[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Napotkałam wzrok Scotta i odczytałam w nim to samo podejrzenie. Nasza nowa
przyjaciółka mogła przecież być narzeczoną gangstera!
Zobaczyłam błysk w jego oku i zaciśnięte szczęki. Zrozumiałam, że postanowił podjąć
ryzyko.
Znalazł kierowcę, który zgodził się dostarczyć skuter na nabrzeże w Villa San
Giovanni. Odetchnęłam z ulgą, że nie będę już musiała czuć się jak złodziejka. Posłaliśmy
skuterowi ostatnie pełne wdzięczności spojrzenie, gdy załadowywano go na ciężarówkę.
Donna chciała oczywiście, aby Scott siedział przy niej, z przodu. Ja musiałam się
zadowolić tylnym siedzeniem.
Nasz anioł opatrzności należał do tych kierowców - ekwilibrystów, którzy mogą
swobodnie rozmawiać, jadąc z prędkością znacznie przekraczającą dozwoloną. Siedziałam
jak na szpilkach i miałam ochotę prosić Donnę albo o zamknięcie buzi, albo o zwolnienie
tempa jazdy. Ona nie zwracała na mnie uwagi, tylko paplała ile sił, uwodziła Scotta i czuła się
wspaniale. Kilka razy puściła nawet kierownicę, aby zademonstrować, jak dobrzy są
kierowcy we Florencji.
Widziałam wyraznie, że Scott siedział spięty. Za każdym razem, gdy Donna
wykonywała któryś ze swoich ryzykownych manewrów, za co w Norwegii pozbawiono by ją
prawa jazdy do końca życia, posyłał jej ostre spojrzenie. Także i na to nie zwracała uwagi.
Przeciwnie, wydawało się, że bawi ją nasze zdenerwowanie.
Scott odwracał się często w moją stronę. Miałam wrażenie, że boi się tylko ze względu
na mnie. Ta myśl dodawała mi otuchy, pomagała rozplątać supły, które czułam w moim
biednym brzuchu.
Za którymś razem, gdy śmigaliśmy krawędzią wzgórza, mając pod sobą przepaść,
wyciągnęłam rękę i wbiłam palce w ramię Scotta. Zrobiłam to nieświadomie, jednak gdy
przykrył moją rękę swoją ciepłą, mocną dłonią i ścisnął, poczułam się niezwykle. Było to coś
silniejszego od woli i zdrowego rozsądku. Marzyłam tylko o jednym: aby wziął mnie w
ramiona i chronił przed wszystkimi przestępcami i szalonymi kierowcami.
Była to, jak na mnie, myśl niezwykła. Sprawiła, że mój świat, zdominowany
dotychczas przez Arnego, zachwiał się w posadach.
Minęliśmy miasteczko jak z bajki, przypominające sznur różowych pereł rozciągnięty
wzdłuż morza z szafirów i turkusów. Donna poinformowała, że to zjawisko nazywa się
Salerno. Wkrótce znalezliśmy się na zatłoczonej drodze łączącej miasto z Neapolem i wtedy
naprawdę zaczęłam żałować, że spotkaliśmy tę Donnę z jej maseratim. Twarz miałam
sztywną i bladą od ciągłego strachu wywoływanego jej szalonymi manewrami. Jedyną zaletą
naszej zwariowanej jazdy było to, że żaden samochód nas nie wyprzedził... Zostawialiśmy za
sobą jednego obrażonego kierowcę za drugim. Gdybym miała pokusić się o ich
sklasyfikowanie, wygraliby pyzaci neapolitańczycy jadący z kobietami, którym chcieli
zaimponować. Oni byli najbardziej rozzłoszczeni, starali się nas gonić aż do momentu, gdy
woda gotowała się im w chłodnicach.
Z wielką ulgą powitałam Neapol. Oszołomieni, na miękkich kolanach wygrzebaliśmy
się z samochodu. Na Donnie podróż nie pozostawiła żadnego śladu. Starannie zamknęła
samochód i poprowadziła nas przez ruchliwe miasto.
- Jeżeli macie coś w kieszeniach, to uważajcie - ostrzegła. - Możecie to stracić, zanim
się spostrzeżecie. Tutaj dużo dzieci wychowuje się na kieszonkowców. To ich jedyne zródło
utrzymania.
Scott szybko wsadził rękę do prawej kieszeni. Donna uśmiechnęła się domyślnie.
Miałam wrażenie, że wiedziała, co on tam trzyma. Przeszedł mnie zimny dreszcz, mimo że
tego wieczora termometry wskazywały dobrze ponad dwadzieścia stopni.
