[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaproponowała mu Joan na bal kostiumowy, wydawał
mu się doskonałym i przemyślanym wyborem. Z jednej
strony mógł tłumaczyć, że przebrał się za Jamesa Bonda,
z drugiej uniknął konieczności włożenia jakiegoś
dziwacznego kostiumu, w którym wyglądałby jak pajac.
Wybór Joan był doskonały także ze względów praktycz-
nych w czasie balu miał dyżur, więc w każdej chwili
mógł wrócić do szpitala, nie wzbudzając sensacji wśród
pacjentów.
Jednakże teraz, gdy znalazł się w sali, poczuł się
zupełnie nie na miejscu. Miał wrażenie, że znów bardzo
mu blisko do kategorii nudziarzy, których Maggie nie
tolerowała. W otoczeniu różnej maści przebierańców
bardziej przypominał wymuskanego kelnera niż uczest-
nika balu kostiumowego.
Sterczał teraz samotnie jak palec w odprasowanym
garniturze, mając w zasięgu ręki tabuny zakonnic, księ-
żyi różnych postaci historycznych i filmowych, a także
całą menażerię zwierząt, diabłów, cyganów i innych
dziwacznych postaci. Dostrzegł nawet, jak jeden z jego
najbardziej konserwatywnych kolegów przebrał się za
Frankensteina, a cicha i spokojna Megan włożyła na
siebie frywolny fartuszek francuskiej pokojówki.
%7łeby choć trochę pokryć zmieszanie, zaczął roz-
glądać się po sali. Szukał Maggie, która nie chciała mu
się przyznać, jaki kostium włoży, co tylko zwiększyło
jego ciekawość. Nagle usłyszał koło siebie czyjś zdu-
miony głos:
ODWAGA NA POKAZ 97
Dobry wieczór, panie doktorze. Annie, młoda re-
cepcjonistka przebrana za klauna, przyglądała mu się
z rozbawieniem. Nie wiedział pan, że to bal kos-
tiumowy?
Ależ wiedziałem wyjąkał zmieszany. Prze-
brałem się za Jamesa Bonda...
Aha, rozumiem oznajmiła Annie, choć z jej
twarzy nie znikał powątpiewający wyraz. Jednak nie
zdążyła nic dodać, bo porwał ją do tańca jakiś dziko
wyglądający kowboj.
W chwilę pózniej u boku Hugona pojawił się prezes
zarządu szpitala.
Wspaniały bal, prawda? Przy takim tłumie potenc-
jalnych sponsorów będzie nas chyba stać na zakup
sprzętu USG?
Całkiem możliwe zgodził się Hugo. Nawet by
mi do głowy nie przyszło, że bal będzie się cieszył takim
zainteresowaniem.
Nie mógł nie zauważyć, że i prezes bił go na głowę
odwagą w doborze stroju. Przebrał się za Henryka VIII
i w porównaniu z wykwintnym strojem króla garnitur
Hugona jeszcze mniej przypominał jakikolwiek kostium.
Zobacz, Hugo, wszyscy tańczą zawołała Joan,
która nagle pojawiła się u jego boku.
Tak, widzę odparł ale ja na razie spauzuję.
Widzę obok ciebie jakiegoś księdza. Może jemu za-
proponujesz?
To Lewis roześmiała się Joan i przywitała się
z pulmonologiem.
Podczas gdy oni rozmawiali, Hugo ponownie rozej-
rzał się po sali. Dojrzał Jasona, który ze swoimi blond
98 ODWAGA NA POKAZ
dredami udawał supermana. Obok niego kręciła się Erin
nadal z ręką w gipsie, co wyglądało interesująco, zważy-
wszy że przebrała się za kotkę. A potem... potem do-
strzegł Maggie.
Dosłownie zaparło mu dech w piersiach, ponieważ
Maggie wyglądała cudownie. Była boso, paznokcie
u stóp pomalowała na jaskrawoczerwony kolor. Kostki
zdobiły jej bransolety, na nogach zaś powiewały obszer-
ne pantalony. Piersi okrywał jej stanik zdobiony boga-
to cekinami, a w pępku skrzył się sztuczny kamień. Wło-
sy miała rozpuszczone, co wraz z przezroczystym welo-
nem okrywającym usta jeszcze bardziej podkreślało
niesamowitą urodę jej oczu, ozdobionych egzotycznym
makijażem.
Teraz dopiero zauważył kroczącego u jej boku Araba
trzymającego ją za rękę. Choć oboje znajdowali się dość
daleko, wydawało mu się, że rozpoznaje w nim Donalda
Hamiltona. Odwrócił wzrok. Nie chciał, by Maggie go
zauważyła. A zwłaszcza tego, z jakim zachwytem jej się
przyglądał. Odchrząknął.
Zgoda! zawołał do Joan. Zatańczmy.
Orkiestra grała wspaniale, a parkiet był tak zatłoczo-
ny, że nikt nie zwrócił uwagi na nieco oryginalny styl
tańca Hugona. Po jakimś czasie zaprowadził Joan do
baru, by się czegoś napić. W tym momencie ponownie
dołączył do nich Lewis.
Zapomniałem ci coś powiedzieć, Joan! zawołał.
Chodzi o twoje obrazy i o wystawę.
Podczas gdy Joan i Lewis omawiali swoje sprawy,
Hugo ponownie rozejrzał się po sali. Nie miał prob-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]