[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przedstawiają, powiecie...
- Credo che ci conosciamo - wyrecytował Oliver spod
drzwi.
Dziewczęta zachichotały, a Helen poczuła, \e jej policzki
oblewa rumieniec.
- Pan Brandon?
- Witam, panno de Coverdale. Przepraszam, \e
przeszkadzam.
Helen chciała odło\yć kredę - i zaraz upuściła ją na
podłogę.
- Nic nie szkodzi. - Pochyliła się, by ją podnieść, i
nastąpiła na rąbek spódnicy. - Właśnie... kończyłyśmy na
dzisiaj.
Uśmiechnęła się do uczennic.
- Dziękuję panienkom. A domani.
Dziewczęta odpowiedziały chórem, po czym zgarnęły
ksią\ki i jedna za drugą wyszły z sali. Oliver czekał, a\
ucichną ostatnie kroki, po czym wszedł głębiej.
- Postanowiła pani opuścić szkołę.
Helen skinęła głową.
- Pani Guarding poprosiła mnie, \ebym została do
Bo\ego Narodzenia, bo nadal brakuje nam nauczycielek. W
przeciwnym razie ju\ by mnie tu nie było. - Odwróciła wzrok,
myśląc, jak cię\ko jej jest patrzeć na Olivera w tym
otoczeniu. - Przyjechał pan, \eby zabrać Gillian do domu?
- Tak, byłbym tu wcześniej, ale pomyślałem, \e
najpierw zło\ę wizytę panu Wymingtonowi. Pojechałem do
domku, w którym rzekomo mieszka jego wuj.
Helen podskoczyła ze zdumienia.
- Rzekomo?
- Przechodząca kobieta powiedziała mi, \e człowiek,
który wynajmował ten domek, umarł przed sześcioma
miesiącami.
- Przed sześcioma miesiącami! - Helen pobladła. -Ale...
w takim razie pan Wymington zamierzał pewnie...
- Tak, chyba oboje wiemy, co pan Wymington
zamierzał - przerwał ponuro Oliver. - Miał klucz, więc
przypuszczam, \e to był domek jego wuja, ale nie przyjechał
tu, by zło\yć mu wizytę.
- Panie Brandon, doprawdy nie wiem, co powiedzieć.
- Nie ma tu nic do powiedzenia z wyjątkiem pewności,
\e oboje nie myliliśmy się co do tego człowieka. Dlatego
myślę, \e najlepiej będzie zabrać Gillian do hrabstwa
Hertford. Nie wierzę, \e Wymington będzie trzymał się od
niej z daleka, a obawiam się, \e Gillian równie\ będzie dą\yła
do spotkania. - Oliver głęboko zaczerpnął oddechu. - Mam te\
wra\enie, \e zgodzi się na coś głupiego, je\eli Wymington
wystąpi z taką propozycją.
Helen pobladła.
- Myśli pan, \e uciekną razem?
- Nie mogę wykluczyć tej mo\liwości. To, czego
dowiedziałem się o Wymingtonie w ciągu ostatnich kilku
tygodni, tylko pogłębiło moją niechęć. Nie ma w nim ani
zdzbła uczciwości i jestem wdzięczny, \e potwierdziła pani
moje podejrzenia.
- Dlatego pan dziś tutaj przyjechał?
- Tak, i by powiedzieć pani, \e zamierzam
porozmawiać z panią Guarding, by z powrotem przyjęła panią
do pracy.
Helen spojrzała na niego zdezorientowana.
- Co takiego?
- Nie ma powodu, \eby opuszczała pani szkołę, panno
de Coverdale - rzekł Oliver ciepłym głosem. - Byłem... zły,
gdy rozmawiałem z panią Guarding. Uznałem, \e mnie pani
zdradziła, i byłem rozgoryczony. Poniewczasie zdałem sobie
sprawę, \e to wcale nie była zdrada. Robiła pani po prostu to,
co uwa\ała za najlepsze dla Gillian. A w świetle tego, co mi
pani opowiedziała o swojej własnej przeszłości, nie mogę
pani posądzać o złe intencje. Dlatego zamierzam
porozmawiać z panią Guarding i zapewnić ją, \e byłbym
niezmiernie zobowiązany, gdyby powróciła pani do pracy
nauczycielskiej. Mam nadzieję, \e nie będzie pani myśleć o
mnie bardzo zle z powodu tego, co się stało.
- Ja... nigdy nie pomyślałabym o panu zle - odrzekła
Helen, boleśnie świadoma prawdy tego stwierdzenia. - Po
prostu... zdziwił mnie nagły zwrot wydarzeń. Czy zamierza
pan teraz zobaczyć się z Gillian?
- Najpierw chciałbym porozmawiać z panią Guarding.
Potem pójdę do Gillian. Có\, teraz chyba ju\ po raz ostatni się
\egnamy, panno de Coverdale.
Nie ufając swemu głosowi, Helen pochyliła głowę i
zło\yła ukłon. Tyle chciałaby mu opowiedzieć, a jednak
\adne słowo nie wydawało się jej stosowne. Oliver równie\
milczał, skłonił się tylko głęboko, po czym odwrócił się i
opuścił pokój.
Po jego wyjściu Helen z wolna zasiadła przy biurku.
Myślała o wszystkim, co jej powiedział, o tym, \e chce, by jej
wybaczono i ponownie przyjęto do pracy. Ogarnął ja smutek.
Co ma robić? Człowiek, którego pokochała, odchodzi z jej
\ycia.
I nie mo\e nic zrobić, by go powstrzymać.
Jak było do przewidzenia, pani Guarding odczuła wielką
ulgę, gdy Oliver oznajmił, \e nie chce, by panna de Coverdale
odeszła ze szkoły. Stwierdził, \e jej dymisja niczego nie
załatwi, wyraził te\ nadzieję, \e na pewne niedopełnienie
obowiązków mo\na machnąć ręką, co dyrektorka przyjęła z
pełnym zrozumieniem. Wyraziła \al, \e Gillian opuszcza ich
grono, ale nie usiłowała podwa\yć decyzji Olivera.
Podziękowała mu za wyrozumiałość wobec Helen, a potem
posłała jedną z dziewcząt po Gillian.
- Wczoraj wieczorem poszła do swego pokoju z
migreną - poinformowała Olivera pani Guarding. Jak
przypuszczam, została w łó\ku przez cały ranek.
Oliver skinął głową ze zrozumieniem.
- Bez wątpienia dlatego, \e przyjechałem ją zabrać.
Niestety, z niemałym zdumieniem dowiedzieli się
niebawem, \e Gillian nie ma w pokoju.
- Mo\e poczuła się lepiej i postanowiła zejść, panie
Brandon - rzekła dyrektorka. - Wydaje mi się, \e ma zajęcia z
panną de Coverdale. Poślę jej bilecik, \eby ją tu
przyprowadziła.
- Ale\ to zbyteczne - rzekł Oliver, zmierzając do drzwi.
- Sam ją przyprowadzę.
Gillian nie było w klasie Helen, która nie widziała jej od
rana. Słysząc to, Oliver poczuł niepokój.
- Powinniśmy przeszukać budynek - rzekł potem
dokładnie przeczesać ogrody, a następnie...
- Przepraszam państwa.
Oliver obejrzał się i ujrzał stojącą w drzwiach Elizabeth
Brookwell. Trzymała coś w ręce, a z jej miny mo\na było
wywnioskować, \e jest bardzo nieszczęśliwa.
- O co chodzi, panno Brookwell? - spytała szybko
Helen.
- Mam list, panno de Coverdale. Dla pana Brandona. -
Dziewczyna mówiła ledwo słyszalnym głosem. -Gillian
prosiła mnie... bym mu go dała, kiedy przyjedzie.
- Kiedy ostatni raz widziałaś Gillian? - spytała Helen,
gdy Oliver wziął list.
- Bardzo wcześnie dziś rano, proszę pani. Ubrana była
do wyjścia, ale kiedy ją spytałam, dokąd się wybiera, nie
chciała wyjawić. Dała mi tylko list i powiedziała, \e pan
Brandon koniecznie musi go otrzymać. - Dolna warga
Elizabeth dr\ała. - Poleciła mi oddać list dopiero dziś
wieczorem, ale uznałam, \e lepiej tak długo nie czekać.
- Dziękuję, panno Brookwell, mo\esz odejść.
Gdy dziewczę usunęło się w milczeniu, Oliver przeczytał
list na głos.
Drogi Oliverze!
Przykro mi, \e cię rozczaruję, ale wyjechałam z panem
Wymingtonem. Wiem, \e jego osoba jest Ci niemiła, ale ja go
kocham i nie mogę znieść myśli, \e będę zmuszona do
mał\eństwa z kimś innym - zwłaszcza z człowiekiem, którego
nawet nie znam. Proszę, nie martw się o mnie. Pan
Wymington mnie kocha i obiecał, \e będzie się mną dobrze
opiekował. Zapewnia mnie, \e to jedyny sposób, byśmy mogli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]