[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w sagach islandzkich. Wniósł również pewne poprawki w tekście Elphinstona. Od razu w
1969 roku został mianowany profesorem uniwersytetu w Teksasie.
Jak wiadomo, na amerykańskich uniwersytetach dość często odbywają się kongresy
germanistów. Doktor Winthrop miał szczęście być delegatem na poprzednim kongresie w
East Lansing. Dziekan jego wydziału, który zresztą szykował się do roku wolnego od
wykładów, poprosił go, by zastanowił się nad kandydatem na następne spotkanie, w
Wisconsin. W rzeczywistości było ich tylko dwóch: Herbert Locke lub Eric Einarsson.
Podobnie jak Carlyle, Winthrop wyrzekł się purytańskiej wiary swych przodków,
pozostał jednak wierny ich zasadom etycznym. Nie odmówił swej rady, jego obowiązek był
zresztą oczywisty. Herbert Locke od 1954 roku nie skąpił mu swej pomocy przy
opracowywaniu wyczerpującego wydania eposu Beowulf , które w pewnych określonych
wypadkach miało zastąpić edycję Klaebera, teraz zajęty był kończeniem czegoś bardzo
przydatnego dla germanistyki: słownika angielsko-anglosaskiego, który miał oszczędzić
czytelnikom niepotrzebnego nieraz szperania po słownikach etymologicznych. Einarsson był
o wiele młodszy. Jego pewność siebie ściągnęła nań ogólną niechęć, nie wyłączając niechęci
Winthropa. Wydanie krytyczne Finnsburha" niemało przyczyniło się do zwrócenia ogólnej
uwagi na jego nazwisko. Miał zacięcie polemiczne, na kongresie mógł odegrać większą rolę
niż milczący i nieśmiały Locke. Nad tym wszystkim zastanawiał się właśnie Winthrop, kiedy
stało się to, co się stało.
W Yale Monthly" ukazał się obszerny artykuł na temat studiów nad literaturą i
językiem anglosaskim. Pod ostatnią linijką widniały nie pozostawiające wątpliwości inicjały
E.E., a jakby jeszcze tego było mało, słowa University of Texas. Artykuł, napisany
prawidłową angielszczyzną cudzoziemca, nie pozwalał sobie na najmniejsze uszczypliwości,
był jednak utrzymany w tonie agresywnym. Autor stwierdzał, że rozpoczynanie studiów tego
54
języka od eposu Beowulf", dzieła starej daty, napisanego stylem retorycznym i
wergiliańskim, jest nie mniej dowolne niż zaczynanie ich od zawiłych wierszy Miltona.
Doradzał odwrócenie porządku chronologicznego: zaczęcie od Grobu" z XI wieku, w
którym pobrzękuje aktualny język, a potem cofanie się do początków. Co do Beowulfa",
wystarczy przedstawić jakiś fragment tego nudnawego eposu o trzech tysiącach wersów, na
przykład rytuały pogrzebowe Scylda, powracającego do morza, z którego wyszedł. Nazwisko
Winthropa nie było ani razu wzmiankowane, lecz ten ostatni poczuł się osobiście dotknięty.
Niewymienienie go nie miało znaczenia: ważne było, że podważono jego metody
pedagogiczne.
Do powzięcia decyzji pozostawało niewiele już czasu. Chcąc być sprawiedliwym,
Winthrop nie mógł pozwolić, by artykuł Einarssona, ogólnie już znany i komentowany, miał
wpłynąć na jego decyzję. Wybór był trudny. Któregoś ranka zjawił się w dziekanacie; tegoż
popołudnia Einarssonowi zlecono oficjalnie misję wyjazdu do Wisconsin.
W wilię dnia 19 marca, kiedy to miał nastąpić wyjazd, Einarsson zjawił się w
gabinecie Ezry Winthropa. Przyszedł pożegnać się i podziękować. Okno wychodzące na
skośną, obsadzoną drzewami ulicę było obudowane półkami pełnymi książek. Einarsson od
razu dostrzegł pierwsze wydanie Eddy Islandorum" w pergaminie. Winthrop powiedział, że
wie, iż Einarsson dobrze wywiąże się z nałożonego nań zadania, i że nie ma za co dziękować.
Jeśli się nie mylę, ich rozmowa trwała długo.
- Porozmawiajmy szczerze - powiedział Einarsson. - Absolutnie wszyscy na naszym
uniwersytecie wiedzą, że jeżeli nasz dziekan, Lee Rosenthal, zaszczycił mnie misją
reprezentowania nas, zrobił to na skutek pańskich sugestii. Nie chcę pana oszukiwać. To
prawda, że jestem dobrym germanistą, językiem mojego dzieciństwa jest język sag i mam
lepszą wymowę niż moi koledzy z Wielkiej Brytanii. Moi studenci wymawiają cyning, a nie
cunning, wiedzą również, że pod żadnym pozorem na wykładach nie wolno im palić ani
pojawiać się w hipisowskich strojach. Teraz co do mojego zawiedzionego rywala: byłoby w
najgorszym guście, gdybym zabrał się do krytykowania go; na temat kenningów wykazuje on
nie tylko zródłową, ale również dokładną znajomość prac Meissnera i Marquardta. Pomińmy
jednak te drobiazgi. Jestem panu, doktorze, winien osobiste wyjaśnienie. Opuściłem mój kraj
pod koniec 1967 roku. Jeżeli ktoś decyduje się na wyjazd w dalekie strony, niedwuznacznie
narzuca sobie obowiązek, że się tam wybije. Moje dwie początkowe czysto filologiczne
publikacje miały na celu tylko wykazanie moich umiejętności. Rzecz jasna, że nie było to
dosyć. Zawsze interesowała mnie ballada o Maldon, którą z niewielkimi potknięciami mogę
deklamować z pamięci. Udało mi się skłonić władze Yale do wydania mojej pracy krytycznej
55
na ten temat; jak pan wie, ballada opiewa skandynawskie zwycięstwo, ale teza, że miała
wpłynąć na pózniejsze sagi islandzkie, jest moim zdaniem absurdalna i nie do przyjęcia.
Wspomniałem o tym, tylko by schlebić angielskim czytelnikom.
Teraz przechodzÄ™ do sprawy zasadniczej, do mojej polemicznej noty w Yale
Monthly". Jak pan wie, usprawiedliwia ona lub chce usprawiedliwić mój system nauczania,
umyślnie wyolbrzymiając minusy pańskiego, który w zamian za narzucenie studentom owych
trzech tysięcy zawiłych wersów opowiadających jakąś niejasną historię, ofiarowuje im bogaty
słownik, który - o ile nie przerwą tego, co robią - pozwoli im pózniej korzystać z całego
corpus literatury anglosaskiej. Prawdziwym celem mego artykułu był wyjazd do Wisconsin.
Pan, mój drogi, wie tak jak i ja, że kongresy nie są same w sobie wiele warte i powodują
zbędne koszta, ale dobrze jest mieć je w swoim życiorysie.
Winthrop popatrzył na niego zaskoczony. Był inteligentny, ale skłonny do brania
wszystkiego zbyt serio, wszystkiego - tak kongresów, jak i wszechświata, w końcu również
mogącego być kosmicznym żartem. Einarsson ciągnął dalej:
- Może przypomina pan sobie naszą pierwszą rozmowę. Przyjechałem z Nowego
Jorku, była to niedziela, stołówka uniwersytecka była zamknięta i poszliśmy na lunch do
Nighthawk". Dowiedziałem się wówczas wielu rzeczy. Jako prawdziwy Europejczyk zawsze
uważałem wojnę domową za krucjatę przeciw zwolennikom niewolnictwa. Pan dowodził, że
Południe było w swoim prawie, chcąc odłączyć się od Unii i zachować własne instytucje. Aby
nadać większą wagę swej opinii, zaznaczył pan, że pochodzi z Północy i że ktoś z pańskich
przodków walczył w szeregach Henry'ego Hallecka. Wychwalał pan również odwagę
konfederatów. W odróżnieniu od innych mam dobrego nosa do ludzi. Ów ranek wystarczyÅ‚
mi. Zrozumiałem, drogi kolego, że trawi pana specyficzne amerykańskie pragnienie
bezstronności. Przede wszystkim pragnie pan być fair. Właśnie dlatego, że jest pan
człowiekiem Północy, usiłuje pan zrozumieć i usprawiedliwić racje Południa. Kiedy
dowiedziałem się, że mój wyjazd do Wisconsin zależy od pańskiej opinii, postanowiłem
wykorzystać swoje odkrycie. Zrozumiałem, że zaatakowanie metody, jaką posługuje się pan
w swych wykładach, jest najskuteczniejszym sposobem, aby zapewnić sobie pański głos.
Natychmiast napisałem swój artykuł. Obyczaje miesięcznika zmusiły mnie do użycia inicja-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]