Nasza dobrodziejka nalegała, abyśmy zjedli z nią kolację. Z oczywistych powodów
nie mogliśmy odmówić. Znalazła wspaniałą restauracyjkę w bocznej uliczce. Widać było, że
mamy do czynienia z osobą znającą swoją Italię. Oczywiście, usiadła blisko Scotta, ale byłam
taka głodna, że nawet nie mrugnęłam.
Z pomocą szefa kuchni zamówiła fantastyczny posiłek składający się ze specjałów
kuchni neapolitańskiej, a potem przeprosiła nas na chwilę i wyszła z sali.
- A co będzie, jeśli jednak jest wrogiem i właśnie dzwoni do pomocników? -
wyszeptałam. - Mamy uciekać?
- Nie wiem - odpowiedział Scott. - Ale intuicja podpowiada mi, że zainteresowanie,
które okazuje mojej skromnej osobie, nie jest spowodowane żadnymi zaginionymi
dokumentami.
Obdarzyłam go cukierkowym uśmiechem. Zanim jednak zdołałam coś odpowiedzieć,
Donna zjawiła się przy stole otoczona intensywnym zapachem perfum. Ten zapach, świeżo
uszminkowane usta i przyczernione brwi rozwiały moje wątpliwości. Nie mogła jednocześnie
dzwonić i poprawiać makijaż.
Zjadłam całą kolację bez słowa, Donna natomiast mówiła bardzo dużo. Starała się
także co jakiś czas kłaść dłoń na ręce Scotta. Najpierw czułam nieuzasadnione ukłucie w
sercu, jednak gdy spostrzegłam, że czuł się coraz bardziej niepewnie w obliczu jej gorących
ataków, sytuacja zaczęła mnie nawet bawić. Scott spostrzegł to i posyłał mi coraz bardziej
mordercze spojrzenia. Z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu.
Pod koniec deseru Donna powiedziała coś, co sprawiło, że niemal się udławił.
Odwrócił się do mnie, blady jak ściana.
- Pyta, czy może nam zafundować pokój w hotelu - zakomunikował po norwesku.
Uśmiechnęłam się.
- Byłoby miło - odrzekłam niewinnie. - Nic złego się chyba nie stanie.
- Tak sądzisz? - syknął. - Siedzi i cały czas pieści mnie stopami. Nie mam ochoty
zostać uwiedziony!
- Naprawdę to robi?! - wybuchnęłam i poczułam, jak policzki mi płoną z obrazy. Jak
mogła czynić przy mnie jakieś awanse mojemu mężowi!
Scott jakby czytał moje myśli.
- Spokojnie, Synnøve. Ona nie wie, że jesteÅ›my małżeÅ„stwem - wyjaÅ›niÅ‚
szybko.
Jego słowa sprawiły, że poczerwieniałam jeszcze bardziej. Nagle zaczęłam się
zastanawiać, jakby to było być naprawdę jego żoną. Zerknęłam na niego ukradkiem. Siedział
swobodnie, głowę odchylił lekko do tyłu, nareszcie dobrze widziałam jego chłopięcy profil.
Ciemne włosy spadały jak zawsze na czoło, dodatkowo podkreślając jego zawadiacki wygląd.
Gdy pomyślałam o małżeństwie z nim - o takim istniejącym nie tylko na papierze - znów
poczułam to niezrozumiałe mrowienie wzdłuż pleców. Wyjście za niego za mąż na pewno nie
oznaczałoby ustatkowania się, to oczywiste.
Potrząsnęłam głową. Nie wolno mi było tak myśleć, powinnam raczej zająć się
innymi, ważnymi sprawami.
- Tak, ale pomyśl, Scott - szepnęłam proszącym tonem - to będzie hotel! Czysta
pościel, kąpiel i... pewnie uda nam się zadzwonić do Norwegii! To nas może uratować. A ty
zdołasz chyba jakoś obronić się przed słabą kobietą, nawet gdyby wyszła dziś w nocy na
polowanie?
- Chyba nie znasz Włoszek jej klasy - odrzekł Scott posępnie. Nagle rozjaśnił się. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    32. Staff Adrienne i Goldenbaum Sally Namiętności 32 Opowieść Kevina
    Czarnoksiężnicy z dziwacznego grodu humorystyczne opowieści sf
    Herriot James Kocie opowieści
    Moore Christopher Gryź mała, gryź
    Anonim Opowieść pielgrzyma
    Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
    210. Davis Suzannah Najpiękniejszy prezent
    16. Richardson Hope Drogi nieznajomy
    Brenden Laila Hannah 16 Pułapka
    D397. Wilks Eileen Mężatka na niby
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl