[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nic mi siÄ™ nie staÅ‚o - rzekÅ‚a ostro Annabella, zasko­
czona jego oficjalnym podejściem. Nie takiego Willa Wes-
tona znała; ten, który był jej bliski, być może zganiłby ją
za odbiegające od formy zachowanie, lecz nie traktowałby
jej z taką bolesną poprawnością.
- Nie, ale... - Will zmarszczył brwi. - Wybacz mi, ale
nic nie pamiÄ™tam z tej nocy. Mam nadziejÄ™, że ciÄ™ nie wy­
korzystałem ani nie zachowałem się niestosownie.
WyglÄ…daÅ‚ na tak zmartwionego, że mimo woli Anna­
bella wybuchnęła śmiechem.
- Wstyd, mój panie! - OtarÅ‚a oczy. - Co też panu cho­
dzi po głowie? Był pan chory, a ja tylko próbowałam panu
ulżyć. %7ładne z nas nie ma sobie nic do zarzucenia.
Will nie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, a Annabella zaczęła siÄ™ zastana­
wiać, co też takiego zaszło. Najwyrazniej coś go dręczyło.
- Wiem, że cię skompromitowałem, ale nie mogę się
z tobą ożenić, póki nie oczyszczę swego imienia - rzekł
z uczuciem Will.
Annabella wpatrywaÅ‚a siÄ™ weÅ„ w milczeniu. W czys­
tych bÅ‚Ä™kitnych oczach widziaÅ‚a troskÄ™. W jego gÅ‚osie po­
słyszała gniew i żal. Serce w niej stopniało. Zrozumiała,
co usiłuje jej przekazać. Jego kodeks honorowy po prostu
nie pozwala mu poÅ›lubić kobiety, której nie może zaofia­
rować nic prócz niesławy.
Przysunęła się do niego, zaczęła się ocierać o jego ciało
i muskać wargami jego usta. Posłyszała, jak wstrzymuje
oddech, gdy wytyczała wargami ciepły szlak na silnej,
brązowej szyi. Podniecała ją świadomość, że budzi w nim
pożądanie. CzuÅ‚a, jak napinajÄ… siÄ™ w nim wszystkie mięś­
nie i jak rozpaczliwie usiÅ‚uje zachować panowanie nad so­
bÄ…. RozchyliÅ‚a mu koronki koszuli, tak by mogÅ‚a delikat­
nie go gÅ‚askać, uważajÄ…c, by nie podrażnić rany na ra­
mieniu.
- Annabello -jęknął Will, opadając na poduszki.
- Nie wypada, byś spędził ze mną noc, a potem nie chciał
się ze mną ożenić - rzekła Annabella afektowanym głosem,
podczas gdy jej rÄ™ce, poruszajÄ…c siÄ™ zmysÅ‚owo, bÅ‚Ä…dziÅ‚y co­
raz niżej. - Dżentelmen tak nie postępuje. Proszę - dodała
cicho - by udowodnił mi pan swe szlachetne zamiary.
Will najwyrazniej nie byÅ‚ tak sÅ‚aby, jak poczÄ…tkowo przy­
puszczała. Szybko przygarnął ją do siebie i zaczął całować.
Ich usta spotkały się i przylgnęły do siebie, czule, słodko, aż
wreszcie usiadł niechętnie z ponurym uśmiechem.
- Dość tego! Muszę się zastanowić i ty musisz mi pomóc,
a nie mogę tego zrobić, skoro w ten sposób rozpraszasz moją
uwagę. To bardzo złośliwa sztuczka, Annabello.
Przylgnęła do niego mocniej. Usłyszała rozbawienie
w jego głosie i wycisnęła mu na szyi leniwy pocałunek.
- Wcale nie chcesz mi się opierać - zauważyła bystrze.
- Gdybyś chciał, dopiąłbyś swego.
Will spojrzał na nią przenikliwie.
- Masz rację - przyznał z wolna - i jak dobrze już
mnie rozumiesz, najdroższa! Jako dżentelmen nie mogę
nalegać na ożenek, gdyż zasługujesz na lepszą partię. Ale
i tak wezmę, co chcę. Kocham cię i poślubię, gdy tylko
będę mógł.
- To nieważne - odparła stanowczo Annabella - gdyż
niebawem oczyścimy twoje imię. - Sięgnęła do koszyka
z jadÅ‚em. - PrzekÄ…Å›my coÅ› - rzekÅ‚a, praktyczna jak za­
wsze. - Susan przygotowała ci przepyszne śniadanko. -
Uśmiechnęła się doń zmysłowo i przeciągnęła lubieżnie.
- Jestem taka głodna...
- Figlarka! - rzekÅ‚ Will z ustami peÅ‚nymi Å›wieżo upie­
czonej bułki z miodem. Jadł z apetytem i wypił sporo
świeżego mleka od krów ze stada Owena, po czym oparł
się o ścianę z pełnym zadowolenia westchnieniem.
- Nie ma to jak dobrze podjeść! - Ton Willa uległ
zmianie, biła z niego stanowczość. - A teraz, Annabello,
opowiedz mi, co się działo przez ostatnie trzy dni. Muszę
poukładać sobie to wszystko po kolei.
Opowiedziała mu o wizycie kapitana Harvarda, a także
o odwiedzinach Jamesa, Alicji i Kilgarenów.
- James zajmuje się twoją sprawą i powiedział, że da
ci znać, jeśli się czegoś dowie - zakończyła. - Och Will,
czy nie sądzisz, że ta cała sprawa okaże się jakąś tragiczną
pomyÅ‚kÄ…? MyÅ›laÅ‚am o tym caÅ‚y czas i nic z tego nie ro­
zumiem.
Usłyszała westchnienie Willa.
- Niestety, nie potrafię tego wytłumaczyć - odparł
z trudem. - NaprawdÄ™ chciaÅ‚bym, żeby to wszystko oka­
zało się pomyłką. Ale wiem, co się wydarzyło tamtej nocy,
Annabello - powiedziaÅ‚ z przekonaniem w gÅ‚osie. - Har­
vard wyruszyÅ‚, by mnie zabić. Gdy siÄ™ zorientowaÅ‚, że ja­
koś udało mi się ujść z życiem, postanowił odnalezć mnie
i uciszyć. Nie mam pojęcia, z jakich powodów, ale na
pewno tak jest. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zła
    674. Gordon Lucy Ocalone dziedzictwo
    041. Sala Sharon Upragnione dziedzictwo
    Fizyka a filozofia Heisenberg
    088. Danton Sheila Wrócimy do Alberty we dwoje
    nkwd
    McMahon Barbara Weekend nad oceanem
    Charmed 35 Tabea Rosenzwei Abaddon
    Macomber Debbie Czwartki o ósmej
    Arsan Emmanuelle Emmanuelle
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl