[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedział, że nie traktuję twoich słów wiążąco i że w każdej chwili możesz zmienić zdanie.
Naturalnie nie muszę ci chyba mówić, że byłbym szczęśliwy, gdyby Lena została twoją żoną i
znalazła się pod twoją czułą opieką. Nie znam jednak sekretów jej serca i nie wiem, czy zechce
oddać ci rękę. O to musisz ją sam zapytać. Muszę ci jednak w tym miejscu przypomnieć, że
moja siostra jest biedna.
 Nie chodzi mi o majątek, ale o miłość, Leonie. Wiesz przecież, że jestem bardzo
bogaty.
R
L
T
 W takim razie nic ode mnie nie zależy. Rad bym tańczyć na waszym weselu.
Jedziemy więc jutro razem.
 Chętnie. Pozwól mi tylko zakomunikować to pannie Lenie. Zobaczę, jak przyjmie tę
wiadomość.
 Zostawiam ci wolną rękę.
XII
Tymczasem Hasso był w prawdziwych opałach. Agresywny temperament pani domu
szybko ocucił go z chwilowego oczarowania. Odetchnął z ulgą, gdy się okazało, że pani Ilona
będzie zabawiać teraz gości śpiewem.
Gdy rozległ się jej głos, wszyscy byli oczarowani. Tyle cudownych tonów, nieznanych
treści wyczarowała z murzyńskiej kołysanki von Clustena, że gościom zaparło dech w
piersiach. Jej miękki, niski głos płynął, falował, wywoływał to nostalgię, to radosne uniesienie.
Hasso nigdy nie słyszał czegoś podobnego. Ogarnęło go wzruszenie.
Zapanowała cisza. Po chwili oszołomienia goście ze zdwojoną energią zaczęli bić brawo.
Piękna pani Ilona skłoniła się z lekkim uśmiechem. Hasso poszedł i ucałował jej dłoń z
wdzięcznością.
 To było cudowne  powiedział.  To śliczna pieśń i nigdy nie słyszałem, by ktoś
śpiewał z takim uczuciem.
Wbiła w niego swe czarne błyszczące oczy. Nie zdążyła jednak nic odpowiedzieć,
pojawił się bowiem jej mąż, dumny jak paw.
 No i co pan powie, panie von Ried? Czy kłamałem mówiąc, że w moim domu
znajdzie pan wszystko, co może sprawić, że życie jest przyjemne? I oto ma pan pierwszorzędny
koncert. Czy moja żona nie śpiewa jak prawdziwa śpiewaczka z sal koncertowych? Lekcje
brała u najdroższych nauczycieli.
Hasso był wdzięczny pannie Lindner, że zasiadła właśnie do fortepianu i zaczęła grać
jeden z węgierskich tańców Brahmsa. Nie musiał niczego odpowiadać. Cóż można było rzec
zresztą w odpowiedzi na tę niemądrą gadaninę pana Deckmanna? Muzyka płynęła, wszyscy
zamilkli. Panna Lindner była dobrą pianistką. Potem zagrała jeszcze nokturn Szopena. Gdy
skończyła, kapitan Schlehvogt wykonał pięknym barytonem wstęp do  Pajaców". Włączył się
w te popisy i Hasso. Z prawdziwym talentem odśpiewał pieśń Brahmsa, w której drżała nuta
R
L
T
namiętności. Pani Ilona potraktowała to jako wyznanie i wbijając w śpiewaka rozognione
spojrzenie uśmiechała się dwuznacznie. Hasso przeraził się nie na żarty, gdy zrozumiał, co się
stało. Skończył, ukłonił się i szybko dołączył do towarzystwa oficerów, unikając tym samym
rozmowy z panią Iloną. Potem operetkowymi szlagierami zabawiał gości najmłodszy
podporucznik, a pan Deckmann wtórował mu, wybijając dodatkowo rytm dłonią o kolano.
Przyszła wreszcie kolej na Lenę, jej brat zdradził bowiem wszystkim, że świetnie gra na
pianinie. Hasso przypomniał sobie jej piękny, miękki mezzosopran, który słyszał kiedyś w
Berlinie. Lena na początek zagrała cudowną, podniosłą sonatę Beethovena i wprowadziła
słuchaczy w poważny nastrój, któremu jedynie pan Deckmann się nie poddał. Nie lubił takiej
muzyki, uważał, że jest nudna, i z grzeczności tylko udawał zasłuchanego. Potem Lena zaśpie-
wała. Proste, niemieckie pieśni ludowe, wykonane ze wzruszeniem, obudziły w sercach
słuchaczy bolesną tęsknotę za krajem. Norbert von Platen przeżywał to wyjątkowo głęboko.
Patrzył jak urzeczony na tę smukłą, wiotką dziewczynę w skromnej, czarnej sukni, stojącą przy
fortepianie w naturalnej pozie i śpiewającą o smutku, prostej miłości, o drzewach i kwiatach,
rosnących tylko tam, na odległej, kochanej ziemi. Brązowozłote oczy Leny błyszczały
dziwnym blaskiem i patrzyły ponad głowami słuchaczy w dal, jakby szukały zarysu brzegu
ojczyzny. Nastrój udzielił się nawet panu Deckmannowi. Wszyscy obecni mieli teraz przed
oczami swój rodzinny dom, ogród, krajobraz... Z oczu panny Lindner wypłynęła łza i nie
zauważona spadła na złożone na kolanach dłonie. Pieśń o lipowym drzewie. Tutaj przecież lipy
nie rosną...
Niejedna teraz mnie dzieli godzina
od tego miejsca. I zawsze szum
twoich liści będę słyszał.
Szum liści, które szepczą,
że tylko tam znalazłbym spokój...
Okno było otwarte, a dzwięki płynęły przez nie prosto w serca zgromadzonych na
dziedzińcu żołnierzy i budziły nagle nieodparte pragnienie powrotu do rodzinnego domu. Myśli
wszystkich  i tych w salonie, i tych na podwórzu  kierowały się w tę samą stronę. Lena tak
rozmarzyła się tą ludową, nostalgiczną nutą, że zupełnie nie dostrzegła wrażenia, które
wywołała. Dopiero gdy skończyła i rozejrzała się, zdumiona idealną ciszą, zauważyła
wzruszenie słuchaczy. Stała więc zakłopotana przy fortepianie i nie wiedziała, co ma ze sobą
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Kegyes hazugsag Hedwig Courths Mahler
    Hedwig Courths Mahler Cierniowy szlak
    Courths Mahler Jadwiga Pomóşcie Monice (Mona)
    Courths Mahler Jadwiga Przyrodnie siostry
    01.Richards_Emilie_Romans z nieznajoma
    046 Gladiator
    Runa Drzwi Do Piekla Fantastyka
    044. Palmer Diana Pustynna gorć…czka
    03 Prawie
    KLOSTERMANN V raji sumavskem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl