, wydobywających się z przegniłych ciał.
Próżna to i czcza chwała, coraz bardziej upadająca w wyobrazni ludzi rozumnych; uwiel-
bienie dla Aleksandrów Wielkich, Cezarów i Na-poleonów tern bardziej się zmniejsza, im więcej rozwija
się zdrowy rozum, a na blaski ich sławy kir żałoby po klęskach, przez nich zadanych ludzkości, coraz
czarniejsze zaciąga chmury.
Jest inna chwała, daleko wyższa, daleko za- szczytniejsza; są inni bohaterowie, których czyny więcej
chluby przynoszą ojczyznie, aniżeli mie-cze zwycięzców; są ludzie, którzy zamiast klęsk
i zniszczenia, szczepią dla potomności słodkie owoce, ażeby z nich najodleglejsze pokolenia zdrowy pokarm
pożywać mogły.
Bohaterami tymi są ludzie uczeni, niezmor-dowani badacze przyrody, odkrywcy mnóstwa wynalazków,
służących na pożytek ludzkości, a kiedy rozum ludzki najwyższej dosięgnie po-tęgi, cały świat wzniesie hymny
na cześć tych pracowników, a równocześnie imiona wielkich wojowników, brodzących w morzu krwi, dla
osiągnięcia samolubnych swych celów, pójdą na wieczną zatratę i hańbę.
Cichy zastęp uczonych pracowników toruje nowe drogi ludzkości, jak owi przewodnicy w amerykańskich
puszczach, trzebiący gąszcz siekierą, dla zrobienia przejścia idącym za nimi gromadom. Rozum i nauka są
siekierą tych za-służonych mężów, za którymi postępuje rodzina ludów kuli ziemskiej.
Lecz wiadomości nie zdobywają się bez ofiar.
Po długoletniej pracy w szkole i na uniwersy-tecie jedni trawią cały wiek przy stoliku, stosu-jąc nabyte
wiadomości do ogólnego pożytku, i kiedy ich rówiennicy używają rozrywek świata, oni więdną nad zapylonemi
stosami ksiąg i pa-pierów ; drudzy rozpraszają się po świecie i w spie- kłych pustyniach Afryki, pod lodową
atmosferą krain podbiegunowych, w głębi puszcz amery-kańskich, ponad przepaściami kraterów, znosząc
wszelkiego rodzaju trudy i niedostatki, starają się zbadać nieznane krainy i pomnożyć skarby nauki. Iluż to z
tych śmiałych wędrowników życiem przypłaciło swe poświęcenie, a pomimo to zasługi ich nie doznają takiego
uznania, imiona nie błyszczą taką chwałą, jak tych, którzy ostrzem stali wywalczali sobie wielkie imię.
Młodzieniec, zasiadający na ławie szkolnej, czerpie wiadomości bez trudu z uzbieranych za-sobów przez
owych niestrudzonych pracowni-ków; ucząc się botaniki lub zoologji, ma przed sobą obrazki roślin i zwierząt i
nie wychyliwszy się z poza murów rodzinnego miasta, ogląda osobliwości wszystkich okolic kuli ziemskiej.
Mało któremu z uczniów przyjdzie do głowy zapytać się, w jaki sposób nagromadzono tu tyle skarbów. Aby
mieć chociaż słabe wyobra-żenie o trudach i dolegliwościach, znoszonych przez badaczy przyrody, dajemy tu
młodym czytelnikom krótki opis wycieczki zoologa Kaje-
tana Osculati, jaką odbywał w r. 1847 dla zba-dania naukowego rzeczypospolitej Ekwador.
Wiadomo wam, czytelnicy, że mała ta rzecz-pospolita, leżąca nad brzegami Oceanu Spokoj-nego, powstała
z rozpadnięcia się na trzy części wielkiej rzeczypospolitej Kolumbijskiej. Ekwador nie odznacza się wielkością,
ani potęgą, lecz jest to kraina nadzwyczaj żyzna, obfitująca w mnó-stwo bogatych płodów i brak jej licznej,
ener-gicznej i pracowitej ludności, aby zakwitnęła pomyślnością. Niezbadane dotąd dokładnie jej ziemie
zawierają wiele skarbów, mogących zbo- gacić umiejętności przyrodnicze.
Cała powierzchnia tego państwa jest nad-zwyczaj urozmaiconą. Wschodnią część składają głównie
puszcze, rozpościerające się nad brze-gami rzek, spływających do Maranionu. Na za-chodzie piętrzą się coraz
wyższe góry, a jądro ich stanowi łańcuch Andów, przebiegający cały ląd południowo-amerykański z północy aż
do brzegów cieśniny Magellańskiej. Szczyty tych gór wznoszą się od 10 do 20.000 stóp nad po-wierzchnię
morza; jedne pokryte wieczystym śniegiem i niezmiernemi lodowcami, są niedostę-pne dla człowieka; inne
kryją w swem łonie wieczne ognie i od czasu do czasu zioną poto-kami lawy i rozpalonemi głazami. Tutaj znaj-
duje się Chimborasso, przed kilkudziesięciu laty uważana za najwyższą górę świata; tu straszliwy
wulkan Cotopaxi, dalej Antizana i sławny o czte-rech wierzchołkach Pichincha. Pomiędzy temi górami, wśród
rozkosznej doliny, pod samym prawie równikiem na wysokości 9000 stóp nad powierzchnią morza, leży miasto
starożytne Quito, stolica rzeczypospolitej, a niegdyś potężnego ce-sarstwa peruwjańskiego.
Ludność stanowi niewielka ilość białych, po-chodzących od Hiszpanów, Mestykowie i Indja- nie.
Pomiędzy tymi odznaczają się plemiona ła-godne i pojętne. Indjanie ci pochodzą od da-wniejszych
ucywilizowanych mieszkańców Peru, którzy przed czterema wiekami panowali nad większą częścią Ameryki
południowej. Szczątki pałaców i świątyń, wygodne murowane drogi, utrzymujące się po dziś dzień, świadczą o
cywi-lizacji tych ludów, które niegdyś zostawały pod rządem rodziny lnkasów. Zamieszkują one wy-żyny
Andów, trudniąc się rolnictwem i paster-stwem.
Wschodnią część kraju prawie wyłącznie za-mieszkują dzicy Indjanie, tułający się wiecznie po lasach, a
żyjący z polowania i rybołowstwa. Przed stu laty żyli w tych puszczach misjo-narze, zakładający misje
pomiędzy dzikimi. Sta-rania ich błogie przynosiły owoce; Indjanie pod ich wpływem łagodnieli i chociaż
zwolna cywi-lizowali się; dziś istnieje tylko około 30 misyj, mających blisko sto tysięcy mieszkańców, reszta
uległa zniszczeniu. Skutkiem rewolucyj i wojen, toczących się w ciągu bieżącego stulecia, kraj popadł prawie
zupełnie w barbarzyństwo i za-pewne dopóty się nie podniesie, dopóki leni-wego plemienia hiszpańskiego nie
zastąpi przed-siębiorcza i energiczna rasa Amerykanów pół-nocnych.
Klimat na wyżynach Andów jest bardzo umiarkowany i byłby nawet przyjemnym, gdyby częste wybuchy
wulkaniczne i trzęsienia ziemi nie zakłócały spokojnego bytu mieszkańców.  W wschodniej części kraju, nad
brzegami rzek, wpadających do Amazonki, dwa razy w rok bywają wielkie powodzie i podług tego nawet
ludność dzieli rok na pory, z których dwie zo- wią się mokremi, a dwie suchemi. Pierwsze wezbranie wód
zaczyna się w końcu lutego i trwa blisko do czerwca. Wówczas to rzeki łączą się z jeziorami, leżącemi
wewnątrz kraju, tworząc jakby ogromne morze; niziny stoją pod wodą, niekiedy podczas tej pory padają ulewne
deszcze, rzadko jednak dłużej trwające, jak dobę.
Nakoniec wody zaczynają opadać i następuje zwolna gorąca pora roku. Od końca pazdzier-nika do
początku stycznia znowu wracają desz-cze i wezbrania, a po nich aż do końca lutego trwa pora sucha.
Zastanowiliśmy się nieco dłużej nad klimaten
krainy Ekwadoru, lecz to było koniecznym wstę-pem do wycieczki Kajetana Osculati, którą za-czynamy
opowiadać.
Uczony ten zoolog odbył już poprzednio kilka podróży w południowej Ameryce dla zbadania tych krain
pod względem zamieszkujących je stworzeń. Ponieważ wschodnich ziem Ekwadoru jeszcze żaden naturalista
szczegółowo nie zwie-dził, Osculati przybył do Quito, ażeby puścić się tą samą drogą, jaką przed trzystu laty
odbył aż do ujścia Maranjonu Orellana, jeden z towa-rzyszów Pizzara; głównie chodziło mu o zwie-dzenie
wybrzeży rzeki Napo.
Przymioty, potrzebne do odbycia tego ro-dzaju podróży, Osculati posiadał. Był młody i zdrów, zbudowany
silnie, wytrwały, przyzwy-czajony do podróżowania pieszo, znoszenia tru-dów i niewygód. Pod względem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    James Matthew Barrie Przygody Piotrusia Pana
    1075. Fielding Liz Afrykańska przygoda
    McClone Melissa Prawdziwa wygrana
    Gram Dewey Prawdziwe kłamstwa
    023. Evanick Marcia Podaruj mi ĚĽycie
    Laurie King Mary Russel 01 The Beekeeper's Apprentice
    Hannay Barbara Nauczycielka TaśÂ„ca
    Camillo Boito Senso
    Harrison Harry Stalowy szczur 02 Zemsta Stalowego Szczura
    Traktat Humea i problem cnotliwego ateizmu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl