[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobre. Skoro pomylił się dwa razy, to mo\liwe, \e dzisiaj tak\e zle odczytał jej
intencje. Wprawdzie na-dal jej nie ufał, lecz nie chciał, \eby doznała krzywdy. A
przecie\ mogła wpaść do morza lub zginąć przygnieciona padającym drzewem. A
mo\e nawet ponieść śmierć od pioruna.
Biegł jak szalony po jej śladach. W świetle błyskawicy spostrzegł, \e sztorm
nadciągał w stronę lądu.
Minął zakręt i zobaczył Marguerite. Wcią\ szła przed siebie. Nie szła. Biegła. Kawał
drogi dzielił ich ju\ od zamku. Przed nimi, na końcu pla\y, zaczynała się leśna
gęstwina.
Grzmoty dudniły coraz bli\ej. Na ziemię spadły pierwsze grube krople deszczu. Bart
wiedział, \e za kilka minut nastąpi oberwanie chmury.
- Marguerite! - zawołał, przekrzykując huk fal i wycie wiatru.
Zwolniła kroku i obejrzała się. Zobaczyła go. Na jej twarzy malowała się cała gama
sprzecznych uczuć.
- Stój! - poprosił, zapominając o wcześniejszej złości. - Nie uciekaj! Musimy
poszukać schronienia.
Podbiegł do niej, złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku lasu. Miał nadzieję, \e
bezpiecznie dotrą pod osłonę drzew jeszcze przed ulewą.
- Chodz!
Wiatr szarpał ich ubraniami, kiedy szybkim krokiem przemierzali skaliste pustkowie,
dzielące pla\ę od lasu. Wcisnęli się w wąską przecinkę, do połowy zarośniętą
krzewami. Bart poprowadził Marguerite jeszcze głębiej, pod baldachim gęstych
gałęzi.
- Tutaj - powiedział.
Gdzieś blisko uderzył piorun. Marguerite krzyknęła ze strachu. Bart mocniej ścisnął
ją za rękę i pociągnął za sobą. W lesie było mroczno, więc z pewnym trudem
wypatrywał drogi. Nie był tutaj przez całe lata, a ju\ na pewno nie po powrocie ze
szkockiej awantury u boku króla Edwarda.
Po chwili potknął się o wystającą gałąz albo kamień. Na szczęście byli ju\ osłonięci
od wiatru. W świetle błyskawic zobaczyli na wpół rozwaloną chatę, zbudowaną z
bali. Bart z całej siły pchnął spróchniałe drzwi, a\ wypadły z zardzewiałych
zawiasów, wszedł do środka i ruchem dłoni przywołał Marguerite.
- Co to za miejsce?
- Nie mam poję... - zaczął, a potem rozejrzał się uwa\niej. - To chyba chata
starego Jakina.
Z dachu został niewielki fragment, wsparty na dwóch przekrzywionych ścianach.
Było tutaj jednak wystarczająco du\o miejsca, aby mogli przeczekać burzę. Bart
podniósł wywa\one drzwi i oparł je o belkę. Miał nadzieję, \e to im zapewni
dodatkową ochronę przed wiatrem.
- Kto to jest stary Jakin? - spytała Marguerite.
Trzęsła się jak osika.
Bart rozpiął płaszcz, przyciągnął ją do siebie i zamknął w ramionach.
- Stary dziwak. Mój ojciec dał mu prawo do zastawiania sideł na małą
zwierzynę i połowu ryb w morzu i pobliskiej rzece.
- Dlaczego nie mieszkał we wsi?
- Miał trochę zle w głowie - odparł Bart. Słabo pamiętał Jakina. Bliska obecność
Marguerite tak\e nie sprzyjała odgrzebywaniu wspomnień. Bart wolałby te-raz
myśleć o czymś innym. - śył bez rodziny i przypominam sobie, \e przez cały czas
coś mruczał pod nosem. Bywało te\, \e wykrzykiwał ró\ne dziwne rzeczy. Wszyscy
woleli go unikać.
- Hm. To smutne.
- Być mo\e, ale on tak\e nie przepadał za ludzkim towarzystwem.
Znowu strzelił piorun i wśród drzew zadudniło echo gromu.
- Co to było? - szepnęła wystraszona Marguerite.
- Piorun musiał uderzyć w jakieś pobliskie drzewo.
Westchnęła cicho. Bart miał wra\enie, \e wszystko,
co się wydarzyło wcześniej, prowadziło do tej właśnie chwili. Po\ałował ostrych
słów i pluł sobie w brodę, \e nie zastanowił się choć trochę, zanim odezwał się do
Marguerite.
Przycisnął usta do jej czoła i pogładził ją po plecach. Ledwo ją widział w panującym
w chacie mroku, ale kiedy uniosła głowę, dostrzegł w jej oczach coś na kształt
nadziei. Bart z całej siły przygarnął ją do siebie, jednocześnie tłumiąc jęk rozkoszy.
Usłyszał przyspieszony oddech Marguerite, więc pochylił głowę, przy-mknął oczy i
rozchylił usta do pocałunku.
Krzywe ściany chaty dygotały pod naporem deszczu. śadne z nich nie zwracało na to
najmniejszej uwagi. Marguerite odpowiedziała na zachętę Barta z taką pasją, \e
niegrozna im była \adna burza.
Jej dotyk sprawił, \e Bartholomew resztką sił nad sobą zapanował. Przerwał
pocałunek i rozejrzał się po chacie w poszukiwaniu miejsca, w którym mogliby się
poło\yć.
Wnętrze wyglądało niezbyt zachęcająco. Wszędzie było brudno i mokro. Popękane
klepisko zmieniło się w grząskie błoto.
- Marguerite - szepnął.
Krzyknęła z cicha, kiedy nie bacząc na nic, ujął w dłonie jej piersi.
- Mógłbym cię wziąć ju\ teraz - wyznał schrypniętym głosem.
Odpowiedziała mu cichym pomrukiem, on jednak opanował się z najwy\szym
wysiłkiem i wyprostował swoją potę\ną postać.
- To nie miejsce na naszą miłość.
Marguerite milczała. Bart odwrócił się i popatrzył na deszcz. Ciągle padało, ale
najgorsza nawałnica ju\ minęła. Przez gałęzie prześwitywało blade zielonkawe
światło. Bart uznał, \e niedługo będą mogli wrócić do zamku.
- Dziś wieczorem, milady - powiedział - zjesz kolację w swojej komnacie.
Potem do ciebie przyjdę.
ROZDZIAA DWUNASTY
W kominku buzował ogień, a po drugiej stronie stała balia pełna gorącej wody,
zawczasu przygotowana przez Rose. Słu\ąca wyszła, aby Marguerite mogła wy-
kąpać się w spokoju. Pomału weszła do nagrzanej balii i zanurzyła się po samą szyję.
Rozkoszne ciepło ogarnęło całe jej przemarznięte ciało. Zmęczenie ustąpiło; pozostał
niepokój.
Uświadomiła sobie, \e zakochała się w Bartholomew Holtonie.
Zdawała sobie sprawę, \e to nie jest zauroczenie wy-wołane pieszczotami i
pocałunkami. Bart udowodnił, \e jest szczerym, uczciwym i dobrym człowiekiem,
wra\liwym na ludzką krzywdę i troskliwym. Być mo\e sam nie do końca zdawał
sobie sprawę ze swoich cennych przymiotów. Marguerite widziała jednak, jak bar-
dzo dba o rodzinę i wszystkich mieszkańców Norwyck. Nie zapominał o nich, choć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    298. Marinelli Carol Mozna miec wszystko
    Cobb South Sheri Wszystko przez miłość(młodzieżowa)
    Le Vann Kate Wszystko co wiem o miłości
    Hunt Rosamund Bez ciebie
    384. Brandewyne Rebecca Wiem, śźe jesteśÂ› lwem
    Neels Betty Spotkanie na wzgórzu
    Carole Mortimer Lovers In The Afternoon (pdf)
    William Wharton Nie ustawaj w biegu
    Roberts_Alison_ _Odwaga_na_pokaz
    Foley Gaelen Trylogia Ascencion 01 Jego wysokośÂ›ć‡ pirat
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lidka.xlx.pl